"Na początku też mi się cofało na widok flaczków." Dorota żyje z obróbki drobiu
Obcina kurom głowy i nóżki. Skubie pierze. - Praca jak każda inna - mówi i "żyje jak normalna 26-latka". Jeśli sądziłeś, że kurczak na tacce w supermarkecie wyglądał tak od zawsze, poznaj osobę, która oprawiła go za ciebie.
11.02.2019 | aktual.: 12.02.2019 12:01
Młoda kobieta mieszka w niewielkim miasteczku w Małopolsce. Przeprowadziła się tam z wioski, gdzie mieszkała z rodzicami i siostrą. Po skończeniu technikum hotelarskiego łapała się różnych zajęć. W końcu zaczęła pracować przy drobiu.
Paulina Brzozowska, WP Kobieta: Jak trafiłaś do zakładu przetwórstwa?
Dorota: Jak to zwykle bywa, przez przypadek. Szukałam pracy, znalazłam ogłoszenie, zadzwoniłam i tak jakoś wyszło. Nie ma tutaj żadnej dramatycznej historii.
Czyli do pójścia do takiej pracy nie zmusiły cię okoliczności?
Nie, absolutnie. Po prostu chciałam zarobić, a nie było żadnej innej sensownej opcji w mojej okolicy. Nie mam chorej matki, ani dziesięciorga rodzeństwa na utrzymaniu.
Mieszkasz w domu rodzinnym?
Wynajmuję mieszkanie z dwiema koleżankami. Zarobione pieniądze przeznaczam na czynsz, rachunki, czasem kupuję jakieś ciuchy, odkładam na wakacje. Wydaje mi się, że żyję jak każda normalna 26-latka.
Poza tym, że od rana skubiesz kury?
No tak. Ale żeby była jasność. Nie wstydzę się tego, co robię. Otwarcie mówię wszystkim, czym się zajmuję.
I nie słyszysz w związku z tym żadnych niemiłych komentarzy?
Pewnie, że słyszę, ale co mam zrobić? Ludzie wyśmiewali innych od zawsze, nie jestem więc pierwsza. Staram się puszczać to mimo uszu. Żadna praca nie hańbi. Krzywdy nikomu nie robię, zarabiam uczciwie, nie mam sobie nic do zarzucenia. Poza tym, te osoby, które się ze mnie śmieją zapomniały już chyba, że pakowanego kurczaka z supermarketu ktoś musiał dla nich obrobić.
W takim razie opowiedz mi o kulisach pracy w zakładzie obróbki drobiu. O której zaczynasz?
Praca jest zmianowa. Albo idę na rano, czyli od 5 do 13. Na popołudnie, od 13 do 21. Nocna zmiana zaczyna się o 21 i kończy o 5 rano.
Często masz nocki?
Jakby tak zebrać je wszystkie razem, to wyjdzie z tydzień na miesiąc.
Pracujesz na pełen etat?
Tak, 5 dni w tygodniu. Normalna umowa, wszystko legalnie.
I na czym polegają twoje obowiązki?
Zależy od zmiany. Rano i popołudniu zwykle skubię i obrabiam drób do paczkowania. W nocy przyjeżdżają transporty. Kury, kaczki, indyki, gęsi… pełen przegląd.
Wolisz pracować przy obróbce, czy przy transporcie?
Przy obróbce. Zdecydowanie.
Naprawdę? Nie jest to dużo bardziej nieprzyjemne?
Może i jest. Ale tutaj sobie stoisz albo siedzisz i po prostu robisz, co masz robić. Przy transporcie trzeba się nalatać, nosić klatki, te ptaszyska się szarpią, dużo zamieszania. Ja wolę spokój.
Mówisz, że przy rozbiórce po prostu robisz to, co masz robić. Czyli co konkretnie?
Ucinanie łbów, skubanie z pierza, obcinanie nóżek, ćwiartowanie mięsa, patroszenie, segregacja podrobów. To główne zadania.
Wybacz, że to powiem, ale brzmi obrzydliwie.
Na początku też mi się cofało na widok serduszek i flaków. Ale po pewnym czasie obojętniejesz. Wychowałam się na wsi, nieraz widziałam, jak dziadek ubija świniaka. Przywykłam do takich widoków.
Czy bywały momenty, że myślałaś, że nie dasz rady?
Na początku prawie cały czas. Ale zaciskałam zęby i pracowałam dalej. Potrzebowałam kasy. Najgorszy moment miałam chyba na drugiej zmianie, kiedy rozcięłam kurę i wszystkie bebechy po prostu rozlały się na stole. Myślałam, że się porzygam. Teraz to dla mnie norma. Grzebię po łokcie w miskach z wątróbką i nie robi to na mnie wrażenia. Może to już taki charakter.
Nie każdy byłby w stanie to znieść.
Tak, to nie jest praca dla osób o słabym żołądku. Jeśli ktoś się łatwo brzydzi, niech nawet nie startuje.
Czy w tej pracy nie przeszkadza ci smród?
Mięso i podroby śmierdzą, wiadomo. Ale nie ma dramatu. Dostajemy zdrowy drób, więc nie ma koszmaru. Kiedyś tylko raz była sytuacja, że dostaliśmy jakieś chore kaczki. Nic nie było widać, ale po patroszeniu był taki smród, jakby zdechły już tydzień temu, a nie przed chwilą. Flaki były całe poszarzałe. Obrzydliwe.
I co zrobiliście z tą dostawą?
Wyrzuciliśmy. To wcale nieprawda, że sprzedajemy zatrute mięso od chorych ptaków. Jak coś jest nie tak, kierownictwo każe wyrzucać. Szkoda zachodu.
Praca w zakładzie nie przeszkadza ci w życiu prywatnym?
Zupełnie nie. Pracuję w odzieży ochronnej, więc nie przynoszę smrodu do domu. Moi znajomi nie mają problemu z tym, gdzie pracuję. Mój chłopak tak samo. Na początku może trochę dziwnie to znosił, ale sam dobrze wie, że praca to praca i pieniądze z nieba nie spadną.
Gdzie on pracuje?
Na budowie. Skończył studia na politechnice i teraz zajmuje się budownictwem. Nie ma tam źle, zarobki przyzwoite. Nigdy nie traktował mnie z góry dlatego, że on jest inżynierem, a ja po technikum hotelarskim skubię kury.
Były osoby, które traktowały?
Były. Ale ktoś musi być strasznym bubkiem, żeby wyśmiewać kogoś tylko z tego powodu, że nie pracuje w biurze i musi się ubrudzić. Nie warto przejmować się takimi ludźmi.
A jak z higieną? Żadnych brudnych paznokci, zadrapań?
Zadrapania mam, zwłaszcza, kiedy zajmujemy się transportem. Ptaszyska potrafią drapnąć albo udziobać. Poza tym nic. Pracuję w rękawiczkach i czepku. Wszystko wyrzucam do kosza po zmianie i już. Co prawda paznokcie noszę krótkie, odkąd pracuję w zakładzie. Tak mi wygodniej.
Czy zamierzasz niedługo zmienić pracę?
Na razie o tym nie myślałam. Jest mi tu dobrze, zarabiam w porządku. Może nie kokosy, ale w okolicach średniej krajowej. Jeśli trafi się ciekawsza oferta, zmienię pracę. Na razie dobrze jest, jak jest.
Znasz podobne historie? Chcesz opowiedzieć o swoich przeżyciach? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: #11 pytań do lekarza sądowego