Na przedszkole spadła fala hejtu. Powód? Jedzenie robaków
21.02.2023 12:23, aktual.: 21.02.2023 13:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W zeszłym roku w jednym z przedszkoli we Wrześni dzieci mogły spróbować, jak smakują owady. Dziś na placówkę spadł hejt. - Film został pobrany z naszej strony, a opis, który wyjaśniał zamysł wydarzenia, zniknął - tłumaczy Donata Hedrych, dyrektorka placówki.
Nagranie z dziećmi jedzącymi owady pojawiło się na Facebooku Niepublicznego Przedszkola "Miś Uszatek" we Wrześni w listopadzie ubiegłego roku, jednak dopiero niedawno wywołało burzę w sieci. "Chrońmy nasze dzieci - nie pozwalaj na robienie z dziecka królika doświadczonego!!!! Z tego co się orientuje to przeszkolone Miś Uszatek we Wrzeźni. Najłatwiej manipuluje się najmłodszymi" (pisownia oryginalna – przyp. red.) - alarmuje jedna z facebookowych stron, którą obserwuje ponad 40 tys. użytkowników.
Głosy oburzenia pojawiły się też na Twitterze. Odezwali się nie tylko anonimowi internauci, ale też m.in. Kazimierz Smoliński, poseł PiS. "Cały tt obiegła już informacja, że w przedszkolu we Wrześni dają dzieciom robaki do jedzenia. Okazuje się, że dyrektorem tego przedszkola jest pani, która w 2015 roku startowała z list Platformy Tuska. Tak więc Pani dając dzieciom robale po prostu realizuje program Platformy" - napisał.
Przedszkole wydało oświadczenie. "Post zaczął budzić skrajne emocje"
Przedszkole jednoznacznie odcina się od takich oskarżeń. Dyrekcja i pracownicy wydali oświadczenie, w którym tłumaczą, skąd wzięły się owady na zajęciach. "Post, który wywołał takie oburzenie został opublikowany w listopadzie 2022 roku i dotyczył różnych form nietypowego jedzenia i przekąsek, o których rozmawialiśmy z Podopiecznymi z uwagi na zorganizowany w przedszkolu dzień w ramach cyklicznych zajęć. Organizacja takiego dnia miała jedynie na celu pokazanie Dzieciom różnorodności oraz nietypowości jedzenia w różnych miejscach świata. Żaden z Rodziców nie zgłosił w tej sprawie protestu czy zastrzeżenia i nikomu to nie przeszkadzało. Po publikacji postu wywołał on u obserwujących nasz fanpage pozytywne odczucia, co wyrazili w swoich komentarzach i emotikonach" - czytamy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Dopiero po ponad dwóch miesiącach z nieznanych nam przyczyn zaczął on budzić skrajne emocje. Bez względu na powyższe podkreślamy, że wbrew twierdzeniom zawartym w różnych komentarzach personel przedszkola nie podawał ani nie podaje Dzieciom żadnych owadów, ani produktów nieznanego pochodzenia. Produkt zaprezentowany na filmie przyniosło jedno z Dzieci w ramach ciekawostki. Produkt ten pochodził z zamkniętego opakowania z polskiego sklepu i był na tamten moment oraz teraz dopuszczony do spożycia przez powołane do tego instytucje, co zostało sprawdzone przez personel Przedszkola. Jesteśmy placówką, która spełnia wszystkie wymagania formalne, a także jest poddawana bieżącym, rygorystycznym kontrolom. Jednocześnie zaznaczamy, że wpisy zawierające groźby karalne oraz w inny sposób naruszający prawo zostaną zgłoszone organom ścigania" - zapowiada placówka.
Dyrektorka zapowiada kroki prawne. "Nie ma mowy, żebym to odpuściła"
Dyrektorka przedszkola "Miś Uszatek", Donata Hedrych, nie kryje oburzenia. - To bardzo przykra sytuacja. Przede wszystkim zabolał nas hejt, który wydarzył się zupełnie bezpodstawnie. Ale nie mamy zamiaru się poddawać - podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską.
Fala hejterskich komentarzy zaczęła się w piątek, 17 lutego. - Z początku film był udostępniany z naszej strony na Facebooku. Pojawiały się tam negatywne komentarze, które udawało się moderować. W końcu usunęłam film z fanpage'a. W piątek i w sobotę wydarzyło się coś, co przeszło moje wszelkie wyobrażenia. Okazało się, że film został pobrany z naszej strony, a opis, który wyjaśniał zamysł całego wydarzenia, zniknął. Zamiast tego, ktoś napisał u siebie, co widzowie powinni o tym myśleć i zaczął nas oskarżać - opisuje dyrektorka.
Zwraca też uwagę na manipulację, której dopuszczają się hejterzy. - W komentarzach pisano, że w polskim przedszkolu karmią dzieci robakami. Nikt nie zwracał uwagi, że dziecko może powiedzieć "nie" i my to szanujemy. Uczymy dzieci stawiania granic - zaznacza.
Donata Hedrych z początku nie wiedziała, skąd wzięła się fala hejtu na stronie przedszkola. Zrozumiała to dopiero wczoraj, kiedy w mediach powiedziano o rzekomym "przymusie jedzenia robaków". - Dopiero teraz rozumiem, co wydarzyło się u nas w piątek od południa - mówi wzburzona. - Nasz post został dodany 30 listopada 2022 roku i nagle zyskał drugie życie.
Dyrektorka zapowiada też podjęcie kroków prawnych. - Pojawiają się groźby karalne, więc sprawa została zgłoszona na policji. Poza tym to kradzież wizerunku dzieci, na co nie ma naszej zgody. Jesteśmy w stałym kontakcie z kancelarią adwokacką, będzie złożony pozew - podkreśla i dodaje: - Nie ma mowy, żebym to odpuściła. Za długo pracuję ja i cały mój wspaniały zespół na to, żeby atmosfera w moich przedszkolach była dobra i otwarta na każde dziecko, nie można tego bezmyślnie niszczyć.
Dodaje, że rodzice stoją murem za nią i jej pracownikami - chcą złożyć pozew zbiorowy. - Będę ich w tym wspierała - zapowiada.
Dziecko przyniosło owady. "Wszystkich nas to zafascynowało"
Donata Hedrych wyjaśnia, że kadra przedszkola pracuje według nowoczesnych metod m.in. tutoringu dziecięcego. - Każde dziecko, może stać się w pewnym sensie tutorem dla pozostałych. Wiele rzeczy, które realizujemy w naszym przedszkolu, wynika bezpośrednio od dzieci. Tak było w tym wypadku – jedno z nich przeżyło w weekend coś emocjonującego, czym chciało podzielić się z innymi. Wszystkich nas to zafascynowało. Jeśli ktoś rozsądny przejrzy naszą stronę, zrozumie, co robimy i jak pracujemy. Nie jesteśmy osobami, które nie wiedzą, co robią - opowiada.
Mówi też o lekcji, którą sama wyciągnęła z całego zajścia. - Wielokrotnie, gdy dzieją się takie akcje, a nie jest się bezpośrednio w nie zaangażowanym, człowiek milczy. Nie akceptuje hejtu, ale też nie wspiera gestem czy słowem zaatakowanej osoby w internecie. Od teraz będę to robiła i publicznie wspierała tych, którzy są linczowani tak, jak my, za nic - podkreśla.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl