Blisko ludziNadopiekuńcze teściowe. "To, co zaczęło się po ślubie, przeszło moje wyobrażenia"

Nadopiekuńcze teściowe. "To, co zaczęło się po ślubie, przeszło moje wyobrażenia"

Granica między troską a nadopiekuńczością jest cienka. Szczególnie, gdy chodzi o teściową. Roksana i Agnieszka od swoich dostają mnóstwo niepotrzebnego jedzenia, z kolei Monika obdarowywana jest zbędnymi drobiazgami, a jej decyzje są kwestionowane. Wszystkie trzy zgodnie przyznają, że sytuacja jest trudna i ciężko się z niej wyplątać, by teściowej nie urazić.

O nadopiekuńczych teściowych krążą legendy
O nadopiekuńczych teściowych krążą legendy
Źródło zdjęć: © Getty Images

29.07.2021 14:24

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Roksana zapewnia, że zanim wzięła ślub z Łukaszem, z jego matką nigdy się nie pokłóciła. – Dobrze się dogadywałyśmy. Teściowa nie ma córki, tylko czterech synów, więc to mnie zaczęła traktować jak córkę. Nie przeszkadzało mi to, bo to uczynna i miła kobieta.

Choć Roksana z Łukaszem mieszkają kwadrans spacerkiem od jego rodziców, nigdy nie było żadnych "nalotów" czy nieuzgodnionych wizyt. – Moja teściowa nawet jak chciała poprosić o pomoc, to przepraszała, że dzwoni – mówi Roksana. Matka Łukasza zawsze otaczała bliskich opieką i można było na nią liczyć w każdej sytuacji. – Ale to, co zaczęło się po ślubie, przeszło moje wyobrażenia.

Na początku to były drobnostki. – Gdy teściowa szła na targ, to dzwoniła na chwilkę zapytać, czy czegoś nie potrzebujemy. Nawet wtedy, gdy dziękowałam - ona i tak telefonowała godzinę później do Łukasza, żeby wpadł, bo ma coś dla nas. Okazywało się, że kupiła nam łubiankę truskawek albo litr bobu, choć bobu nie znoszę, mdli mnie od samego zapachu – relacjonuje Roksana.

Śmiać się czy płakać

Podobnych sytuacji zaczynało być coraz więcej, a kiedy Roksana zaszła w ciążę, zaczął się – jak to określa – "kołowrotek". – Teściowa każdego dnia przechodziła samą siebie. Potrafiła wysłać mi SMS z pytaniem, jak się czuję (w pierwszym trymestrze miałam ciążę zagrożoną i musiała dużo leżeć). Kiedy nie odpisałam, bo przysnęłam, teściowa podnosiła alarm. Raz ściągnęła mojego męża z pracy, bo przestraszyła się, że coś mi się stało, skoro nie odpowiadam na jej wiadomości. Zawsze gotowała też za dużo jedzenia.

Doceniam, że chciała mnie w ten sposób odciążyć, ale kilka razy zwracałam jej uwagę, że nie jesteśmy w stanie przejeść tych ilości, a nie wszystko da się zamrozić. Nie docierało. W efekcie mnóstwo jedzenia zaczęło się marnować, co wpędzało mnie w poczucie winy – nie kryje Roksana.

Największy "kołowrotek" zaczął się jednak, gdy Roksana urodziła córkę. – Nadmiar jedzenia to w sumie nic przy tym, co moja teściowa zaczęła wyprawiać. Coraz częściej miały miejsce sytuacje, w których zaczęła zabierać mi bez pytania moje dziecko, nawet podczas karmienia, rzekomo, abym sobie odpoczęła. Nakupowała małej mnóstwo czapeczek i oczekiwała, że będę jej zakładać, mimo że był upał. Do tego doszło "odciążanie" nas w zakupach. Jak ostatnio teściowa wyskoczyła z majtkami i skarpetkami dla naszej trójki (tzn. również dla mnie), to nie wiedziałam, śmiać się czy płakać.

Nie jestem niewdzięczna

Agnieszka dobrze rozumie, czym jest otrzymywanie nadmiernych ilości jedzenia. Ma ten sam problem ze swoją teściową. – Wiem, że ona chce dobrze, ale ta jej nadopiekuńczość jest kłopotliwa, bo teściowa kupuje kaszki z cukrem, których ja swoim dzieciom nie daję, i potem jest problem, co z nimi zrobić. Albo słodkie jogurty czy ogromne ilości mięsa, chociaż staramy się je ograniczać. Zaczęłam już nadwyżki oddawać siostrze, wiem jednak, że to nie jest dobra taktyka, bo teściowa myśli, że my wszystko przejadamy. Tylko że do niej nie trafiają żadne argumenty, że wszystko mamy i nie potrzebujemy tyle jedzenia – mówi Agnieszka. Dodaje, że jakiś czas temu teściowa po cichu wsunęła pod wózek pierogi domowej roboty i zapomniała… o tym powiedzieć.

– Pierożki przez kilka dni leżały i kwitły pod pieluszkami, grzechotkami i kocykiem. Gdy zorientowałam się, że tam są, nadawały się tylko do śmieci.

Monika, która też skarży się na nadopiekuńczą i nadgorliwą teściową, denerwuje się, że ona i jej mąż są przez jego matkę traktowani jak dzieci. – Teściowa co jakiś czas kupuje nam ubrania, bo jej zdaniem jesteśmy zabiegani, zapracowani i na dorobku. Również dla mnie wyszykuje ciuchy z second handu, ale zwykle są to rzeczy nie w moim stylu, które zupełnie mi nie odpowiadają. Czasem chce mi też oddać swoje nieużywane ubrania… Bo kupiła gdzieś okazyjnie, ale to nie jej rozmiar, fason, itp. – opowiada Monika. – Regularnie dostajemy też kiczowate figurki w ramach prezentów.

Bywa, że teściowa swoim zachowaniem sprawia Monice przykrość. – Jakiś czas temu moje dzieci się rozchorowały. Lekarz uznał, że to typowa infekcja wirusowa, jak to w przedszkolu. Wypisał leki, które wykupiłam. Jednak teściowa uznała, że on na pewno się nie zna. Kupiła w aptece siatkę niepotrzebnych leków i zamówiła nam wizytę domową, kwestionując kompetencje pediatry, do którego chodzę z dziećmi od lat. Dziwnie się poczułam. A potem zaczęła się zastanawiać, co "mogłabym zrobić lepiej", żeby nasze dzieci nie chorowały. Serio, nie było to zbyt miłe.

Roksana, Agnieszka i Monika próbowały wpłynąć na mężów, by wywarli presję na swoich matkach, ale efekt był żaden – albo nie potrafili być stanowczy, albo… nic nie powiedzieli. Roksana: – Wiem, że mogę zostać uznana za niewdzięczną, ale ta sytuacja jest naprawdę męcząca, a ja nie mam pojęcia, jak ją rozwiązać, żeby teściowej nie urazić.

Psycholog Agata Pajączkowska z poradni Psychowskazówka przyznaje, że problem z wytyczaniem granic pojawia się wtedy, gdy małżonkowie potrzebują od teściowej pomocy – np. w opiece nad dziećmi, a jej "pomoc" zaczyna wykraczać poza to, co ustalone.

– Nie chodzi o to, by na siłę udowadniać sobie, kto ma rację, ale żeby między młodymi a teściową doszło do kompromisu. Każda ze stron musi na nowo odnaleźć się w nowej roli. Zawarcie związku małżeńskiego oznacza bowiem, że dwoje ludzi zaczyna tworzyć nową rodzinę i to oni stają się jej filarem. Udział osób trzecich nierzadko prowadzi do rozpadu małżeństwa. Często nawet bardzo udanego – mówi Pajączkowska.

– Teściowa powinna mieć swoje życie i pasje. Wówczas nie będzie miała czasu zajmować się życiem młodych.

Komentarze (158)