Namówili ją na dziecko. Teraz nie chcą zajmować się wnukami
– Rodzice namawiali mnie na dzieci, a kiedy już je urodziłam, nie garnęli się do pomocy. Mam żal – mówi 38-letnia Ewa. Dagmara i Iwona też nie mogły liczyć na wsparcie. – To rodzice są odpowiedzialni za swoje dzieci. Opieka ze strony dziadków nie wynika z obowiązku, a jedynie z dobrej woli - zaznacza psycholożka.
09.09.2023 07:00
Ewa i jej mąż długo zwlekali z powiększeniem rodziny, gdy jednak już się na nie zdecydowali, maluchy urodziły się rok po roku; chłopcy mają dziś pięć i cztery lata. – W moim przypadku chodziło o pracę. Zajmuję wysokie stanowisko, realizuję dużo projektów. Nie mogłam i też nie chciałam szybko zachodzić w ciążę. Lubię swoją pracę. Mój mąż podobnie – wyznaje 38-latka.
Także jej rodzice późno zdecydowali się na dzieci. Jednak kiedy byli już po 70., coraz bardziej doskwierał im brak wnuków. – Kładli mi do głowy, żebym nie brała z ich przykładu, bo im później ma się dzieci, tym podobno trudniej. Powtarzali, że dzieci są dla młodych. Wywierali straszną presję – przyznaje Ewa.
Dziś nie pamięta już, czy ze strony jej rodziców padła deklaracja, że pomogą przy wnukach. Liczyła na to, było to dla niej naturalne. – Oboje na emeryturze, siedzą w domu. Są sprawni. Tak bardzo chcieli mieć wnuki, a jestem jedynaczką – wyjaśnia. Okazało się jednak, że dziadkowie nie zamierzali zostać pełnoetatowymi dziadkami, mimo że mieszkają w tym samym mieście.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
– Odwiedziny, telefony tak, ale już zostać z którymś z chłopców na parę godzin to zawsze był problem. Najgorzej było, jak wróciłam do pracy. Dzieci nie chodziły jeszcze do przedszkola. Liczyliśmy na moich rodziców, ale powiedzieli mi wprost, że nie czują się na siłach, żeby zajmować się wnukami. Drudzy dziadkowie mieszkają za granicą. Ostatecznie zapisaliśmy synów do żłobka - opowiada kobieta.
Ewa nie kryje, że ma do swoich rodziców żal. – Myślałam, że inaczej będzie to wyglądać.
Dagmara usłyszała od swojej mamy, że od czasu do czasu może jej pomóc, ale na więcej niech nie liczy. – Przyznaję, moja mama wciąż pracuje na pół etatu, dorabia sobie szyciem, stara się być aktywna. Kocha wnuczkę, ale nie wiem, może jest zmęczona opieką? Mojemu bratu praktycznie wychowała dwoje dzieci. Nie cieszy mnie, że akurat na mnie wypadło, ale co mogę zrobić? Trochę mi przykro, ale w sumie ona też ma prawo żyć, a nie tylko być darmowym punktem opiekuńczym – przyznaje.
"Każdy robi, jak mu wygodnie"
Pani Anna, lat 82, matka dwóch dorosłych synów i babcia czterech wnuków, zajmowała się skrzętnie całą szóstką – oczywiście na różnych etapach życia – i jak wyznaje, nie umiałaby odmówić pomocy. Nawet teraz, choć ma dużo mniej sił i energii niż dawniej. – Mam jednak koleżanki, które nie chcą zajmować się wnukami. Mówią, że nie czują się na siłach albo mają swoje sprawy, pracę, zainteresowania. Ja bym tak nie mogła, ale nie oceniam. Każdy robi, jak mu wygodnie – uważa.
Dominika Urbańczyk, psycholożka Poradni Zdrowia Psychicznego HARMONIA Grupy LUX MED, podkreśla, że trzeba liczyć się z tym, że dziadkowie mogą odmówić pomocy przy wnukach. – Posiadanie dzieci to decyzja nas, rodziców i to tylko my za nasze dzieci jesteśmy odpowiedzialni. Nie możemy tym obarczać innych ludzi. Jeśli rodzina chce nam pomóc, to świetnie, nie można jednak w 100 proc. zakładać, że będziemy mieć zapewnioną opiekę nad naszymi dziećmi ze strony dziadków – podkreśla.
Sytuacje bywają różne i dużo racji ma pani Anna. Czasem dziadkowie są starsi, schorowani, brakuje im sił, niedomagają. Czasem boją się, że sobie nie poradzą. A czasem chcą wreszcie odetchnąć, nacieszyć się życiem, znaleźć czas na swoje pasje, czyli na to, na co wcześniej brakowało czasu.
– Przekonanie, że dziadkowie są do naszej dyspozycji, wynika z kultury i tradycji. Dawniej często żyło się w domach wielopokoleniowych, w których opieka nad wnukami była czymś naturalnym, zwłaszcza że dziadkowie byli na miejscu – mówi psycholożka.
Ale czasy się zmieniły. Pojawiły się nowe możliwości dla seniorów – uniwersytety trzeciego wieku, darmowe zajęcia, spotkania, kluby. Mama Dagmary szyje ubrania, trenuje jogę, chodzi z kijkami. – Ona to na serio nie ma czasu dla wnuczki – zauważa Dagmara.
Z drugiej strony, jak zwraca uwagę psycholożka Dominika Urbańczyk, społeczeństwo się starzeje, dzieci rodzą się coraz później. – Jesteśmy coraz starszymi rodzicami, więc nasze wnuki mają coraz starszych dziadków – zaznacza specjalistka. – Jeśli dawniej ok. 20-letnia kobieta zostawała matką, to babcia miała ok. 40 lat. Teraz coraz częściej 40-latki rodzą swoje pierwsze dzieci – dodaje Urbańczyk.
Rozwiązanie: właściwa komunikacja
Warto pochylić się nad argumentem dotyczącym obawy starszego pokolenia, czy poradzi sobie przy wnukach. Iwona usłyszała od swojej matki, że "wszystko już pozapominała, jak to jest przy małych dzieciach, są nowe zasady, których ona nie zna". – Zaczęła zajmować się wnukami dopiero, jak podrosły. Dobre i to – twierdzi kobieta.
Bywa też, że rodzice nie chcą, aby dziadkowie wtrącali się w wychowanie. – Chodzi o różnice międzypokoleniowe. Wielu dziadków ma inne podejście do wychowywania dzieci niż współcześni rodzice. Np. w niektórych domach obowiązuje zakaz oglądania telewizji czy jedzenia słodyczy. Jest wychowanie Montessori. Czasami starsze pokolenie nie jest w stanie tego wszystkiego zrozumieć i zaakceptować. Woli wychowywać "po swojemu", a młodzi się na to nie godzą – zauważa psycholożka Dominika Urbańczyk.
Jak więc dogadać się z dziadkami? – Wszystko załatwimy właściwą komunikacją – odpowiada Dominika Urbańczyk. – Jeśli podejmiemy decyzję, że chcemy mieć dzieci, musimy mieć świadomość, że to nasz obowiązek, nie dziadków. Możemy rozmawiać o pomocy, poprosić o nią, ale wychowaniem nie można nikogo obarczać. Warto powiedzieć: "Będzie mi miło, jeśli mi pomożesz, chcę, żebyś uczestniczył/a w życiu naszego dziecka". To może być początek rozmowy.
- Widzę, że czasem rodzice nie mówią wprost, że potrzebują pomocy. Albo że po prostu chcieliby wyjść z domu czy odpocząć. Liczą, że dziadkowie się domyślą, wezmą wnuki do siebie, a gdy tak się nie dzieje, czują żal i rozgoryczenie. Dlatego zawsze powtarzam: komunikujmy się ze sobą i mówmy wprost o swoich potrzebach - podsumowuje.
Ewa Podsiadły-Natorska dla Wirtualnej Polski