"Napisał do mnie i przyjechał w maseczce". Ala najpierw poznała Maćka, później go zobaczyła
Przyjaciółka Alicji wrzuciła ich wspólne zdjęcie do relacji na Facebooku. Maćkowi fotka wystarczyła, by stracił głowę dla 29-latki i po 5 dniach odwiedził ją – w maseczce zasłaniającej pół twarzy. Co by było, gdybyśmy na takiej podstawie zaczęli teraz dobierać się w pary?
08.05.2020 | aktual.: 08.05.2020 20:36
Ala od jakiegoś czasu jest singielką. Wieloletni partner zniknął z jej życia, a ona zaczęła powoli rozglądać się za kimś nowym. Niestety, kilka razy już się sparzyła. Mężczyźni, których spotykała, świetnie wyglądali, ale cóż z tego, gdy po kilku randkach okazywało się, że stały związek jest ostatnim, czego pragną. Pandemia koronawirusa zastała Alę w samotności. 29-letnia warszawianka nie spodziewała się więc żadnych zwrotów akcji w swoim życiu miłosnym. Aż do teraz. Po tym, jak przyjaciółka pokazała ją znajomym z Facebooka, na horyzoncie pojawił się Maciej.
Randka po 5 dniach
– Napisał do Marty i zapytał: "Co to za koleżanka?". Odpowiedziała mu, że się przyjaźnimy i nikogo nie mam. Bo pewnie pytał, czy jestem wolna, czy nie – śmieje się Ala. – Marta zaczęła mnie bardzo reklamować, jaka to jestem super. Chłopak wkręcał się coraz bardziej i w końcu mu powiedziała, że może nas poznać "po tej pandemii" – dodaje.
Maciek nie chciał jednak czekać. Pod koniec kwietnia wysłał Ali zaproszenie do grona znajomych, które ona przyjęła. Kilka godzin później dostała wiadomość. Od słowa do słowa złapali kontakt. Umówili się na spacer. Maciek stanął w drzwiach Ali. W maseczce. – Ja byłam wtedy bez, więc mógł mnie zobaczyć, a ja jego nie. Poszliśmy do parku, gadaliśmy z godzinę – na takie neutralne tematy – wspomina 29-latka.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Historie inspirujących kobiet
Kiedy zdjął maseczkę…
Zbliżała się majówka i Maciek wyszedł z inicjatywą, żeby spędzili ją razem. – Powiedział: wybierzmy sobie jakieś miejsce niedaleko Warszawy. 1-go pojechaliśmy do Nieborowa. Następnego dnia zabrał mnie już na Mazury – opowiada Ala. W trakcie tych wypadów nadal nie miała okazji ujrzeć twarzy Maćka. Maseczkę zdjął dopiero po powrocie w jego mieszkaniu.
– Mogłam go w końcu zobaczyć – zaczyna niepewnie Alicja. Gdy dopytuję, co sobie pomyślała, chwilę się waha. – Zupełnie inaczej go sobie wyobrażałam – mówi wreszcie.
– W tej sytuacji zadziałała magia tajemniczości. To fajne. Poznajemy się od tej drugiej strony, gdy stawiamy na to, że dobrze nam się ze sobą rozmawia – tak nową relację Ali komentuje psycholog Zuzanna Butryn. – Zresztą wiele kobiet dobiera partnerów np. dlatego, że są dla nich autorytetem, inspirują, opiekują się nimi, po prostu są dobrymi ludźmi. Ważne jest, by mieć bardzo świadome podejście do tego, czego się oczekuje.
Szukanie bliskości
Na początku ogólnokrajowej izolacji o spotkaniach i wzajemnym ocenianiu wyglądu musieli zapomnieć klienci agencji matrymonialnej Berkeley International. Jej dyrektor zarządzająca Agata Igras przekonuje mnie jednak, że to nie był dla nich problem. Wręcz przeciwnie – dziś do agencji zgłasza się więcej osób niż przed pandemią. W większości to kobiety. – Ludzie w izolacji mają nagle więcej czasu, żeby odkryć siebie, porozmawiać z samymi sobą i zwrócić uwagę, jak tak naprawdę wygląda ich życie pozbawione "efektów specjalnych" – mówi.
– Nie ma intensywnego życia towarzyskiego, które prowadzi się poza domem. Jesteśmy tylko my, w czterech ścianach. Nawet jeśli jest się osobą, która ma szerokie grono znajomych, to jest pozbawiona tej jednej, najbliższej, z którą może dzielić ten trudny dla nas wszystkich czas – stwierdza. Teraz jednego dnia do Igras potrafi odezwać się 30 osób.
Kwarantannowe pary
– W czasie kiedy było najtrudniej, pomagały komunikatory. Część osób nie chce się w ten sposób spotykać, ale dla innych to nie była żadna przeszkoda, bo przynajmniej znalazł się czas na rozmowę – zaznacza ekspertka. – A rozmowa jest podstawą każdej udanej relacji. Była więc szansa poczuć, czy z takiej znajomości może wyniknąć coś więcej – uważa.
Agata Igras uprzedza moje pytanie o związki rozpoczęte podczas pandemii. Jak się okazuje, od chwili zgłoszenia się, przez spotkanie, aż do momentu, kiedy ktoś decyduje się na współpracę i kogoś spotka, mija niekiedy pół roku. – Ale owszem, mam połączenia "kwarantannowe" w wersji online – przyznaje. Takie pary mają też kontakt wideo. – Wszystko jest dobrze, ale jeszcze się nie spotkały i wciąż czekają na weryfikację w prawdziwym życiu – wyjaśnia specyfikę relacji specjalistka.
Odważniejsi chodzą na spacery po lesie, gdzie można już zdejmować maseczki. Moja rozmówczyni nie ukrywa, że łatwiej podjąć decyzję, w jakim kierunku pójdzie znajomość, gdy zobaczy się czyjąś mimikę i postawę. U par, które tylko się słyszały, Igras wyczuwa zaś pewną niecierpliwość.
Dajmy szansę
Według psycholog Zuzanny Butryn, nieoglądanie się przez dłuższy czas na początku znajomości, to nic złego. – Często zwracamy na kogoś uwagę ze względu na wygląd. To pierwszy sygnał, który do nas dociera i często definiuje relację. Natomiast zauważam wśród swoich pacjentów pewną zależność – jeśli wcześniej mamy kontakt telefoniczny, czy z kimś piszemy, tym mniej ważne jest później, jak ta osoba wygląda – mówi.
Butryn jest przekonana, że to naprawdę kwestia drugorzędna, gdy między ludźmi wytworzy się "klej" w postaci wspólnych zainteresowań i wartości. – I to zostanie, gdy zdejmiemy maski – sądzi. – Gdy teraz spotykamy się na spacery, dostajemy też mniej bodźców, które często są dystraktorem. Mam wrażenie, że ludzie, zarówno w nowych relacjach, jak i tych, które trwają od dawna, mogą bardziej skupić się na drugiej osobie – dodaje.
Dlatego specjalistka zakłada, że pandemia właśnie tego nas nauczy: dogłębnego poznania człowieka, w którym zakochamy się z innych powodów, aniżeli wygląd.
Za wcześnie mówić, czy Ala i Maciek zostaną parą. Wciąż jednak mają ze sobą kontakt. – Dwa razy był u mnie. Nie było żadnych pocałunków. Przytuliliśmy się na "do widzenia". Mówiąc szczerze, polubiłam to. Na pewno Maćka nie skreślam – kwituje Alicja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl