Natasza Socha i kobiety ciężkich obyczajów
Trudno utożsamiać sobie prababcię z elegancką kurtyzaną. Z romansami i bawieniem się mężczyznami łatwiej skojarzyć młodą dziewczynę. Trzy pokolenia dzielące bohaterki książki "Kobiety ciężkich obyczajów", trzeciej części serii "Matki, czyli córki", to mieszanka emocji, wydarzeń i kobiecych rozterek. Ile wspólnego ma przedwojenna kurtyzana ze współczesną dziewczyną, która decyduje się na formę sponsoringu? Czy każdy facet ma skłonność do zdrady? Na te i inne pytania odpowiada Natasza Socha.
Magda Pomorska: Profesja prostytutek od wieków kojarzy się z kontrowersjami. Bohaterka książki, Luiza, ma te kontrowersje wzbudzać? Skąd pomysł na takie losy?
Natasza Socha, autorka książki "Kobiety ciężkich obyczajów": Kiedy wymyślałam książkę, nie wiedziałam jeszcze, w jakim kierunku potoczą się losy poszczególnych kobiet. Bardzo często kolejne drzwi otwierają się w trakcie pisania. Zbierając materiały do "Hormonii" pojechałam do Amsterdamu, tam, dokąd udaje się moja bohaterka. I podczas zwiedzania jednego z muzeów natrafiłam na wystawę "Erotyki na przestrzeni dziejów". W jednej z gablot leżały wizytówki i karneciki prostytutek z różnych epok. Na jednej było napisane po francusku: Luiza, higienicznie i dyskretnie. I od razu wiedziałam, że właśnie taka kobieta musi zostać jedną z bohaterek mojej serii. W ten sposób "narodziła" się książkowa Luiza vel Kwiryna. A później okazało się, że to właśnie ona miała największy wpływ na losy innych kobiet.
Pokazujesz przemianę grzecznej Kwiryny w "dyskretną i higieniczną" Luizę. Czy każda prostytutka przechodzi te etapy z grzecznej w wyuzdaną?
Nie wiem, czy każda, ale kiedyś rozmawiałam z kobietą, która profesjonalnie zajmowała się "uwodzeniem" bogatych mężczyzn i ona zdradziła mi, że tak naprawdę musi odgrywać różne role. W zależności od tego, czego oczekuje od niej klient, musi być albo wyuzdana, albo skromna. Albo pewna siebie, albo potulna. To jaka ma być, zależy od tego, czego mężczyzna nie ma w domu, a podświadomie o tym marzy.
Kunegunda nie mogła wybaczyć córce jej zajęcia. Ale czy powinna zareagować inaczej? W końcu zamiast oddawać ciało, Kwiryna mogła zarabiać inaczej na życie i swoje przyjemności.
Podejrzewam, że każda matka zareagowałby podobnie. Kwiryna miała zostać pielęgniarką, została luksusową damą do towarzystwa. Dla jej matki to był cios i trudno jej się dziwić. Z drugiej strony najgorsze było to, że nawet nie próbowała zrozumieć swojej córki, w jakikolwiek sposób odpowiedzieć sobie na pytanie dlaczego? A przecież tak naprawdę było w tym sporo jej winy.
Kira, prawnuczka Kwiryny/Luizy, odziedziczyła po niej nie tylko różne kolory tęczówek oczu, ale i zawiłe relacje z mężczyznami. Czy można powiedzieć, że w życiu przejmujemy od naszych babek i matek pewne skłonności?
Podobno geny wpływają aż w sześćdziesięciu procentach na naszą osobowość. Udowodniono, że cechy charakteru i temperament są dziedzicznie i to najczęściej w co drugim lub co trzecim pokoleniu. Na pewno dziedziczymy zdolności i talenty, a także skłonność do dysleksji i jąkanie. Ale jak się okazuje, również obawy i lęki. Czytałam kiedyś o pewnym eksperymencie przeprowadzonym na myszach. Jakiś naukowiec rozpylał im zapach kwiatu wiśni, a potem traktował delikatnymi elektrowstrząsami. Po jakimś czasie wystarczyło rozpylić sam zapach kwiatu wiśni, by myszy czuły się nerwowe. I co się okazało? Identycznym rodzajem lęku na sam wiśniowy aromat reagowały kolejne pokolenia! Oczywiście ludzie to nie myszy, ale faktem jest, że po przodkach dziedziczymy o wiele więcej, niż zdajemy sobie z tego sprawę.
_
Kira wchodząc w relacje z najczęściej starszymi, żonatymi mężczyznami, którzy obsypywali ją prezentami i płacą za noce w hotelu, nawiązuje do współczesnego zjawiska sponsoringu. Czy przyćmiona chęcią zemsty, mogła nie zauważyć, że jest dziewczyną do towarzystwa?
Kirze wydaje się, że okręca sobie mężczyzn wokół palca i robi z nimi, co chce. Cóż, w zasadzie jest to prawdą, a ona sama nieźle się przy tym bawi. Do czasu jednak, kiedy jeden z nich nie nazywa sprawy po imieniu i nie oznajmia jej, że tak naprawdę jest tylko luksusową dziwką, która sypia z innymi w zamian za różne przyjemności. Kiedy dodatkowo dowiaduje się, czym zajmowała się jej prababcia, zaczyna coraz gorzej czuć się z tym, co robi. Po raz pierwszy dopadają ją wyrzuty sumienia i pytanie kto kim tak naprawdę tu rządzi?
W serii "Matki, czyli córki" obraz mężczyzn pod względem wierności nie rysuje się zbyt dobrze. Józef zdradził Konstancję, Adam porzucił Kalinę, Kira odhaczała kolejnych żonatych w łóżku, a nawet Kosma o mało nie uległ byłej żonie, będąc w związku z Kaliną. Tak to jest też w życiu, że płeć brzydsza ma problem z wiernością?
Podobno człowiek z natury nie jest monogamistą. I to dotyczy obu płci. To, że żyje zazwyczaj w jednym związku, wynika z pewnych norm społecznych, do których jesteśmy od urodzenia przyzwyczajani. Poza tym tak jest wygodniej z punktu widzenia prawa. Ale czy naprawdę nikt z nas chociaż raz w życiu nie pomyślał, co by było gdyby? W książce padają takie zdania: "Dlaczego mężczyźni tak chętnie zdradzali swoje żony? Dla seksu? Tego lepszego, ciekawszego, tego, którego nie wypada robić z własną partnerką, bo przecież ona jest 'lepsza'? Bo nie mieli do końca życia ochoty jeść lodów czekoladowych i kusiło ich, by chociaż raz spróbować nowego smaku? Bo zdrada podnosiła ich ego i pokazała im, że znowu wrócili do gry? Bo żona i jej trucie przyprawiała ich o ból głowy, a najlepszą aspiryną okazała się inna kobieta?" Niech każdy sam sobie odpowie – dlaczego?
W końcu jednak 20-parolatka dostała nauczkę. Czy to nadzieja na to, że są faceci, którzy będą wierni jednej kobiecie i ani myślą o skoku w bok?
Myślę, że nad zdradą można umieć zapanować. Postawić na szali wszystkie za i przeciw, i przekonać się, co nam zostanie, jeśli zdecydujemy się na oszustwo. Kordian, mężczyzna, którego Kira pragnie za wszelką cenę zdobyć, mówi: "Jeśli kogoś kochasz naprawdę, to bardziej myślisz o nim, niż o sobie. I ja, zaplątany myślami o tobie, nagle wyobraziłem sobie, jak poczuje się Anna. Jak bardzo ją zranię, tylko dlatego, że na chwilę o niej zapomnę. I czy ta chwila naprawdę jest tego warta?".
Motyw wybaczania mocno rysuje się w trzecim tomie serii. W każdej rodzinie są waśnie i spory, które nieraz ciągną się latami. Czy jest przepis na to, jak wybaczyć skutecznie i prosto?
Colin Tipping, brytyjski terapeuta, napisał książkę "Radykalne Wybaczanie", która niespodziewanie stała się mega bestsellerem. Podobno ludzie zafascynowani książką wracają do księgarni, by zakupić kilka kolejnych egzemplarzy i sprezentować je rodzinie i znajomym. Powód? Autor udowadnia, że złość, która siedzi w człowieku nieustająco go blokuje, hamując tym samym wewnętrzną harmonię. Ból, złość, urazy powodują, że nasze życie jest smutne, a my sami wiecznie sfrustrowani. Nie jest łatwo wybaczyć drugiej osobie, która nas zraniła, nie jest też łatwo pierwszemu wyciągnąć rękę. Niektórzy potrzebują lat, żeby zapomnieć lub żeby żal drastycznie się zmniejszył. Ale chyba każdy moment jest dobry, by zakopać topór wojenny. Dla własnego, psychicznego dobra.
Podsumujmy te babskie trudne relacje. O czy muszą pamiętać same kobiety, a o czym mężczyźni w ich otoczeniu?
Kobiety powinny pamiętać o tym, że ich świat nie zamyka się w momencie wyjścia za mąż. Że nadal można rozwijać swoje pasje, mieć hobby i małe tajemnice. Być sobą, nawet jeśli większą część nas samych oddajemy rodzinie. Trzeba kochać siebie i nie pytać za każdym razem faceta, czy na pewno powinnyśmy kupić tę sukienkę. Ważne są nawet małe wybory i maleńkie decyzje. Każda z nas jest indywidualnością i niezależnym bytem. Nie wolno dać się stłamsić codzienności. A o czym powinni wiedzieć panowie? Że "Kobieta jest arcydziełem wszechświata". To nie ja. To Gotthold Ephraim Lessing, niemiecki pisarz epoki Oświecenia, z którym absolutnie i całkowicie się zgadzam.