Blisko ludziNauczyciele odchodzą z zawodu. "Mamy dość"

Nauczyciele odchodzą z zawodu. "Mamy dość"

Mimo licznych strajków i akcji społecznych praca w zawodzie nauczyciela nadal nie jest atrakcyjnym zajęciem. Początkujących stażystów przybywa co roku zaledwie kilka procent, a ci, którzy są dłużej w zawodzie, coraz częściej decydują się rzucić dziennik w kąt i poszukać dla siebie innego zajęcia. Tak zrobiła np. Mirosława Joanna Marzec.

Nauczyciele często pracują kilkadziesiąt lat w tej samej szkole
Nauczyciele często pracują kilkadziesiąt lat w tej samej szkole
Źródło zdjęć: © East News
Klaudia Stabach

10.06.2021 18:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Liczba nauczycieli systematycznie spada i obecnie wynosi ok. 520 tysięcy. Związek Nauczycielstwa Polskiego informuje, że tylko w ubiegłym roku z zawodu odeszło prawie 10 tysięcy osób. To dużo w porównaniu z poprzednimi latami. Dla przykładu w samej Małopolsce zrezygnowało z pracy tysiąc osób, czyli dwa razy więcej niż rok wcześniej. Tegoroczne liczby mogą być na podobnym, a nawet wyższym poziomie.

Analizy trwają, ale już teraz Związek Nauczycielstwa Polskiego mówi wprost, że obserwuje, że z roku na rok odchodzi z zawodu coraz więcej nauczycieli - zarówno wśród młodych, jak i tych, którzy osiągnęli wiek emerytalny. – Zauważyliśmy trend dwa lata temu, a w ubiegłym roku znacząco się nasilił. Obecnie często słyszymy od nauczycieli, że po prostu nie chcą dłużej pracować w szkole – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta rzeczniczka prasowa ZNP, Magdalena Kaszulanis.

Związek zakończy liczenie dopiero jesienią. – Ci, którzy zdecydowali się nie wrócić do szkoły po wakacjach, musieli złożyć dokumenty do 31 maja, aby uwzględnić trzymiesięczny okres wypowiedzenia. Termin już minął, ale z doświadczenia wiemy, że czasem coś może się zmienić, np. niektórzy dyrektorzy wyproszą nauczycieli, aby jeszcze nie rezygnowali – wyjaśnia Magdalena Kaszulanis.

Marcin Korczyc, prezes fundacji Ja, Nauczyciel przyznaje, że zna osobiście pedagogów, którzy stosunkowo szybko zrezygnowali. – Dziś pracują np. charakterze kuriera. Mocniejsi próbują sił w reklamie, dziennikarstwie – dopowiada. – Jednak jeśli ktoś przepracuje kilkanaście lat w szkole, to o wiele trudniej jest mu zdecydować się na odejście. Specyfika naszego zawodu polega na tym, że większość z nas zaczyna tuż po studiach i zostaje niekiedy w tej samej placówce nawet przez kolejnych trzydzieści lat. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w międzyczasie nie możemy liczyć na regularne podwyżki, realny awans. Sufit w szkole jest bardzo nisko. O prestiżu nie wspominając – tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta.

Zdeterminowani do zmian

Decyzję o porzuceniu pracy w szkole podjęła Małgorzata, wrocławska matematyczka z 16-letnim stażem.– Mam dość. Powtórzę to raz jeszcze: Mam dość – tłumaczy stanowczym głosem. – Jestem sfrustrowana i przemęczona. Od razu zaznaczę, że nie chodzi mi o samą pracę z dziećmi, bo nauczanie jest moją pasją, tylko o ułomny system, w którym czuję się uwięziona – dodaje.

- Edukacja zdalna wywróciła moje życie do góry nogami. Wszystko spadło na barki nauczyciela. Musiałam sama zadbać o swoje miejsce pracy w domu, główkować, jak efektywnie uczyć przez internet i cierpliwie odpisywać na wiadomości od uczniów, którzy potrzebowali pomocy o różnych porach dnia. Czułam się przytłoczona i bezradna – wspomina.

Małgorzata nie ukrywa, że miała stany depresyjne i pewnie byłoby z nią dzisiaj jeszcze gorzej, gdyby nie przypadkowa rozmowa ze szwagierką. – Zapytała, dlaczego nie zmienię pracy. W pierwszej chwili popukałam się w czoło, ale jej sugestia zaczęła we mnie kiełkować i dzisiaj wiem, że chcę spróbować znaleźć nowe zajęcie, bo zwariuję. Słyszałam, że w czasie pandemii mnóstwo osób zdecydowało się przebranżowić. Jestem w tej grupie – opowiada. – Gdybym mieszkała w małym miasteczku, to może byłoby mi trudniej, ale we Wrocławiu chyba nie będzie tak źle? Ostatecznie mogę iść na kasę do supermarketu – dodaje z uśmiechem.

Pomysł może być racjonalny, biorąc pod uwagę zarobki. W 2021 roku wynagrodzenie nauczyciela stażysty wynosi 2949 zł brutto, kontraktowego 3034 zł, mianowanego 3445 zł, a dyplomowanego 4046 zł. Dla porównania obecnie pensje osób zatrudnionych na stanowisku sprzedawcy-kasjera na pełny etat wahają się – w zależności od lokalizacji – od 3250 zł do 4300 zł brutto.

Jednak nauczyciel nie jest przekreślany również w innych branżach. – Na pewno najłatwiej będzie anglistom i wszystkim z wykształceniem ścisłym, ponieważ takich pracowników poszukują międzynarodowe korporacje. Poloniści też powinni uwierzyć w swoje siły, bo często oprócz wykształcenia liczą się także umiejętności, a tych nie brakuje nauczycielom. Potrafią pracować z grupą, pod presją czasu, rozwiązywać nagłe problemy – wylicza Magdalena Kaszulanis.

Doskonałym przykładem jest Mirosława Joanna Marzec, polonistka z Lublina, której zostały jeszcze dwa tygodnie pracy w szkole. – Przechodzę na wcześniejszą emeryturę. Z tego, co się orientowałam, dostanę 1500 zł. Nie byłabym w stanie przeżyć za to, bo sama rata kredytu, który wzięłam na długie lata, wynosi właśnie półtora tysiąca – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.

Mirosława na szczęście już sześć lat temu zaczęła stawiać sobie drugą nogę finansową. – Nadal edukuję, ale teraz w zakresie zdrowego stylu życia. Nie potrzebowałam specjalistycznego wykształcenia. Byłam zmotywowana i wszystkiego się nauczyłam. Ta praca daje mi radość, swobodę oraz większe zarobki niż w oświacie – zapewnia Mirosława Joanna Marzec.

Brakuje młodych w zawodzie

Kwestia pieniędzy może zniechęcić do rozpoczęcia pracy w szkole, ale to niejedyny powód, który wskazują młodzi nauczyciele. – To nie jest atrakcyjny zawód dla młodego człowieka. Skala nadzoru i kontroli na co dzień jest tak ogromna, że czasem zakrawa na praktyki ocierające się o mobbing z prawnego punktu widzenia. To paradoks. Trzeba mieć charakter i odpowiednie kompetencje, żeby czuć się swobodnie i potrafić np. wejść w rzeczową polemikę z dyrektorem. Obronić się - wyjaśnia Marcin Korczyc z Fundacji Ja, Nauczyciel.

Wśród nauczycieli przebijają się pesymistyczne nastroje, ale Ministerstwo Edukacji i Nauki twierdzi, że nie ma powodów do zmartwień. W ubiegłym roku szef MEiN przyznał, że liczba pedagogów spada, ale i tak o wiele szybciej zmniejsza się liczba uczniów w Polsce.

Minister nie wziął wtedy pod uwagę jednego istotnego czynnika, który może doprowadzić do naprawdę fatalnej sytuacji za kilka lat, czyli luki pokoleniowej. Średnia wieku nauczyciela wynosi dziś 45 lat i nic nie wskazuje na to, żeby miała się zmniejszyć. Początkujących stażystów jest co roku zaledwie kilka procent (W 2017/2018 r. stanowili 4,4 proc. ogółu).

- Średnia wieku w zawodzie nie spadnie, dopóki nie odczarujemy wizerunku nauczyciela w oczach społeczeństwa. Na pewno dobrym krokiem będzie odsunięcie edukacji jak najdalej od świata polityki. Parlamentarzyści, pod przykrywką wprowadzania zmian w systemie, dzielą rodziców i nauczycieli. Różnicują. To przekłada się na codzienną współpracę i sprawia, że rodzice stają się roszczeniowi, a nauczyciele sfrustrowani. Tymczasem każdy powinien mieć zaufanie, że oddaje dziecko pod opiekę świetnego specjalisty, który jest wypoczęty, w dobrej kondycji i ma rozwojowy pomysł na każdy dzień. Tego wymaga nasz zawód - puentuje Marcin Korczyc.

Komentarze (415)