Liczyła każdy grosz. Dopiero po śmierci wyszło na jaw, jak żyła

Krystyna Feldman to jedna z najbardziej charyzmatycznych postaci polskiego teatru i filmu. Choć dla wielu widzów pozostanie niezapomnianą "babką Kiepską", to zaledwie mały wycinek jej dorobku. Aktorka odeszła 18 lat temu, 24 stycznia 2007 roku, w wieku 91 lat.

Krystyna Feldman zmarła 24 stycznia 2007 roku w wieku 91 lat
Krystyna Feldman zmarła 24 stycznia 2007 roku w wieku 91 lat
Źródło zdjęć: © AKPA
Agnieszka Woźniak

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski: Krystyna Feldman to postać, która wciąż wzbudza ogromne emocje. Jak to się stało, że zdecydował się pan napisać książkę o jej życiu i karierze?

Ryszard Abraham, autor książki "Krystyna Feldman. Niekiepska babka": To było w zasadzie nieuniknione. Krystyna Feldman fascynowała mnie od dawna, ponieważ pochodzę z Wielkopolski, gdzie legenda Feldman jest wciąż żywa. Z jednej strony była ikoną polskiego teatru i filmu, a z drugiej aktorką dla wielu niesłusznie kojarzoną jedynie z postacią Rozalii Kiepskiej. Chciałem pokazać pełne spektrum jej życia – zarówno zawodowego, jak i prywatnego. To była kobieta z charakterem, której historia zasługuje na o wiele więcej niż serialowe szufladkowanie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Krystyna Feldman

Powiedział pan, że Feldman miała charakter. Jak to wpływało na jej życie zawodowe?

Pani Krystyna była osobą, która nie bała się stawiać na swoim. Jeśli coś jej nie odpowiadało – czy to warunki pracy, czy decyzje reżysera – potrafiła bez wahania zmienić teatr. Przenosiła się ze wschodu na zachód, z południa na północ, szukając miejsca, gdzie będzie mogła rozwijać się artystycznie. Jednym z takich momentów była sytuacja w Szczecinie, gdzie planowana zmiana dyrektora teatru zakończyła się dla niej rezygnacją z pracy, zanim nowy dyrektor na dobre się rozgościł. Podobna historia wydarzyła się w Opolu – tam z kolei chodziło o niespełnione obietnice związane z repertuarem, warunkami mieszkaniowymi i finansami.

Miała reputację niepokornej?

Nie była osobą, która łatwo się podporządkowuje. Ale to właśnie ten upór sprawił, że przez całe życie pozostała w zgodzie z własnymi wartościami i wizją sztuki. Można powiedzieć, że Feldman była artystką z krwi i kości, co widać nie tylko w jej decyzjach zawodowych, ale też w jej rolach.

Jaką miała opinię w środowisku aktorskim?

Krystyna Feldman była wymagająca, zarówno wobec siebie, jak i innych. Ci, którzy traktowali swój zawód poważnie, szanowali jej podejście i czerpali z jej doświadczenia. Ale były też osoby, które miały z tym problem – zwłaszcza młodzi aktorzy, którzy nie byli dostatecznie przygotowani do swoich ról. Pamiętam, jak opowiadano mi, że gdy aktor przychodził na próbę bez znajomości tekstu, potrafiła ostro to skomentować. Nie chodziło o upokorzenie, ale o szacunek do pracy i wspólnego wysiłku. Sama zawsze była perfekcyjnie przygotowana, więc wymagała tego samego od innych. To była kwestia szacunku do zawodu i do sceny.

Przez dużą część swojego życia utrzymywała się głównie z pracy w teatrach. Żyła skromnie?

Tak, i to przez znaczną część swojego życia. Na przykład przez ponad 50 lat mieszkała w wynajmowanych pokojach, hotelach czy garderobach teatralnych. Nie miała własnego mieszkania, bo była zmuszona do częstych przeprowadzek – Szczecin, Opole, Jelenia Góra, Nowa Huta, Łódź, Poznań. Co ciekawe, nawet będąc uznaną aktorką, nie była przyzwyczajona do rozrzutności i oszczędzała każdy grosz. Dużo wydawała na pomoc swojej matce, którą wspierała aż do końca jej życia.

Czy Rozalia Kiepska miała dużo z samej Krystyny Feldman?

Trochę tak. Pani Krystyna i Rozalia miały podobny wiek i specyficzne poczucie humoru. Ale tu podobieństwa się kończą. Feldman była osobą głęboko wierzącą i bardzo dbała o to, by jej postacie nie kolidowały z jej przekonaniami. Gdy scenariusz sitcomu ocierał się o kwestie religijne, potrafiła zaprotestować. Jednocześnie jednak postacią Rozalii w pewnym sensie zyskała nowy oddech kariery. Ludzie, którzy wcześniej jej nie znali, nagle zaczęli zapamiętywać jej nazwisko.

Ale czy ta rola nie zaczęła jej przeszkadzać? W książce wspomina pan, że była zmęczona byciem kojarzoną tylko z "babką Kiepską".

Sława Rozalii momentami przytłaczała. Feldman miała na koncie wybitne role teatralne i filmowe, a mimo to dla wielu pozostała tylko "babką Kiepską". Dochodziło do absurdów, gdy ludzie na ulicy wołali do niej: "Pani Kiepska, proszę się podpisać". Jednocześnie była na tyle profesjonalna, że nigdy nie odmawiała autografów.

W pewnym momencie chciała odejść z serialu. Powiedziała producentom: "Powiedzcie, że babka Kiepska wyjechała, tam gdzie nie kradną renty". Jednocześnie doceniała, że rola otworzyła jej drzwi do szerszej publiczności. Zawsze podkreślała jednak, że Rozalia to tylko jedna z wielu jej twarzy.

Rola babci Kiepskiej zatem okazała się przełomowa?

Zdecydowanie. Feldman mówiła, że nigdy by nie pomyślała, że to właśnie ta rola ją wprowadzi do świadomości widzów w całym kraju. Pamiętam, jak opowiadała o tym, że na początku miała pewne wątpliwości – traktowała sitcom jako coś mało poważnego. Rolę w nim przyjęła, aby podreperować swój budżet. Zapewne nie spodziewała się, że serial będzie miał taką oglądalność i przetrwa w ramówce wiele sezonów. W konsekwencji okazało się, że udział w tej produkcji zupełnie zmienił bieg jej kariery. Wcześniej grała głównie w teatrze, a w kinie epizody i role drugoplanowe. Jednak to właśnie postać babci Kiepskiej dała jej rozpoznawalność.

Po tylu latach grania głównie epizodów, nagle główna rola w filmie… Mowa oczywiście o Nikiforze. Czy to prawda, że przez całe życie przygotowywała się do roli Nikifora?

To brzmi jak legenda, ale jest w tym sporo prawdy. Przez całą karierę grała wiele ról męskich w teatrze. Była Staszkiem w "Weselu", wcześniej zagrała już chłopca w "Kwiecie paproci", Była nawet krawcem w "Poskromieniu złośnicy". Myślę, że te wszystkie doświadczenia były dla niej rodzajem przygotowania do stworzenia tej jednej, wybitnej kreacji w filmie ,,Mój Nikifor''.

Miała jakieś obawy?

Była zaskoczona, że reżyserzy postanowili zaproponować jej tę rolę. Choć miała ogromne doświadczenie w graniu ról męskich w teatrze, to jednak Nikifor był czymś większym – główną rolą w filmie, gdzie była na ekranie przez niemal cały czas. Reżyserowie – małżeństwo Krauze – przekonali ją, pokazując zdjęcia Nikifora i organizując próbne zdjęcia w charakteryzacji. Gdy zobaczyła, jak realistycznie wypada, nabrała pewności. Obawiała się, czy jako kobieta będzie w stanie wiarygodnie zagrać mężczyznę. Ale po premierze i reakcjach widzów wiedziała, że podjęła słuszną decyzję.

Rozmawiała Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Jesteśmy ciekawi twojej opinii. Wypełnij ankietę dotyczącą zdrowego stylu życia. Znajdziesz ją TUTAJ.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Krystyna Feldmanaktorkaświat według kiepskich

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (6)