Ksiądz wszedł na porodówkę. Pacjentka leżała bez majtek

- Źle to wspominam, to była tak intymna przestrzeń - wyjawiła Monika, przywołując z pamięci wędrówki księży po szpitalnym oddziale położniczym. Kobiet, które doświadczyły podobnych incydentów, jest o wiele więcej.

Kobiety opowiedziały o wizytach księży na porodówce
Kobiety opowiedziały o wizytach księży na porodówce
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Hukalo

15.05.2024 | aktual.: 15.05.2024 16:40

Kobiety, które leżały na oddziałach położniczych i były odwiedzane przez księży, zabrały głos. W rozmowie z portalem naTemat przywołały krępujące spotkania, do których dochodziło na porodówkach w różnych częściach Polski. Dla nich obecność duchownych była sytuacją, która nie powinna mieć miejsca.

"Nagle i niespodziewanie wszedł ksiądz, który chodził chyba po całym szpitalu. Niektóre z kobiet były na wpół rozebrane, karmiące piersią... Niektóre płakały, bo ich dzieci miały problemy zdrowotne. Zamurowało nas wszystkie" - opisuje jedno z wydarzeń Monika.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wtargnął na oddział i zaczął podawać rękę. Obraził się na odmowy

Rozmówczyni wspomnianego portalu podkreśliła, że nagłe pojawienie się księdza, było dla niej trudnym doświadczeniem, które pogorszyło jej ówczesny stan. Sam poród nie jest prosty, a nagłe pojawienie się księdza zaskoczyło wszystkie przebywające na oddziale pacjentki.

"Źle to wspominam, to była tak intymna przestrzeń i tak delikatny, trudny czas. No, ale... Kościół musi o sobie przypomnieć właśnie w tym momencie, abyśmy my, kobiety, nigdy o nim nie zapomniały" - komentowała kobieta w rozmowie z Anną Dryjańską.

Agnieszka leżała na jednej z warszawskich porodówek - tu również pojawił się ksiądz, który obraził się na kobiety odmawiające uściśnięcia dłoni.

"Podał wszystkim rękę (nie umywszy jej wcześniej). Pierwszy raz byłyśmy zaskoczone i na to nie zareagowałyśmy, ale za drugim powiedziałyśmy, że nie chcemy podawania rąk ze względu na zarazki i że w ogóle nie chcemy odwiedzin. Obraził się oczywiście, ale więcej nie zaglądał" - czytamy.

"Żadne z nich nie widziało w tym nic niestosowanego"

Rozmówczyni naTemat wspomniała, że w pewnym momencie z powodu komplikacji, musiała zostać przewieziona na wieloosobową salę porodową, gdzie cały dzień leżała podpięta pod KTG.

"Nie miałam na sobie majtek, koszula mocno mi się podwijała, ze względu na podpięte KTG, a ksiądz stał w drzwiach tej sali trzy metry ode mnie i urządzał sobie pogaduszki z... lekarką dyżurującą" - wyjawiła Agnieszka.

Dla kobiety przestrzeganie w tamtym momencie jakichkolwiek praw pacjentki, czy człowieka było zwyczajną fikcją.

"Żadne z nich nie widziało w tym nic niestosownego, że leżę nieopodal z odsłoniętym tyłkiem, przerażona tym, co dzieje się z moim dzieckiem. Poprosiłam pielęgniarkę, by okryła mnie kocem. Nie chciałam wchodzić w dyskusję z księdzem i lekarką, bo byłam w tym momencie zdana na jej łaskę i niełaskę" - mówiła była pacjentka warszawskiego szpitala w naTemat.

Później Agnieszka przyłapała duchownego na odprawianiu obrzędów nad jej dzieckiem, choć nie wyraziła na to swojej zgody. Ksiądz wtargnął na oddział dla noworodków, gdzie nie mogą przebywać nawet osoby z rodziny niemowlęcia. Kobieta przyznała, że wówczas bała się o bezpieczeństwo swojej pociechy. Bała się jednak złożenia skargi, bo sam duchowny przez cały personel szpitala, jak mówi, "był traktowany jak święta krowa".

© Materiały WP

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (244)