Nie wywołuj wilka z lasu. Polacy wolą nie mówić o pogrzebach
Ciałopozytywna influencerka Kaya Szulczewska wywołała gorącą dyskusję wokół tego, co wypada, a co nie przystoi na pogrzebach. Internauci zarzucili jej niestosowne zachowanie podczas pogrzebu ojca, ale Aneta Dobroch, mistrz świeckiej ceremonii pogrzebowej oraz Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego, nie widzą w tym nic złego.
Kaya Szulczewska zrelacjonowała ostatnie pożegnanie swojego taty i przy okazji wspomniała, jakie rajstopy ma na sobie. Internauci uznali, że przekroczyła wszelkie możliwe granice, bo w tak ważnym dla niej dniu nie powinna mówić o ciuchach, reklamować ich, fotografować się nad grobem zmarłego ojca i jeszcze dzielić się zdjęciami w sieci, robiąc z tego relację.
Influencerka nie kryła zaskoczenia reakcjami i próbowała wytłumaczyć, że miała prawo przeżywać żałobę na swój sposób, a krytykowanie jej w tym dniu było, delikatnie mówiąc, niestosowne.
Lepiej milczeć
Sytuacja pokazuje, że pogrzeb jest w Polsce tematem wrażliwym wręcz tabu. Potwierdza to Krzysztof Wolicki, prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego. – Ludzie nie chcą nawet słuchać o pogrzebach, bo automatycznie zaczynają przypominać sobie o śmierci, na którą większość z nas nie jest przygotowana. Spisanie testamentu u notariusza zajmuje kilka chwil, ale nadal niewiele osób decyduje się na ten krok, myśląc, że wtedy to już na pewno szybko umrze. Później nagle odchodzi, zostawiając rodzinę z szeregiem problemów – opowiada w rozmowie z WP Kobieta.
Wolicki zauważa, że przeważająca większość Polaków to katolicy, ale jednocześnie mało kto potrafi myśleć o śmierci tak, jak jest to zapisane w Piśmie Świętym. – To moment zakończenia życia doczesnego, ale początek życia wiecznego, który powinien być powodem do radości. W niektórych krajach, np. w Meksyku, zmarli bliskiego wyprawiają fiestę na jego cześć, bawiąc się, ale też oddając należyty szacunek. W ten sposób śmierć jest oswajana i traktowana jako element życia. Gdyby u nas ktoś na pogrzebie zamiast kondolencji złożył gratulacje, to prawdopodobnie dostałby w twarz – dodaje.
- Oczywiście trudno jest cieszyć się z odejścia rodziców czy małżonka, ale każdy powinien móc przeżyć ten moment w najbardziej dogodny dla siebie sposób. Jedni wolą w swoim sercu, a inni czują potrzebę podzielenia się chwilą np. w mediach społecznościowych. Chciałbym, aby każdy wybór był uszanowany i żebyśmy w końcu przestali narzucać innym, jak mają się zachowywać – uczula Wolicki.
Wtóruje mu Aneta Dobrach, mistrz świeckiej ceremonii pogrzebowej, do której dzwoni wiele osób rozczarowanych brakiem możliwości wplecenia osobistego elementu w pogrzeb kościelny. – Naprawdę można godnie i na różne sposoby pożegnać zmarłego. Ostatnio córka zmarłej zapytała, czy mogłaby zatańczyć na pogrzebie, bo mama uwielbiała oglądać jej występy. Czegoś takiego jeszcze nie organizowałam, ale zgodziłam się momentalnie. Wyszło pięknie, emocjonalnie, patetycznie. Ludzie byli wzruszeni, wiele osób nagrywało wyjątkową chwilę – wspomina w rozmowie z WP Kobieta.
Aneta Dobrach tłumaczy, że pogrzeb powinien być zorganizowany tak, jak życzyłby sobie zmarły. Dostosowanie się do zainteresowań czy charakteru pokazuje, że obdarzamy go dużym szacunkiem. – Pamiętam ceremonię, gdzie był wynajęty catering. Uczestnicy mogli popijać kawę, żartować, wspominać zmarłą koleżankę, która była niezwykle towarzyska i uwielbiała biesiadować – opowiada mistrz świeckiej ceremonii pogrzebowej.
Nikt nie był oburzony? – Nie i mogę zapewnić, że jeszcze nie zdarzyło mi się, aby ktoś podszedł i powiedział: "co pani wyprawia". Owszem na początku dostrzegam podejrzliwe spojrzenia, wręcz kpiące z tego, co ma się zaraz wydarzyć, ale później wszyscy dostrzegają piękno spersonalizowanej ceremonii, czują, że pożegnali się z konkretną osobą, z kimś ważnym dla nich, a nie tylko byli na pogrzebie – dodaje.
Grupą, która zazwyczaj niezbyt przychylnie spogląda na personalizowane świeckie pogrzeby, są księża. – Oni wychodzą z założenia, że uroczystość pogrzebowa powinna mieścić się w ściśle określonych regułach. Czasem zdarza mi się trafić na księdza z zupełnie innym podejściem. Otwartego i szanującego trochę inne niż zazwyczaj pogrzeby. Jeden z nich poprosił mnie, tuż przed startem ceremonii, o możliwość zabrania głosu. Nie jako duchowny, ale prywatnie jako przyjaciel zmarłego – zaznacza Aneta Dobrach.
Krzysztof Wolicki zauważa również, że politycy nie robią zbyt wiele dla zmarłych i ich bliskich. Cały czas obowiązuje w Polsce ustawa o cmentarzach i chowaniu zmarłych z 1959 roku. – W zapisach nie brakuje wielu podstawowych wyjaśnień, chociażby, kto to jest przedsiębiorca pogrzebowy. Chcąc otworzyć budkę z hot dogami, trzeba złożyć plik papierów, dostać zgodę sanepidu, a do otworzenia zakładu pogrzebowego wystarczy dowód osobisty. Nikt nie bierze pod uwagę, że pracownicy mają kontakt z ciałem osoby zmarłej, które z punktu widzenia medycznego jest odpadem biologicznym – wyjaśnia.
Prezes Polskiego Stowarzyszenia Pogrzebowego życzyłby sobie, aby Polacy zaczęli lepiej przygotowywać się przed śmiercią, bo jest nieunikniona. – Im częściej będziemy mówić o pogrzebach, tym prędzej oswoimy się z nimi. Publikowanie zdjęć w internecie to jedna z możliwości, która w żaden sposób nie ujmuje szacunku zmarłemu – puentuje Wolicki.