Nie zostawił suchej nitki na policjantach. Widział, co jej zrobili
Nie milkną komentarze po bulwersującym zachowaniu funkcjonariuszy policji w sprawie Joanny z Krakowa. Głos zabrał m.in. Piotr Caliński, który przez 15 lat był komendantem Centrum Szkolenia Policji w Legionowie.
22.07.2023 | aktual.: 22.07.2023 16:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Sprawa Joanny, która opowiedziała o doświadczeniu, jakie spotkało ją na SOR-ze, od kilku dni elektryzuje Polskę. Zachowanie policji jednoznacznie ocenił Piotr Caliński, który przez 15 lat był komendantem Centrum Szkolenia Policji w Legionowie. Mężczyzna nie krył oburzenia.
- To, co zrobiła policja w ramach swojej obrony, jest żenujące i żałosne. Nie atakuję nikogo personalnie, ale mówię tylko o tym, że z punktu widzenia podstawowego kanonu public relations wydano niespójny przekaz. Podstawowa zasada, która kiedyś obowiązywała w policji, to nie kłam. Jeśli nie możesz – to nie mów wszystkiego. Jeśli nie możesz – unikaj odpowiedzi. Niestety w tym przypadku mamy do czynienia z blagą. Policja zachowała się nie tylko w sposób niegodny, nieprofesjonalny, ale – w moim przekonaniu – złamała kilka reguł i zasad, które powinny przyświecać policyjnej służbie - mówił w rozmowie z "Faktem".
Policjant ocenia działanie służb. "Są granice absurdu"
Podkreślił, że w przypadku pani Joanny "policjanci w sposób ewidentny działali na szkodę pokrzywdzonej" i ocenił, że funkcjonariusze nerwowo zareagowali na wieść, że kobieta miała za sobą aborcję. - Tutaj na hasło "aborcja" zadziałał syndrom agresji i obławy. Tak sobie to wyobrażam, patrząc na to, jaki klimat jest zbudowany wokół zjawiska aborcji, które stało się w Polsce kanonem zjawisk nie etycznych, ale politycznych – komentował.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Calińskiego, policjanci znacznie przekroczyli swoje uprawnienia. Po tym, jak do szpitala przewieziono kobietę, która nie była sprawczynią żadnego przestępstwa, grupa mundurowych "osaczyła ją", a także przeszkadzała lekarzom.
- Policjanci wykazali się typowym przykładem agresji werbalnej i pokazali, że w ich przekonaniu władza może wszystko. Na miłość boską, naprawdę są granice absurdu – podkreślał.
"Na 90 proc. w aktach znalazłyby się dziury"
Caliński wyznał też, że chciałby się dowiedzieć, co stało za postępowaniem krakowskiej policji. Gdyby mógł przeprowadzić audyt, sprawdziłby teczki policjantów, a także wyniki testów psychologicznych.
- Jestem przekonany, że na 90 proc. w aktach znalazłyby się dziury. Bo tak nie zachowują się dojrzali zawodowo policjanci. Zabrakło im przede wszystkim kompetencji, doświadczenia. Zamiast pomóc krwawiącej osobie, zmuszono ją do rozbierania się i robienia przysiadów. Nie rozumiem, po co w ogóle to zostało zrobione. Tym bardziej że pokrzywdzona kobieta była już po badaniu ginekologicznym. Dla mnie jest to ewidentny przykład na to, że chciano ją poniżyć - ocenił.
Mocno skrytykował też ściągnięcie kolejnego patrolu, co jego zdaniem dowodzi, że "chyba w Krakowie jest za dużo policjantów, jeśli do spacyfikowania jednej, drobnej, szczupłej kobiety wysyła się sześcioro".
Zobacz także
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!