Blisko ludziChłopiec z niepełnosprawnością zmaga się z traumą wywołaną przez antyaborcyjny plakat. Fundacja pro-life zapłaciła śmieszną karę

Chłopiec z niepełnosprawnością zmaga się z traumą wywołaną przez antyaborcyjny plakat. Fundacja pro‑life zapłaciła śmieszną karę

Agnieszka Kossowska to mama 12-letniego Franka, chłopca ze spektrum autyzmu. Kobieta wspomina, że jej synek zobaczył antyaborcyjny plakat podczas jednego z rodzinnych spacerów. Makabryczne zdjęcie rozczłonkowanego płodu wywołało w chłopcu traumę. Teraz mama Franka walczy z Fundacją Pro Prawo do Życia.

Franek Kossowski bał się wyjść z domu przez antyaborcyjne plakaty (Facebook.com/dzielnyfranek)
Franek Kossowski bał się wyjść z domu przez antyaborcyjne plakaty (Facebook.com/dzielnyfranek)
Marta Kutkowska

05.08.2021 14:39

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Agnieszka Kossowska w wywiadzie dla "Wysokich Obcasów" szczegółowo opisała zetknięcie jej rodziny z makabrycznym plakatem. "To było jak grom z jasnego nieba. Miły rodzinny spacer. Szliśmy z Frankiem na jego ulubione frytki. I nagle zobaczyłam, że syn stanął jak wryty, zakrył oczy czapką i pytał przerażony: "Dlaczego te dzieci są całe we krwi"? Bo w centrum miasta, w pobliżu tych ukochanych frytek Franka, stanęła furgonetka z wielkimi plakatami, na których były zakrwawione szczątki płodów" - wspomina kobieta.

"Moje dziecko trzęsło się z przerażenia"

Agnieszka Kossowska obiecała dziecku, że nie będzie więcej musiało oglądać zakrwawionych płodów. Niestety, nie dotrzymała słowa.

"Zanim kolejny raz wybraliśmy się w to miejsce, sprawdziliśmy z mężem, czy furgonetka wciąż tam jest. One, niestety, mają to do siebie, że są mobilne. I kiedy kolejny raz byliśmy z Frankiem na frytkach, furgonetka znów tam była. I znów widziałam, jak moje dziecko trzęsie się z przerażenia i patrzy na mnie, szukając pomocy. Zawiodłam jego zaufanie. Franek odmówił wychodzenia z domu. Bo się bał" - mówiła w wywiadzie.

Agnieszka Kossowska udała się więc na policję. Zgłosiła trzy billboardy z drastycznymi zdjęciami. "Od razu jestem także przesłuchiwana jako świadek, aby przyspieszyć postępowanie. Pod koniec drugiego tygodnia lipca, a więc po pięciu miesiącach, otrzymuję pismo z policji z informacją, że sprawa trafia do sądu, ja zaś mam prawo wystąpić w niej jako oskarżyciel posiłkowy" - napisała na Facebooku.

"W fundacji się z nas śmieją"

Pod koniec lipca zapadł wyrok w trybie nakazowym. Fundacja ma zapłacić 500 zł grzywny i 120 zł kosztów sądowych. 

 "Wiecie, ile kosztuje wynajem takiego billboardu autostradowego? 20-35 tys. zł miesięcznie (...). W Fundacji Pro Prawo do Życia niezły mają z nas ubaw - rodziców zaciekle walczących o prawo ich dzieci do ochrony przed każdą formą przemocy psychicznej, okrucieństwem i o prawo do ochrony dziecka także po jego urodzeniu" - stwierdziła mama Franka.

Kobieta nie zamierza się poddawać - przygotowała petycję o zakazanie prezentowania w miejscach publicznych drastycznych zdjęć płodów i innych fotografii związanych z aborcją.

Dotąd pod dokumentem podpisało się 12 tys. osób, a kopie petycji trafiły m.in. do premiera, Rzecznika Praw Dziecka oraz Rzecznika Praw Obywatelskich.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.

Komentarze (9)