"Nigdy się nie akceptowałam". Agata i Justyna wyznają, dlaczego zdecydowały się na poprawienie urody
Medycyna estetyczna cieszy się ogromną popularnością, choć – jak wynika z badań – wciąż owiana jest tabu. – Pacjentki boją się krytyki najbliższych, nie chcą również zostać odebrane jako próżne – tłumaczy chirurg okuloplastyczny lek. Anna Maria Bilkiewicz-Pawelec. A jednak niektóre kobiety idą pod prąd. Chętnie korzystają z zabiegów upiększających i głośno o tym mówią.
07.08.2020 12:32
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Swojej słabości do zabiegów upiększających nie ukrywa fotomodelka i celebrytka Natalia Siwiec, która w rozmowie z Karoliną Malinowską na Instagramie wyznała, że chętnie korzysta z mezoterapii, kwasu hialuronowego, osocza bogatopłytkowego i… botoksu.
"Nie robię tego często, nie przesadzam, bo chcę móc jak najdłużej z tego korzystać. Pewnie będę korzystała jeszcze z innych pomocy" – powiedziała, zapewniając, że nie ma żadnego problemu z mówieniem o tych zabiegach. "Ale w Polsce i na świecie jesteś jeszcze trochę piętnowana, jeśli się przyznasz. Jak idę do studia medycyny estetycznej, to siedzą tam normalne panie, których w ogóle nie podejrzewałabyś, że chodzą w takie miejsca" – wyznała Siwiec.
Badania dowodzą, że korzystanie z zabiegów medycyny estetycznej w dalszym ciągu jest w Polsce tematem tabu. Ankieta Polskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging wykazała, że trzy czwarte pacjentek ukrywa przed bliskim fakt, że umówiło się na wizytę do kliniki medycyny estetycznej. Dlaczego?
– Powodów jest kilka. Często pacjentki boją się krytyki najbliższych. Nie chcą również zostać odebrane jako próżne albo usłyszeć, że zabiegi z zakresu medycyny estetycznej bądź chirurgii powiek, którą się zajmuję, nie są im potrzebne – tłumaczy lek. Anna Maria Bilkiewicz-Pawelec, chirurg okuloplastyczny i okulista. – Część kobiet dba o swój wizerunek. Chcą wyglądać młodo i energiczne. Korzystają z zabiegów medycyny estetycznej oraz plastyki powiek w sposób dyskretny. Nie robią z tego najważniejszego wydarzenia w swoim życiu.
Zobacz także
"Nie chciałam się zestarzeć"
Agata Szendzikowska ma 35 lat, z zabiegów upiększających korzysta od roku. – Panuje kult młodości, a ja nie chciałam się zestarzeć. Chciałam czuć się młodo i atrakcyjnie. Dla siebie. Uważam, że to były najlepsze decyzje w moim życiu. Już nie mogę się doczekać kolejnych zabiegów. Wreszcie będę mogła poczuć się jak prawdziwa kobieta – przekonuje.
Agata najpierw zdecydowała się na botoks. Potem powiększyła usta kwasem hialuronowym. W tym roku te zabiegi powtórzyła i dołożyła jeszcze zabieg na brodę. – Jestem zachwycona efektami – przyznaje. – Po zabiegach wyglądałam tak dobrze, że mama zrobiła razem ze mną usta, brodę i wypełnienie zmarszczek na twarzy. Wygląda o piętnaście lat młodziej.
Co jeszcze przed Agatą? – Na trzynastego października mam wyznaczoną datę uniesienia i powiększenia piersi. W marcu planuję plastykę brzucha. Bardzo dużo schudłam i moje ciało teraz to koszmar. Zamierzam poddać się zabiegowi lipolizy, bo w niektórych miejscach schudłam bardzo niesymetrycznie – mówi Szendzikowska. O zabiegach z zakresu medycyny estetycznej marzyła od kilkunastu lat. – Zrzuciłam ponad czterdzieści kilogramów. Już dawno chciałam poddać się różnym zabiegom, ale wydawało się, że to jest luksus. Inny świat, zarezerwowany dla hollywoodzkich gwiazd. Teraz już wiem, że to nieprawda.
"Moja pewność siebie wzrosła"
Również Justyna Anna C., lat 27, pokochała upiększanie wyglądu – efekty zabiegów prezentuje na Instagramie. – Nigdy się nie akceptowałam. Pierwszy raz na powiększenie ust zdecydowałam się w wieku dwudziestu jeden lat. Wtedy jeszcze kompletnie nie miałam o tym pojęcia. Trafiłam na gabinet, w którym przyjmowała młoda kosmetolog. Nie bardzo wiedziała, jak się do tego zabrać, a efekt był mizerny. Wyjechałam później do Irlandii. Tam zaczęłam powiększać usta średnio raz na pół roku. Dodatkowo zdecydowałam się na korektę nosa, zabiegi wyszczuplające na twarz oraz zabiegi kriolipolizy na brzuch – wymienia Justyna.
Kiedy trafiła do zamkniętej grupy na Facebooku poświęconej poprawianiu urody, zauważyła, że dla wielu kobiet takie zabiegi są niczym zrobienie sobie paznokci czy rzęs. – Chciałam tego samego – twierdzi Justyna, która w planach ma jeszcze m.in. lifting piersi oraz liposukcję i plastykę brzucha. – Z dotychczasowych efektów jestem zadowolona. Moja pewność siebie wzrosła. Obecnie jestem na trzecim roku kosmetologii medycznej, więc moja praca to również mój wizerunek.
Śmiało o operacjach plastycznych i zabiegach z zakresu medycyny estetycznej mówi też autorka głośnej książki "365 dni" Blanka Lipińska. W wywiadzie dla "Vivy!" wyznała: "Nie uważam, że należy akceptować swoje niedoskonałości, tylko doprowadzić się do stanu doskonałego na tyle, żeby można było go zaakceptować". Lipińska zdecydowała się na wolumetrię twarzy i powiększenie piersi. "Ciężko jest być kobietą, która nie ma w ogóle piersi. To atrybut kobiecości. A ja chciałam je mieć. Uzbierałam pieniądze i je sobie kupiłam".
Nie dać się naciągnąć
Lek. Anna Maria Bilkiewicz-Pawelec zwraca uwagę, że osoby publiczne, aktorki czy prezenterki telewizyjne, muszą dobrze wyglądać, bo wygląd to część ich pracy. – Dla naszych pacjentek liczy się, aby efekt był możliwie jak najbardziej naturalny, podkreślający ich urodę, odmładzający spojrzenie, dający twarzy wyraz wypoczętej i radosnej – wyjaśnia.
W 2018 roku członkowie senackiej komisji zdrowia ocenili, że zabiegi z zakresu medycyny estetycznej powinny być zarezerwowane dla lekarzy, nie dla kosmetyczek – a o tym wiele kobiet zapomina. – Kosmetolog nie jest zawodem medycznym, więc jak może wykonywać zabiegi medyczne? A wiem, że kosmetyczki to robią – wstrzykują kwas hialuronowy, wstrzykują botoks. Powikłania są tragiczne – zaznaczył prof. Jerzy Strużyna, krajowy konsultant Ministerstwa Zdrowia w dziedzinie chirurgii plastycznej.
Potwierdza to lek. Anna Maria Bilkiewicz-Pawelec. – Pewne mody panujące szczególnie wśród młodych dziewczyn kształtowane są przez media społecznościowe. "Instagramowe ekspertki" wypowiadają się na różne tematy. Jeżeli mówią o kremach, to raczej nikomu krzywdy nie zrobią. Ale jeżeli wypowiadają się o zdrowiu, leczeniu i zabiegach medycznych, mogą spowodować problemy. Dzieje się tak, ponieważ mają autorytet wśród swoich fanek – wyjaśnia specjalistka.
Dodaje, że zdjęcia pięknych modelek wśród palm z doskonałymi ciałami stanowią kanon współczesnej urody. – Nie zdajemy sobie sprawy, że to, co widzimy, nie jest do końca naturalne. Nad sesją pracuje sztab ludzi, a fanów w social media można kupić.
Bilkiewicz-Pawelec uprzedza również, że jeden zabieg nie zmieni sposobu, w jaki się starzejemy. Należy też mieć realne oczekiwania wobec planowanych zabiegów i nie oczekiwać cudów. – Zawsze należy sprawdzać kwalifikacje zawodowe i specjalizację lekarza, w którego ręce chcemy powierzyć swoje ciało, a nie tylko polegać na opinii "ekspertki z Instagrama". Dobrze zrobiony zabieg to taki, którego nie widać – sumuje lekarka.