Od trzech miesięcy mieszkają na stacji metra w Charkowie. Boją się wrócić do domów
Stacja metra w Charkowie pęka w szwach. Dla wielu osób stała się schronieniem przed bombardowaniami, a nawet tymczasowym domem. Niektórzy w podziemiach charkowskiego metra mieszkają już od trzech miesięcy. Jednak wkrótce prawdopodobnie zostaną zmuszeni do opuszczenia tego miejsca ze względu na jego ponowne uruchomienie i wznowienie przejazdów. Ludzie są przerażeni.
28.05.2022 | aktual.: 28.05.2022 11:15
Zeszłoroczne statystyki podają, że Charków był drugim najbardziej zaludnionym ukraińskim miastem. Teraz stał się jednym z najbardziej doświadczonych przez wojnę. Już na początku rosyjskiej inwazji jego mieszkańcy schodzili masowo do podziemia, próbując uchronić się przed licznymi bombardowaniami. Ich schronem często stawały się stacje charkowskiego metra. Od wybuchu wojny minęły już trzy miesiące, a one nadal pękają w szwach. Ludzie czują się tam znacznie bezpieczniej niż "na górze". Teraz jednak ich sytuacja ma ulec zmianie.
Ludzie mieszkają w charkowskim metrze od trzech miesięcy
Dziennikarka BBC Olga Malchevska odwiedziła stację metra w Charkowie. Jej oczom ukazało się coś na kształt wielkiego obozowiska. Niektórzy ludzie mieszkają tam od momentu rozpoczęcia wojny, czyli od przeszło trzech miesięcy. Reporterce udało się porozmawiać z takimi osobami i zapytać, jak teraz wygląda ich życie.
Jedną z nich była Zhenia, której dom został zbombardowany na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Od lutego ma na sobie te same ubrania. – Moje łzy mówią wszystko. Jest bardzo trudno. Dlaczego musimy tak cierpieć? – zapytała kobieta, która nie mogła powstrzymać płaczu.
W podziemiach charkowskiego metra szaleją choroby. Ludzie nie mają bowiem dostępu do świeżego powietrza ani możliwości zadbania o higienę i często łapią różne infekcje.
– O mój Boże. Mamy tu wszystko. Rotawirusa, koronawirusa. Pojawiają się problemy z sercem, wątrobą z racji tego, że ludzie leżą tu na podłodze – tłumaczyła Natalia Klemba, która jest pielęgniarką i wolontariuszką. Mimo wszystko mieszkańcy Charkowa nie chcą stamtąd wychodzić. Boją się powrotu do domu. Niektórzy nawet nie mają do czego wracać.
Charkowianie boją się wrócić do domów
W związku z tym, że rosyjscy żołnierze zostali w końcu wypchnięci na peryferie Charkowa, metro zostało ponownie otwarte, a przejazdy wznowione. Ludzie, którzy znaleźli tam schronienie, teraz boją się, że zostaną stamtąd eksmitowani. Jednak burmistrz miasta obiecał, iż zaoferowane im zostanie inne bezpieczne miejsce pobytu.
– Mieszkam koło obwodnicy, a to jest okolica, która była najbardziej bombardowana. A my zostaniemy stąd eksmitowani! Dokąd mamy pójść? To jest nasz schron przeciwbombowy. I teraz już nie będziemy go więcej mieli – powiedziała przerażona Zhenia.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl