Odbieranie dzieci ze szkół i przedszkoli trwa zbyt długo. Ostatnio przypomina gehennę

Rodzice stoją po 30-40 minut, aby odebrać swoje dzieci z przedszkoli i szkół. Zmęczeni i zdenerwowani. Często bez maseczek, ignorując zasady reżimu sanitarnego. Kilka czytelniczek podzieliło się z nami swoimi spostrzeżeniami.

Kolejka pod przedszkolemKolejka pod przedszkolem
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Aneta Malinowska

Nowy rok szkolny rozpoczął się na dobre, a rodzice wciąż nie panują nad kompatybilnością organizacji czasu własnego z czasem swoich dzieci. Po kilku dniach od powrotu po wakacjach do nauki stacjonarnej okazuje się, że w wielu miejscach w Polsce przyprowadzanie i odbieranie pociech jest dla rodziców i opiekunów niezwykle problematyczne.

Stała w kolejce, żeby odebrać dziecko z przedszkola

- Czekam od 15 minut. Przede mną jeszcze z 15 osób. Ludzie mówią: "czegoś takiego tu jeszcze nie było" - napisała do naszej redakcji kilka dni temu czytelniczka WP Kobieta z Gdańska, która pierwszego września, tuż po godzinie 16, stała w ogromnej kolejce, aby odebrać swoje dziecko z przedszkola. - I tak teraz ma to codziennie wyglądać? Może powinniśmy w takim razie przychodzić za pięć 17? - dodaje kobieta.

Tamta sytuacja spowodowała jednak nie tylko zdenerwowanie u samych rodziców, ale przede wszystkim u czekających dzieci. Czytelniczka poinformowała, że te najmłodsze, które dopiero rozpoczęły swoją przygodę z przedszkolem, zaczęły płakać z tęsknoty za rodzicami. Ona czekała ostatecznie na swoje dziecko aż 40 minut.

Od 1 września w gdańskim przedszkolu obowiązuje zasada, że w szatni może przebywać maksymalnie pięć osób, łącznie z pracownikiem. Przez takie wytyczne przyprowadzanie i odbieranie dzieci z placówek może trwać naprawdę długo.

Podobne zasady obowiązują w jednym z przedszkoli na Śląsku. Magda, której córka rozpoczęła właśnie przedszkolną zerówkę, mówi, że od kilku dni u niej w przedszkolu sytuacja jest "absurdalna".

- Rano stoimy po 20 minut na podwórku - wczoraj w deszczu, na wietrze - żeby dziecko mogło wejść do szatni. Rodzice nie wchodzą z dzieckiem, rozstajemy się w drzwiach. Próbowałam rozmawiać z wychowawcą grupy, że sytuacja jest niedopuszczalna, że po paru dniach większość dzieci będzie chora. Usłyszałam, że przedszkole stosuje się do wytycznych GIS - mówi w rozmowie z WP Kobieta.

Pani Magda dodaje, że w tym konkretnym przedszkolu jest podwójnie nerwowo, gdyż w placówce funkcjonuje elektroniczny system naliczania opłat, co przy przekroczeniu czasu pobytu dziecka w przedszkolu wiąże się z dodatkowymi kosztami dla rodziców.

- Każdy ma dyskietkę, którą odbija na wejściu i przy odbiorze dziecka. Płacimy za każdą rozpoczęta godzinę. Nawet jeśli przyjdziemy o 13:40, a stać będziemy w kolejce do 14:10, to naliczają nam opłatę za kolejną godzinę. Nieważne, że chcieliśmy odebrać dziecko o czasie – mówi w rozmowie z WP Kobieta wzburzona matka sześciolatki.

Zgodnie z ustawą pobyt dziecka publicznym przedszkolu jest bezpłatny w godzinach 8-13. Każda następna godzina jest płatna.

- Żeby system nie naliczył nam opłaty, dziecko możemy przyprowadzić o godz. 7:55, a odebrać powinniśmy do 13:05. Teraz, nawet jeśli jesteśmy pod przedszkolem o 13, ale stoimy w kolejce 20 minut, to płacimy za rozpoczętą godzinę. Nie są to duże opłaty, bo zaledwie złotówka za godzinę. Ale jeśli policzymy to w skali miesiąca, to okazuje się, że kwota sięga około 20 zł, a za to można kupić już dziecku chociażby spodnie albo pokryć składkę klasową. Co więcej, jeśli ktoś nie chce stać rano w kolejce i przyprowadzi dziecko wcześniej, to ta kwota również rośnie – dodaje zbulwersowana kobieta.

- Gdyby jeszcze rodzice wchodzili do szatni, to rozumiem, że limit osób powinien obowiązywać i że z tego powodu jest kolejka. Ale skoro rodzice nie wchodzą, a dzieci i tak spędzają później kilka godzin razem w jednej sali, to nie rozumiem, dlaczego nie mogą być razem w szatni od razu, tylko musimy czekać na wejście dzieci przed budynkiem? Jak pójdą na spacer, to też będą chodzić do szatni trójkami? - pyta retorycznie pani Magda.

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Cała procedura poszła sprawnie

Z takimi problemami nie zetknęła się Aleksandra Zarzewska, której syn chodzi do drugiej klasy prywatnej szkoły w Łodzi.

- U nas zasady są przestrzegane. Rano nie wchodzimy do szkoły. Dzieci wchodzą same. Natomiast odbierając dzieci, musimy podpisać listę, że je zabieramy. Wtedy na terenie szkoły, w holu przy wejściu może się znajdować maksymalnie dwoje rodziców i zawsze w maseczkach. Jest to absolutnie przez panie portierki pilnowane. Ani w ubiegłym roku szkolnym, ani teraz, nie zauważyłam, żeby rodzice nie przestrzegali tych prostych i ważnych zasad. Raczej wszyscy się do zaleceń w szkole mojego syna stosują. Wczoraj stałam w kolejce może 5 minut. Cała procedura poszła sprawnie. Nie mogę narzekać – zaznacza w rozmowie z WP Kobieta Zarzewska.

Wytyczne Głównego Inspektora Sanitarnego

W kwestii odbierania i przyprowadzania dzieci do placówek edukacyjnych są specjalne wytyczne GIS. Mówią one, że opiekunowie odprowadzający dzieci, mogą wchodzić do placówek, przestrzegając kilku zasad.

- Po pierwsze do odwołania tylko jeden opiekun na jedno dziecko czy dzieci, które przyprowadza. Po drugie - każdorazowo dystans między dziećmi oraz rodzicami i pracownikami szkoły powinien wynosić co najmniej 1,5 metra. Po trzecie - każdy z rodziców, wchodząc na teren placówki edukacyjnej, jest zobowiązany stosować środki ochrony w postaci maseczek, dezynfekować ręce lub używać jednorazowych rękawiczek – mówi w rozmowie z WP Kobieta Zbigniew Solarz, rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łodzi.

Teoretycznie wytyczne GIS dla całej Polski są jednakowe. Okazuje się jednak, że są placówki, w których nikt żadnych zasad nie przestrzega.

- U nas do przedszkola wchodzi każdy, bez zachowania odpowiedniej odległości, bez ograniczeń ilościowych i bez maseczek. Nikt tego nie przestrzegał ani w wakacje, ani teraz. Zero zasad. Nie zauważyłam, żeby ktokolwiek zwrócił uwagę rodzicom, że coś robią nie tak - mówi w rozmowie z WP Kobieta Kasia, mama 4-lataka, który uczęszcza do jednego z przedszkoli w woj. pomorskim.

Archiwum prywatne
Archiwum prywatne

Kobieta dodaje, że jest bardzo zaniepokojona zaistniałą sytuacją.

- Przy ilości ludzi, jaka jest na korytarzu rano i popołudniu przy odbiorze, obawiam się, że zaraz zamkną nam przedszkole, bo to nieprzestrzeganie reżimu sanitarnego, zapewne skończy się covidem, kwarantanną albo zamknięciem placówki – mówi zaniepokojona.

Jej słowa potwierdza również przedstawiciel sanepidu.

- W przypadku, gdy rodzice i opiekunowie nie przestrzegają podstawowych zasad reżimu sanitarnego, mogą potęgować rozprzestrzenianie wirusa i zwiększają tym samym ryzyko zachorowania, narażając siebie i innych. W trosce o zdrowie najważniejsze jest aktualnie przestrzeganie tych kilku zasad i zaleceń GIS. Wciąż najważniejsza jest wiedza i świadomość społeczna – dodaje rzecznik Zbigniew Solarz.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Kto będzie uczył etyki w polskich szkołach? Jest komentarz księdza

Wybrane dla Ciebie
Księżna Kate znów zachwyciła. Od jej sukienki trudno oderwać wzrok
Księżna Kate znów zachwyciła. Od jej sukienki trudno oderwać wzrok
Wylądowała w szpitalu w USA. Rachunek zwala z nóg
Wylądowała w szpitalu w USA. Rachunek zwala z nóg
Sukienka Ewy Drzyzgi to hit jesieni. Ale tylko spójrzcie, co miała na stopach
Sukienka Ewy Drzyzgi to hit jesieni. Ale tylko spójrzcie, co miała na stopach
Skórzyński wspomina pogrzeb Jakubiaka. Tak zareagowała żona kucharza
Skórzyński wspomina pogrzeb Jakubiaka. Tak zareagowała żona kucharza
Bielicka miała romans z żonatym. Ta miłość prawie ją zgubiła
Bielicka miała romans z żonatym. Ta miłość prawie ją zgubiła
Domagała nie wiedział, czyją jest córką. "Od razu się we mnie zakochała"
Domagała nie wiedział, czyją jest córką. "Od razu się we mnie zakochała"
Zamiast aktorką została lekarką. Tak dziś wygląda 37-letnia Misheel Jargalsaikhan
Zamiast aktorką została lekarką. Tak dziś wygląda 37-letnia Misheel Jargalsaikhan
Eric Dane nie może chodzić o własnych siłach. "Prawa strona przestała działać"
Eric Dane nie może chodzić o własnych siłach. "Prawa strona przestała działać"
Jak brak seksu działa na organizm? Lekarka mówi wprost
Jak brak seksu działa na organizm? Lekarka mówi wprost
"Nie jestem spolegliwa". Krystyna Prońko szczerze o trudnym charakterze
"Nie jestem spolegliwa". Krystyna Prońko szczerze o trudnym charakterze
25 lat temu była gwiazdą. Tak dziś wygląda 50-letnia Tara Reid
25 lat temu była gwiazdą. Tak dziś wygląda 50-letnia Tara Reid
Winona Ryder zapozowała z ukochanym na premierze. "Myślał, że jestem Millą Jovovich"
Winona Ryder zapozowała z ukochanym na premierze. "Myślał, że jestem Millą Jovovich"