Oddając biustonosz, pomagasz zwalczać prostytucję!
Barbara Białek z Nowego Sącza organizuje pierwszą w naszym kraju zbiórkę biustonoszy, w ramach akcji Innovatique for Free the Girls. Zostaną one wysłane do Afryki.
31.05.2012 | aktual.: 08.06.2012 14:39
"Oddając biustonosz, dajesz pracę kobietom, które były ofiarami handlu żywym towarem. To takie proste!". Pod takim hasłem organizacja "Free the Girls" zachęca Amerykanki do oddawania używanej bielizny. Misją jest stworzenie w Mozambiku miejsc pracy dla Afrykanek, byłych prostytutek, którym handel odzieżą daje niezależność i szansę powrotu do normalnego życia. Polki też mogą włączyć się w tę akcję.
Barbara Białek z Nowego Sącza organizuje pierwszą w naszym kraju zbiórkę biustonoszy, w ramach akcji Innovatique for Free the Girls. Zostaną one wysłane do Afryki.
- O „Free the Girls" usłyszałam podczas jednego z wiosennych weekendów, kiedy przygotowywałam wykład dla moich studentów. W tle leciały wiadomości EuroNews lub CNN. Teraz, wnioskując z komentarza dziewczyny działającej w organizacji, Kimby Langas, musiał być to CNN, ponieważ w odpowiedzi na mój e-mail, w którym pytałam, czy mogłabym w Polsce działać na ich rzecz, podekscytowana zdziwiła się, że wiadomości CNN docierają tak daleko" – opowiada Barbara Białek. Kiedy otrzymała od organizacji "zielone światło", rozpoczęła przygotowania do pierwszej zbiórki biustonoszy.
Afrykę budują kobiety?
„Gdyby nie praca kobiet, Afryka nie miałaby większości zysków. Niestety zyski już do nich nie należą. To właśnie kobiety na swych barkach tak naprawdę budują Afrykę” - napisała na swoim blogu siostra Celina Natanek, misjonarka, która od kilku lat mieszka w Afryce. Kobiety na Czarnym Lądzie poetycko określa jako "milczące serce Afryki". Milczące, ponieważ pogodzone z faktem, że jako kobiety wciąż muszą wykonywać większą część prac. Od dzieciństwa zaprzęgnięte w kierat obowiązków szybko stają się dorosłe, a gdy przychodzi czas małżeństwa, mają "przywilej" bycia wybraną.
"Niejednokrotnie są traktowane jak uprawne pola wzięte w dzierżawę, które muszą przynosić dochody tak wcześniejszemu właścicielowi (rodzinie), jak i dzierżawcy (mężowi). Aby utrzymać rodzinę, kobieta afrykańska pracuje od trzynastu do czternastu godzin dziennie. 80 proc. prac na roli jest dziełem jej rąk. 90 proc. tego, co kobiety sprzedają na targach, jest wyprodukowana przez nie same". Ale problemem tych kobiet są nie tylko głód, bieda i przedmiotowe traktowanie. To też, a może przede wszystkim, wciąż rosnący popyt na handel żywym towarem i zmuszanie do prostytucji.
Raport UNFPA
''Byłam zmuszona do oferowania seksu każdego dnia - mężczyznom, chłopcom, komukolwiek, kto zapłacił mojemu właścicielowi, teraz jestem chora (AIDS). Za to wszystko mój właściciel dawał mi tylko jedzenie i mydło''. To historia 18-letniej Zumy. Podobny los spotyka niestety wiele młodych Afrykanek. Według informacji zamieszczonych na stronie UNFPA (United Nations Population Fund), funduszu Organizacji Narodów Zjednoczonych, który prowadzi działania związane ze sferami praw kobiet, świadomego rodzicielstwa, poprawy warunków rodzenia oraz walki z chorobami przenoszonymi drogą płciową, handel ludźmi jest trzecią - po przemycie narkotyków i broni - najbardziej dochodową formą działalności przestępczej.
Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że obecnie na całym świecie 2,45 miliona ofiar handlu ludźmi wykonuje ciężką pracę w warunkach wyzysku. Co roku od 600 tys. do 800 tys. kobiet, mężczyzn i dzieci jest przerzucanych przez granice państw. 80 proc. tej liczby stanowią kobiety i dziewczęta, które później zmuszane są do świadczenia usług seksualnych. W skali światowej zyski z handlu ludźmi szacuje się od 7 do 12 miliardów dolarów rocznie. Te kwoty odzwierciedlają jednak jedynie zyski ze wstępnej sprzedaży osób. Międzynarodowa Organizacja Pracy szacuje, że w chwili, gdy ofiary handlu ludźmi docierają do kraju przeznaczenia, organizacje przestępcze uzyskują dodatkowo 32 miliardy dolarów rocznie.
Free the Girls
Amerykanin Dave Terpstra postanowił pomóc młodym Afrykankom i założył organizację "Free the girls". Pomysł był prosty. Wolontariusze w USA zbierają od Amerykanek używane biustonosze. Rozmiar i typ nie grają roli. "Biustonosze lecą następnie do Afryki. Trafiają do Mozambiku. Na tamtejszych targowiskach sprzedają je kobiety, niegdyś zmuszane do prostytucji, które na handlu odzieżą zarabiają trzykrotność minimalnej pensji" - opowiadał w wywiadzie Terpstra.
Barbara Białek na pytanie, dlaczego zdecydowała się przyłączyć do tej akcji, odpowiada: "Reaguję przede wszystkim jako kobieta, ale również jako obywatelka kraju, będącego niestety głównym europejskim ośrodkiem handlarzy żywym towarem. Niewielu z nas zdaje sobie sprawę, że według ONZ, szacunkowa liczba ofiar handlu ludźmi wynosi w Polsce ponad 15 tysięcy rocznie. Dlaczego godzimy się na życie w świecie, w którym ludzie są sprzedawani, a następnie przetrzymywani jako własność przez innych, wykorzystywani do zaspokajania ich potrzeb? Bo nie jesteśmy świadomi, czy nie chcemy o tym wiedzieć? Dlatego podjęłam się tej akcji". Dodaje, że jeżeli uda się jej zachęcić chociaż kilka kobiet do ofiarowania swojego biustonosza dla "The Girls", będzie bardzo szczęśliwa.
Niektóre firmy, założone przez kobiety objęte programem pomocy w ramach akcji "Free the Girls", osiągają zyski równe pięciokrotności pensji minimalnej w ich regionie. "Ponieważ wiele z tych kobiet zostało sprzedanych jako małe dziewczynki, w wieku 8-10 lat, ich życie zostało im skradzione. Teraz dzięki tej akcji mogą godnie zarabiać pieniądze na siebie i na swoją rodzinę, równocześnie uczęszczając do szkoły" - dodaje organizatorka akcji.
Pierwsza w Polsce akcja "Free the Girls" odbędzie się 2 czerwca w Nowym Sączu. Używane biustonosze można przynieść na ul. Wazów 8 (II piętro), do siedziby firmy Innovatique, w godzinach 12- 20. Na miejscu każdy darczyńca będzie mógł wypełnić mini kwestionariusz i napisać parę słów od siebie do "The Girls".
mo/(kg)