Ogródki działkowe przeżywają renesans. Wśród działkowców coraz więcej młodych
10.06.2021 07:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Do niedawna panowało przekonanie, że bycie działkowcem to obciach – mówi w rozmowie z WP Kobieta Klaudia Kossowska, która na Instagramie prowadzi profil poświęcony pracom działkowym. Młodych takich jak ona - z przyjemnością i zaangażowaniem uprawiających ogórki, pomidory, budujących kompostowniki i sadzących kwiaty jest coraz więcej. Ogromne zainteresowanie ogródkami działkowymi odbija się na ich cenach – w skrajnych przypadkach kosztują tyle, co mieszkanie.
Jeśli marzymy o nabyciu ogródka działkowego (możliwe jest jedynie uzyskanie prawa do dzierżawy, nigdy własności) leżącego na terenie Warszawy, Krakowa czy Wrocławia, musimy liczyć się z wydatkiem rzędu co najmniej 35 tys. złotych. Jednak znajdziemy sporo ogłoszeń, gdzie kwota ta jest dużo wyższa (nawet ponad 200 tys. złotych – np. z drzewami owocowymi i domkiem lub zadbaną altanką).
Ceny działek poszybowały
Do tego dochodzą koszty dodatkowe – podatek PCC (od czynności cywilnoprawnych), wynoszący jeden lub dwa procent, opłaty u notariusza oraz opłata członkowska od nowych działkowców w wysokości do kilku tys. złotych.
Nawet przy tak wysokich cenach znalezienie wolnej działki nie należy do łatwych zadań. – Jestem posiadaczką działki od dwóch miesięcy, jednak poszukiwania zaczęłam ponad rok temu. Wtedy urodziłam trzecią córkę i stwierdziliśmy z mężem, że chcemy zapewnić dzieciom przestrzeń do spokojnej zabawy. Dopiero w kwietniu tego roku trafiłam na działkę w normalnej, czyli niewywindowanej przez pandemię, cenie – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Katarzyna z Krakowa.
Rafał Pawluś swój ogródek nabył w ubiegłym roku bezpośrednio od zarządu – wnioski wysłał do kilku ROD. Na przyznanie działki czekał kilka miesięcy. - Zazwyczaj są to bardzo zaniedbane, porzucone parcele. Swoją wciąż przywracam do ładu – konieczny był remont dachu, utylizacja eternitu, etap zieleni dopiero przede mną. Procedurę nabycia działki rozpocząłem przed pandemią, dlatego w ogóle coś jeszcze się znalazło. Dziś to raczej niemożliwe – zauważa.
Mariola Kobylińska, kierownik Wydziału Gospodarki Gruntami Biura KR PZD, potwierdza, że nie ma już działek, które leżą odłogiem. Nabycie działki możliwe jest wyłącznie wtedy, gdy ktoś inny z niej rezygnuje.
Skutek uboczny pandemii
Wpływ pandemii na wzmożone zainteresowanie działkami zauważa także Klaudia Kossowska, która swoją ziemię nabyła trzy lata temu. – Ogródki działkowe były jednym z nielicznych miejsc, gdzie podczas spaceru można było zdjąć maseczkę. W efekcie zdecydowanie więcej ludzi spacerowało po alejkach, widzieli działkowców siedzących w swoich ogródkach, czujących się swobodnie. Bardzo często spacerowicze pytali nas, czy nie słyszeliśmy o wolnej działce. To poruszenie jest bardzo widoczne – stwierdza.
Zdaniem Rafała Pawlusia zmiana pokoleniowa jest w pewnym stopniu wymuszona cenami działek. - Cena 40 czy 60 tys. zł za działkę dla starszych osób jest kosmiczna, nie do przyjęcia. Natomiast młodsi, bardziej przyzwyczajeni do idei dzielenia się i usług typu abonament, nie maja takiego ciśnienia na fizyczne posiadanie ziemi i możliwość użytkowania 300 metrów zieleni za równowartość trzech, czterech metrów mieszkania nie wydaje się dla nich dużym kosztem - przekonuje.
Młodzi działkowcy szukają pomocy
Klaudia Kossowska poradami i pomysłami (np. na gnojówkę z pokrzywy czy budowę szklarni) dzieli się w mediach społecznościowych.
- Moi obserwatorzy (a w zasadzie obserwatorki, bo kobiety to 80 proc. mojej społeczności) najczęściej piszą w sprawie własnej uprawy warzyw: od czego zacząć, jak zaplanować warzywnik. Pytania o to, "co dolega moim pomidorom/papryce/ogórkom?" pojawiają się równie często. Są takie osoby, którym pomagam w uprawie zdalnie już na etapie wysiewu nasion i produkcji rozsady, co daje mi sporo frajdy. Obserwatorki i obserwatorzy są także ciekawi, jak my to wszystko ogarniamy (w zamyśle: warzywnik) pracując na pełen etat - mało kto wierzy, że obrabiamy go sami. Nierzadko są to osoby w podobnej sytuacji jak my trzy lata temu: bardzo chcą działać, ale nie wiedzą, czy sobie poradzą – opowiada.
Choć ma kontakt z wieloma młodymi działkowcami, nie trafiła jeszcze na osoby, które porzuciły działkę lub narzekały na działkowanie. Wręcz przeciwnie – często obserwuje, jak ludzie modernizują swoje działki, a znajomi podpytują, co jeszcze mogą lub powinni teraz zrobić w ogródku.
- Do niedawna panowało przekonanie, że bycie działkowcem to obciach. Teraz, gdy w rozmowie wyjdzie, że mamy działkę, pojawiają się zdziwienie, ekscytacja i pytanie: "O kurczę, jak udało się wam ją zdobyć?". Ceny w większych miastach – Wrocławiu, Krakowie czy Warszawie faktycznie są bardzo wysokie. W skrajnych przypadkach działka ROD kosztuje tyle, co mieszkanie. Z tego, co wiem zarząd Polskiego Związku Działkowców ma zamiar coś z tą sytuacją zrobić – zauważa Kossowska.
Zmiana pokoleniowa
- W pobliżu mojej działki na razie obserwuję raczej starszych działkowców, ale widzę, że coraz więcej młodych ludzi kupuje działki – wśród nich także mój brat i nasi znajomi – potwierdza pani Katarzyna z Krakowa. Wraz z rodziną stawia przede wszystkim na wypoczynek, nie zamierza uprawiać warzyw czy sadzić kwiatów.
Jednak z rozmów z 30-letnimi posiadaczami działek wynika, że mitem jest jakoby młodzi nabywali ziemię tylko, żeby grillować i spotykać się ze znajomymi.
- Jesteśmy z tych działkowców, którzy na działkę chodzą cały rok. Poszczególne miesiące różnią się dla mnie tak naprawdę ilością pracy. Czas od marca do sierpnia – wysiewu, wsadzania do gruntu i pielęgnacji – jest najbardziej intensywny. Od września do listopada prowadzimy prace przygotowawcze do zimy i zaglądamy na działkę, żeby zobaczyć, czy wszystko jest w porządku, czy nie doszło do aktów wandalizmu, co niestety dość często się zdarza. Od listopada do końca lutego sprawdzamy np., czy nie trzeba przerzucić śniegu, żeby nawodnić glebę, czegoś przykryć lub naprawić – przyznaje Kossowska.
Wtóruje jej Kasia Kwiecień, która jest posiadaczką działki od trzech lat, ale dopiero w pandemii zaczęła korzystać z niej w pełni. – Działka uratowała nam życie. Mamy kwiaty, owoce i nawet mały warzywnik z pomidorkami, ziołami. Nie spodziewaliśmy się, że ogródek tak nas pochłonie, właściwie codziennie spędzamy w nim czas – deklaruje w rozmowie z WP Kobieta.
Życie towarzyskie na ROD
Zwraca też uwagę, że na jej ROD kwitnie życie towarzyskie. – Jest bardzo dużo nowych, młodszych działkowców. Na działkach zrobiła się taka mała wioska samych znajomych z dziećmi. Jest z kim pogadać, wypić kawę, o dziwo jest bardzo miło. Słyszałam tylko pojedyncze głosy, że dzieciaki czasem są za głośno, ale przecież wszędzie znajdą się osoby, którym wiecznie coś przeszkadza – opowiada.
Klaudia Kossowska przyznaje, że młodzi czasem robią sobie z działek imprezownię. Zdarzają się także, oparte na wzajemnej antypatii, długotrwałe konflikty. Wraz z narzeczonym byli świadkami prawdziwej wojny sąsiedzkiej. - Działkowcy z sąsiadujących ogródków wzajemnie się zwalczali, dochodziło do aktów złośliwości, np. opryskiwali uprawy "wroga" środkiem na chwasty – relacjonuje.
Młoda działkowiczka obserwuje, że działkowcy nie zawsze odnoszą się do siebie z szacunkiem. – Nam sąsiedzi bardzo pomogli, służyli radą, dlatego tym bardziej uważam, że powinniśmy uszanować obecność innych ludzi i dostosować do niej swoje zachowanie. Specyfiką ROD jest, że nie korzystamy z nich sami, ale by wszystkim żyło się dobrze, potrzebna jest współpraca – uczula.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl