Życie sąsiedzkie zamiera. "Dziś przeszkadza nam wszystko: dzieci, psy, hałas"

- W blokach przeszkadza nam wszystko. Drastycznie spadł nam poziom tolerancji, odporności na zachowania innych ludzi – uważa Edward Słupek, prezes spółdzielni mieszkaniowej "Zodiak" w Rzeszowie. Drażni nas najmniejszy hałas, psy, koty, nawet dzieci. Jednak zdarza się, że sąsiad jest dla nas prawdziwym utrapieniem.

Życie sąsiedzkie zamiera. "Dziś przeszkadza nam wszystko: dzieci, psy, hałas"W blokach przeszkadza nam wszystko. Najmniejszy hałas, psy, dzieci
Źródło zdjęć: © Getty Images | Getty Images
830

Dziś jest Europejski Dzień Sąsiada, święto obchodzone w ponad 30 krajach. Z tej okazji organizowane są festyny, konkursy i zabawy, zachęca się mieszkańców do spotkań z sąsiadami - po to, by porozmawiać, lepiej się poznać. "Organizatorzy, którymi najczęściej są władze miejskie, mają nadzieję, że wspólne świętowanie Europejskiego Dnia Sąsiada to początek autentycznych i trwałych więzi, i otwartości na innych" – czytamy o tym dniu.

Tymczasem rzeczywistość nie jest tak kolorowa. Przynajmniej w Polsce. Przywykło się, że sąsiada nie lubimy, często nawet, chcąc bądź nie chcąc, utrudniamy mu życie.

- W blokach przeszkadza nam wszystko. Drastycznie spadł nam poziom tolerancji, odporności na zachowania innych ludzi – uważa Edward Słupek, prezes spółdzielni mieszkaniowej "Zodiak" w Rzeszowie.

- Ludzie są coraz bardziej zestresowani, a co za tym idzie – robią się nadwrażliwi. Stresują się w pracy, więc po powrocie do domu marzą o ciszy i świętym spokoju. Azyl domowy jawi im się jako idealny. Tymczasem – jak ja to zawsze mówię – w blokach jesteśmy tylko właścicielami powietrza pomiędzy ścianami. Wszystko inne: ściany, podłoga, sufit, instalacje i to, jak z nich korzystamy, ma wpływ na sąsiadów – dodaje Edward Słupek.

Gdy sąsiad zatruwa życie

Niestety, nie każdy zdaje się to rozumieć. Historię o tym, jak wredny sąsiad zmusił do wyprowadzki, opowiadają nam Ewa i Kamila, siostry. Mieszkają w Rzeszowie, tu pracują i razem wynajmują mieszkanie. Na wakacjach w ubiegłym roku znalazły ogłoszenie o niedużym, schludnym M3 na rzeszowskim osiedlu "Baranówka". Szybko zdecydowały się je wynająć. I wtedy zaczęły się ich kłopoty.

- To był okres pandemii, więc nie zapraszałyśmy do domu znajomych. Tylko raz, na samym początku, przyszło do nas parę osób. Jednak już o godz. 20 wychodziliśmy z mieszkania. Na parterze czekał na nas sąsiad. Starszy pan z ponurym wyrazem twarzy zaczął się na nas wydzierać, wyzywać nas od "gówniarzy". Grzecznie wyjaśniłam mu, że nie będziemy imprezować w bloku, tylko idziemy do klubu, więc nie ma mowy o łamaniu ciszy nocnej. Myślałam, że to taki jednorazowy przypadek, ale kłopoty z tym panem dopiero się zaczęły – opowiada Ewa.

Od tej pory sąsiad utrudniał dziewczynom życie. Dzwonił na policję, gdy tylko słyszał, że obie są w domu i rozmawiają w kuchni. – Nie byłyśmy głośne, to były zwykłe rozmowy po pracy, około godz. 20, 21, bez muzyki i hałasów. Ale sąsiadowi to mocno przeszkadzało. Gdy widział nas na osiedlu czy na klatce schodowej, leciały wyzwiska w naszą stronę. Podsłuchiwał nasze rozmowy, bo był w stanie dokładnie powiedzieć, o czym mówiłyśmy dzień wcześniej. Czułyśmy się zastraszone – przyznaje Kamila.

Miarka przebrała się, gdy sąsiad złożył skargę do spółdzielni. Dziewczyny odwiedził wówczas właściciel mieszkania. – Opowiedziałyśmy mu, jak wygląda sytuacja. Właściciel popytał innych sąsiadów, którzy potwierdzili, że jesteśmy spokojne i nie robimy tu imprez. Wreszcie poszedł też do tego sąsiada. Ten zaczął krzyczeć, że on życzy sobie, żeby było cicho od godziny 19 i koniec kropka. Znów poleciały wyzwiska. Właściciel wrócił do nas bezradny, mówiąc, że wierzy nam na słowo i żebyśmy uważały na tego człowieka – opowiadają dziewczyny.

Nie zamierzały jednak dalej się męczyć. Szybko znalazły kolejne mieszkanie. Tamto, pechowe, nadal stoi puste. Po paru miesiącach każdy rezygnuje. – Wiemy to, bo co dwa, trzy miesiące na Facebooku pojawiają się ogłoszenia o wynajmie tego mieszkania. Możemy się tylko domyślać, dlaczego nikt nie może tam długo zagrzać miejsca – uważają siostry.

Nie lubimy dzieci, psów, hałasu

Jak się okazuje, w blokach najmocniej drażni wszystkich hałas. – Ludzie stali się niesamowicie wrażliwi na dźwięki. Przykłady? Jednej pani przeszkadzało przedszkole w bloku. Wnosiła skargi, że dzieci są za głośno. Inna pani mieszka nad pocztą i skarżyła się, że panie tam pracujące zbyt głośno używają pocztowych stempli. Ba, ludziom zaczyna przeszkadzać nawet wołanie matek, które z okien krzyczą do dzieci: "Chodź, zupa wystygnie!". W ogóle mam wrażenie, że od jakiegoś czasu przestaliśmy w blokach tolerować dzieci i ich typowo dziecięce, głośne zachowania – uważa Edward Słupek.

Pracownicy spółdzielni odbierają także zgłoszenia na tle obyczajowym. - Mamy telefony, że para zbyt głośno uprawia seks i sąsiadowi to przeszkadza. Albo ktoś dzwoni, bo sąsiad z dołu pali papierosy w oknie i dym leci do góry. Inne powody sporów to m.in. zbyt głośno szczekające psy, dokarmianie ptaków z okna, wycinki drzew przed blokami. Jedna starsza pani miała obsesję na punkcie tego, że ktoś ją podgląda. Inny pan z kolei miał wątpliwości, czy serwerownia na górze w bloku nie emituje jakichś szkodliwych fal. Był sanepid, sprawdzał – nic takiego nie miało miejsca. Czasem trudno powstrzymać śmiech na tego typu interwencjach – opowiada Edward Słupek.

Ludziom – zwłaszcza starszym i zwłaszcza w okresie pandemii – doskwiera samotność, a ta bywa często zarzewiem sąsiedzkich problemów. – Mieliśmy starszą samotną panią, która inwigilowała sąsiadów. Podsłuchiwała ich, obserwowała. Z każdą drobnostką dzwoniła na policję. Pewnego dnia usłyszała, jak para piętro wyżej bierze wspólną kąpiel. Zbyt głośną – jej zdaniem. Zgłosiła to policjantom. Miała pecha, bo trafiła na policjantów, którzy ukarali mandatem nie parę z góry, a ją – za nękanie policji i wzywanie do bezzasadnych interwencji – wspomina prezes spółdzielni.

Gdy sąsiad zapuści mieszkanie

Gorzej, gdy sąsiad zaniedbuje mieszkanie, gromadzi śmieci. Pojawia się brzydki zapach, robactwo. Edward Słupek podaje przykład dwóch pań – matki i córki – które zapuściły mieszkanie w bloku w centrum Rzeszowa. Gdy były upały i któraś z pań wychodziła z domu, na całą klatkę niósł się potworny smród. Pojawiły się prusaki. Odkryła to sąsiadka mieszkająca pod paniami, gdy wyszła na balkon – prusaki leciały jej na głowę. Balkon w feralnym mieszkaniu był mocno ubrudzony ptasimi odchodami. Na podłodze leżała warstwa odchodów na grubość około 30 centymetrów.

Mieszkańcy zgłaszali problem i policji, i sanepidowi, i opiece społecznej. Za każdym razem to samo – zamknięte drzwi. Bez nakazu nikt nie mógł wyważyć drzwi i wejść bez zgody właścicielek mieszkania.

- Nikt nie ma obowiązku wpuścić nas do swojego domu. A my nie mamy żadnej siły sprawczej, żeby na to wpłynąć. Możemy tylko zadzwonić na policję. Czasem staramy się dotrzeć do rodzin takich osób, poprosić o interwencję – tłumaczy Edward Słupek.

Tak właśnie zakończył się problem z paniami. Pracownicy administracji dotarli do syna starszej z nich. Poprosili go, by z nimi spróbował wejść do mieszkania. Udało się – kobiety, rozpoznając członka rodziny, zgodziły się wreszcie wpuścić kogoś do środka. Mieszkanie zostało wysprzątane i zdezynfekowane, a balkon – uprzątnięty. Sąsiedzi, którzy byli tego dnia w domach, widzieli, jak syn wynosi grubo ponad trzydzieści worków śmieci z lokalu.

Trochę empatii

Zdaniem Edwarda Słupka konfliktów sąsiedzkich przybywa, bo życie sąsiedzkie zanika. - Teraz każdy żyje w swoim świecie, komunikuje się z ludźmi przez internet, nie chce integrować się z sąsiadem. Ludzie w blokach praktycznie się nie znają, a co za tym idzie – są wobec siebie nieufni. Nie potrafią ze sobą współżyć. A wystarczyłoby np. żeby pan, który planuje remont, wcześniej zapukał do sąsiadów i ich ostrzegł – mówi prezes spółdzielni.

Na koniec podaje taki przykład. Cały blok walczył przeciwko wycince drzewa przed blokiem. Tylko jeden mieszkaniec był za. Spółdzielnia podjęła decyzję: "Drzewo zostaje". Ale w międzyczasie pracownicy spółdzielni spotkali się z panem, który tak bardzo chciał wycinki. Okazało się, że jeździ na wózku, nie wychodzi z domu, a drzewo zasłania mu widok z okna – jego jedyne okno na świat. Sąsiedzi zrozumieli, drzewo zostało wycięte.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl

Jak pozbyć się kleszczy z własnego ogrodu? Oto kilka naturalnych, sprawdzonych sposobów

Wybrane dla Ciebie

Postaw obok doniczki. Nie nadążysz z liczeniem pąków storczyka
Postaw obok doniczki. Nie nadążysz z liczeniem pąków storczyka
Posadź na balkonie zamiast bratków. Roślina nie do zdarcia
Posadź na balkonie zamiast bratków. Roślina nie do zdarcia
Niebezpieczna praktyka seksualna. "Konsekwencje długo po akcie"
Niebezpieczna praktyka seksualna. "Konsekwencje długo po akcie"
Tuje odchodzą do lamusa? Ogrodnik mówi, co bije je na głowę
Tuje odchodzą do lamusa? Ogrodnik mówi, co bije je na głowę
Uważaj, zanim użyjesz. Stary olej do smażenia jest toksyczny
Uważaj, zanim użyjesz. Stary olej do smażenia jest toksyczny
W Poznaniu mówią już o pladze. Reaguj, gdy zauważysz w domu
W Poznaniu mówią już o pladze. Reaguj, gdy zauważysz w domu
Zakaz jest bezwzględny. Kto posadzi, ten się nie wypłaci
Zakaz jest bezwzględny. Kto posadzi, ten się nie wypłaci
Nie wyrzucaj do śmietnika. Nałóż pod oczy, a sińce znikną
Nie wyrzucaj do śmietnika. Nałóż pod oczy, a sińce znikną
Zrób domowe spa swoim dłoniom. Będą wyglądać młodziej
Zrób domowe spa swoim dłoniom. Będą wyglądać młodziej
Po rozwodzie zaręczyła się z kolegą z TVP. Jest młodszy o 12 lat
Po rozwodzie zaręczyła się z kolegą z TVP. Jest młodszy o 12 lat
Nie jest tajemnicą, z kim zdradzał ją mąż. Podziękowała kochance
Nie jest tajemnicą, z kim zdradzał ją mąż. Podziękowała kochance
Pokazała fotki z Nowego Jorku. Nietypowa stylizacja rzucała się w oczy
Pokazała fotki z Nowego Jorku. Nietypowa stylizacja rzucała się w oczy