Okłamała rodzinę, że zostało jej kilka tygodni życia. Wyłudzone pieniądze wydała na imprezy
Hanna Dickenson w wyrafinowany sposób oszukała swoich najbliższych. Dziś płaci za to ogromną cenę.
Młodzi ludzie oszukują swoich rodziców na różne sposoby. Wyłudzają od nich pieniądze na studia, z których dawno ich wydalono i proszą o pieniądze na spłatę mandatu, którego nie dostali. To praktyka równie niechlubna, co popularna. Tymczasem sprawa 24-letniej Australijki podbija stawkę.
Hanna Dickenson w wieku 19 lat poinformowała rodziców i znajomych, że choruje na raka. Z różnych źródeł udało się uzyskać aż 23 tysiące funtów (grubo ponad 100 tysięcy złotych) na leczenie w Tajlandii i Nowej Zelandii. Trudno wyobrazić sobie, co mogą poczuć rodzice, kiedy ich ledwo wkraczające w dorosłość dziecko informuje, że zostało mu kilka tygodni życia. I trudno wyobrazić sobie, co poczuli, kiedy dowiedzieli się, że córka jest i była zdrowa jak Jagienka z "Krzyżaków".
Jakkolwiek sztampowo by to nie brzmiało, dziewczyna oszukała bliskich, bo potrzebowała pieniędzy na imprezy, podróże i narkotyki. Niespecjalnie się z tym zresztą kryła – sprawa została wykryta dzięki zamieszczanym przez nią zdjęciom na Facebooku. Umierająca na raka dziewczyna nie dokumentuje na ogół w mediach społecznościowych swojego rozrywkowego życia - chemioterapia raczej mu bowiem nie sprzyja.
Sąd w stanie Victoria określił postawę Dickenson jako "nikczemną" - kobieta została skazana na trzy miesiące więzienia i 150 godzin prac społecznych. Musi poddać się także leczeniu psychiatrycznemu. I zwrócić darczyńcom pieniądze, co może być dość kłopotliwe.
"Rakiem było jej zachowanie, więc to nie do końca kłamstwo" – podsumował zachowanie Hanny jeden z internautów.