Opisała wieczór w sanatorium. "Zmieniał partnerki co kilka minut"
Sanatorium to nie tylko miejsce odpoczynku i regeneracji. Wieczory należą do tańca, a parkiet zapełnia się szybciej niż gabinety zabiegowe. Kuracjusze zaskakują energią godną bywalców miejskich klubów. - Z zachwytem przyglądałam się pewnemu panu, który tańczył bez wytchnienia - zmieniał partnerki co kilka minut - opowiada dziennikarka.
Sanatoria kojarzą się zwykle z ciszą, spokojem i kuracjuszami, którzy czas spędzają na zabiegach zdrowotnych, spacerach z kijkami i długich rozmowach na ławeczkach. Jednak życie w uzdrowisku ma także zupełnie inne oblicze, o czym przekonała się dziennikarka "Faktu".
Spędziła trzy dni w Uzdrowisku Ustroń i szybko odkryła, że wieczorami to miejsce zmienia się w centrum towarzyskich spotkań. Największą popularnością cieszyły się dancingi.
Joanna Kurowska o operacjach plastycznych: "Nie muszę być wiecznie młoda"
Kuracjusze nie narzekają na nudę
Ustroń to jeden z popularniejszych kierunków dla osób poszukujących regeneracji. Kuracjusze mają tam do wyboru nie tylko szeroką ofertę zabiegów, lecz także bogaty program rozrywkowy.
Prawdziwym sercem wieczornych atrakcji są dwa miejsca: Klub Kuracjusza, gdzie imprezy taneczne odbywają się niemal codziennie, oraz Karczma Zapiecek, w której do tańca dochodzą wspólne śpiewy i ogniska. To właśnie tam gromadzą się wieczorami goście sanatorium.
Wieczór w eleganckim wydaniu
Dziennikarka przyznała, że jej wyobrażenia o kuracjuszach szykujących się na dancing były zupełnie inne. Spodziewała się sportowych ubrań i wygodnych butów, a tymczasem większość pań pojawiła się w starannie dobranych, niezwykle stylowych kreacjach.
- Już pierwszego dnia, przechodząc przez recepcję głównego budynku, zobaczyłam panie w perfekcyjnych fryzurach, w eleganckich, starannie wyprasowanych sukienkach i... na szpilkach, w których ja nie dałabym rady przejść nawet pięciu metrów. Wyglądały, jakby szły na galę, a nie na dancing w sanatorium. Dopiero potem dowiedziałam się, że to właśnie tam się wybierają - podkreśliła.
Parkiet, który nigdy nie pustoszeje
Największe wrażenie zrobiła jednak energia, jaka panowała na parkiecie. - DJ grał przez kilka godzin, zaledwie na chwilę schodząc z konsoli na kilkuminutowe przerwy, a na parkiecie nie było ani chwili pustki - zaznaczyła.
- Z zachwytem przyglądałam się pewnemu panu, który tańczył bez wytchnienia - zmieniał partnerki co kilka minut, uśmiechał się, żartował i nie schodził z parkietu ani na moment. Pomyślałam wtedy: "jaką to trzeba mieć kondycję!" - dodała.
Scenariusz był zawsze podobny. Kobiety zajmowały miejsca przy stolikach, mężczyźni przełamywali nieśmiałość i podchodzili z zaproszeniem do tańca, a reszta wieczoru mijała już w rytmie muzyki i wspólnej zabawy.
- Na potańcówkach pary dobierały się w bardzo tradycyjny sposób. Panie w towarzystwie koleżanek spokojnie czekały przy stołach, to w gestii panów było porwać je do tańca. Rzadko kiedy odmawiały - wszak każdy przyszedł tu wytańczyć się i zrelaksować przed kolejnym dniem zabiegów i ćwiczeń - podsumowała dziennikarka.
Zapraszamy na grupę na Facebooku - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.
Źródło: Fakt.pl.