Organizuje "czarne protesty". Jedna rozmowa ją załamała
Do Marty Lempart, stojącej za "Czarnym Poniedziałkiem", odezwała się "pani medialno-filmowa". Zaproponowała zrobienie reportażu o Polsce i protestach. – Tłumaczę, żeby pokazać, jak protestuje, musi wziąć artystyczną d… w troki i pojechać – powiedziała jej Lempart. Co było dalej, wytrąciło działaczkę z równowagi.
29.09.2017 | aktual.: 29.09.2017 20:41
Prawie rok temu, 3 października, Polki wyszły na ulice, by sprzeciwić się planom zakazu aborcji. Chciały pokazać rządowi Prawa i Sprawiedliwości oraz tzw. obrońcom życia, że nie będą za nie decydować. To pospolite ruszenie przeszło do historii. W całej Polsce głośno "nie" mówiły tysiące kobiet. A stała za tym jedna osoba, prawniczka Marta Lempart.
3 października, tym razem we wtorek, szykuje się "powtórka z rozrywki". W związku z tym Lempart dostaje bardziej lub mniej ciekawe propozycje ze strony mediów. Do gatunku tych drugich zalicza się raczej ta, o której pisze na swoim facebookowym profilu. "Rozmawiam z panią medialno - filmową, która szczebiocze o namiar do kogoś z Warszawy, bo ona robi reportaż o Polsce i protestach. Tłumaczę, że żeby pokazać, jak Polska protestuje, musi wziąć artystyczną dupę w troki i pojechać. W Polskę. I nie, że do Wrocławia, tylko tam, gdzie Pendolino nie dojeżdża" - opowiada. Pani wyraźnie tego nie rozumie, bo stwierdza: "NO SAMA PANI ROZUMIE PANI MARTO, że jak na proteście jest 50 osób to bardzo, bardzo źle wygląda".
Lempart jest zszokowana postawą rozmówczyni. "Robi mi się ciemno przed oczami, chcę powiedzieć coś o ludziach, którzy są siłą i solą tej naszej rewolucji i o tym, jak protestuje się w 50, a czasem i 5 osób, bez kamer, ale pani się spieszy" – pisze. – I wtedy przez sekundę myślę, że my tego nie wygramy" – dodaje. Wpis nie napawa optymizmem, ale kończy się inaczej, niż można by założyć. Działaczka przypomina sobie bowiem, że wokół są ludzi, którzy wierzą w sens protestów. Wymienia nauczyciela WOS noszącego koszulkę z napisem "KonsTYtucJa" czy koleżanki biorące udział w debacie w Parlamencie Europejskim. "I już. Jest, będzie dobrze" – kończy Lempart.
Działaczka niedawno udzieliła nam wywiadu, w którym przyznała, że spodziewała się sukcesu październikowego protestu. – Mam kontakt z dziewczynami z siedmiu miast, w których odbył się protest. One mówią mi, że to było doświadczenie, które zmieniło ich życie. Wcześniej nie nazywały się feministkami, a teraz przewartościowały sobie bardzo wiele spraw – mówiła. Można odnieść wrażenie, że Polki wciąż to robią. Oddolne ruchy typu Dziewuchy Dziewuchom mają setki członkiń. 3 października ponownie zawalczą o swoje prawa. Przygrywką do tego był strajk "Wolne Polki-Wolne Polska", o którym możecie przeczytać tutaj.