Orgazm rozszerzony. Terapeutka radzi, jak go osiągnąć
- Jesteśmy bardzo skupieni na sobie, na tym, jak wypadamy, jak jesteśmy odbierani. Do tego stawiamy sobie różne wymagania i redukujemy seks do technikaliów. Tutaj właśnie pojawia się ta presja, że musimy szczytować – mówi seksuolożka i terapeutka Anna Golan.
06.01.2023 | aktual.: 07.01.2023 16:46
Katarzyna Trębacka, dziennikarka: W seksuologii ostatnimi czasy pojawiły się nowe rozróżnienia dotyczące orgazmu. Jednym z nich jest orgazm rozszerzony. Jak by go Pani scharakteryzowała?
Anna Golan, seksuolożka: Dr Emily Nagoski, amerykańska edukatorka seksualna i badaczka, autorka książki o kobiecej seksualności pt. "Ona ma siłę", opisuje takie przeżycie orgazmu, które może trwać nawet kilka godzin. Na orgazm składa się cały zestaw zjawisk, zarówno psychicznych, jak i fizycznych, które mają miejsce w czasie aktu seksualnego.
W przypadku orgazmu rozszerzonego mamy właśnie do czynienia z rozszerzonym stanem umysłu, więc to jest raczej doznanie z kategorii łączących się z psychiką niż cielesnością. Bo przecież to nie jest tak, że przez kilka godzin mamy rytmiczne skurcze mięśni macicy, które są równoznaczne z orgazmem. Za to stan świadomości, który towarzyszy przeżywaniu szczytowania, trwa bardzo długo.
Dlaczego orgazm rozszerzony jest tak rzadko spotykany? Niewiele osób ma na swoim koncie takie przeżycia…
Niestety fakty są takie, że w większości przypadków uprawiamy seks, który bardzo zredukowany, bardzo napięciowy. Najczęściej wygląda to tak, że w parze dochodzi do zbliżenia seksualnego, w którego czasie oboje są bardzo skoncentrowani na wyniku, żeby jak najszybciej doprowadzić się do orgazmu.
Koncentrujemy się na wyniku, zamiast delektować całą sytuacją od początku. Wszystko dzieje się przy dużym napięciu, a orgazm ma być jego rozładowaniem. Temu zazwyczaj towarzyszy pewnego rodzaju zdenerwowanie, czy ten orgazm nastąpi, czy napięcie seksualne nie opadnie na tyle, że szczytowanie będzie trudne lub niemożliwe. Trudno być wtedy w kontakcie ze sobą samą, jeszcze trudniej o nieskrępowaną wymianę emocjonalną między partnerami.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tymczasem seks można przeżywać w bardziej uważny sposób. I wtedy jest on nie tylko doznaniem fizycznym i emocjonalnym, ale może być wręcz przeżyciem duchowym. W takich sytuacjach może pojawić się poczucie, że przeżywamy jedność z partnerem, a być może nie tylko z partnerem, ale z całym światem. To taki stan, w którym "ja" rozpuszcza się w przestrzeni, co sprawia, że wszystko staje się błogością, nie ma oddzielenia między "ja" a partnerem, między "ja" a otoczeniem. Osiągamy stan wszechogarniającej jedności i rozkoszy. I gdy to już się uda, to może trwać nawet kilka godzin, a nie jak w przypadku zwykłego orgazmu – kilkanaście czy kilkadziesiąt sekund.
Jak to zrobić? Bo to brzmi trochę tak, jakby było możliwe tylko przy użyciu środków psychoaktywnych?
Absolutnie nie! Choć trzeba przyznać, że to uczucie jedności jest tak przyjemne, że wiele osób próbuje je osiągnąć właśnie przy użyciu środków psychoaktywnych. I rzeczywiście na przykład psychodeliki pozwalają uzyskać stan rozszerzonej świadomości, ale to nie jest ten przypadek, o który nam chodzi.
Pozornie osiągnięcie takiego stanu może wydawać się skomplikowane, jednak w rzeczywistości to jest bardzo proste. Tutaj przychodzi mi do głowy odniesienie do medytacji, która części osób jawi się jako coś bardzo złożonego, trudnego do praktykowania. Sądzi się, że to jest coś, co musimy sobie narzucić, co wymaga dużego doświadczenia, lat treningu. Ludzie pytają: jak mam to zrobić, żeby nie mieć żadnych myśli? A to w ogóle nie tędy droga. Tak naprawdę chodzi o byciu tu i teraz, bez oceniania, za to z akceptacją wszystkiego, co do nas przychodzi.
Jako seksuolog obserwuję, że większość naszych problemów w seksie wynika z napięciowego i neurotycznego podejścia. Jesteśmy bardzo skupieni na sobie, na tym, jak wypadamy, jak jesteśmy odbierani. Do tego stawiamy sobie różne wymagania i redukujemy seks do technikaliów. Tutaj właśnie pojawia się ta presja, że musimy szczytować. Na dodatek wiemy, że są różne rodzaje orgazmów: z wytryskiem u kobiet, wielokrotny, obecnie coraz więcej informacji pojawia się o tym rozszerzonym. Więc myślimy, że jeśli nie będziemy doznawać tych wszystkich rodzajów orgazmu, to źle o nas świadczy, że nie dajemy rady. Tymczasem to zupełnie nie o to chodzi. Kolejne zadanie do wykonania, czyli osiągnięcie orgazmu rozszerzonego, będzie nam znacznie bardziej przeszkadzać niż pomagać.
To jak do tego podejść, jak się zabrać za orgazm rozszerzony, żeby go osiągnąć, ale jednocześnie nie stawiać go sobie za cel?
Zaczęłabym od tego, żeby seks w parze przeżywać uważniej. Albo nawet jeszcze wcześniej; zanim będę przezywać seks z partnerką lub partnerem w takiej uważności, to zacznę od samomiłości, czyli masturbacji. Ważne, żeby nie była ona kompulsywnym rozładowaniem napięcia, tylko właśnie uważnym dotykaniem i poznawaniem swojego ciała, bez nastawiania się na jakiś wynik. Najistotniejsze jest, żeby być w kontakcie ze sobą.
W podobny sposób możemy się nauczyć przeżywać seks, jeśli przestaniemy sobie stawiać cele. Jeżeli uda nam się pokonać ograniczenia związane z tym, że my, kobiety, bardzo koncentrujemy się na tym, jak wypadamy w łóżku, jak wyglądamy, a że mężczyźni koniecznie chcą wiedzieć, czy są bogami seksu, czy wspaniale zaspokoili nasze potrzeby, to mamy znacznie większą szansę na przeżycie orgazmu rozszerzonego. Oczywiście te zachowania czy ograniczenia mogą wynikać z naszych kompleksów, więc zajęcie się nimi przed wejściem do sypialni może znacząco pomóc.
Niezbędne jest także poczucie się samym ze sobą dobrze, rozluźnienie, bez którego trudno będzie to wszystko puścić, czyli zaniechać zachowań do tej pory typowych. Może tutaj pomóc praktyka medytacyjna. Warto zacząć od prostych ćwiczeń, które polegają na skoncentrowaniu się na oddechu. Można spróbować skupić się na strumieniu powietrza, które wchodzi i wychodzi z naszego ciała przez dwie minuty i stopniowo zwiększać czas poświęcony temu ćwiczeniu.
Jeśli pojawiają się w tym czasie jakieś myśli, to nie gonimy za nimi i pozwalamy im swobodnie przepływać i znowu wracamy uwagą do oddychania. Jak widać, taka technika niewiele ma wspólnego z samym seksem, ale za to ma wpływ na sposób, w jaki można go przeżywać, bo służy rozwojowi uważności.
A w samym seksie, oprócz uważności, coś nam może pomóc?
Nagosky zalecała ćwiczenie związane z utrzymywaniem podniecenia na wysokim poziomie. Chodzi o uzyskanie podniecenia i trwanie w takim stanie – gdybyśmy mieli jego skalę ustalić między 1 a 10, to wysoki poziom zaczynałby się od 7 lub 8, a potem przechodziłby do dziewięciu, ale bez doprowadzania się do orgazmu. Oczywiście mogą nam się zdarzyć wpadki.
Wyobrażam sobie, że gdyby mężczyzna stymulował się i starał wytrzymać bez szczytowania na tym wysokim poziomie, to do orgazmu i wytrysku i tak może dojść, bo nie zawsze jesteśmy w stanie zapanować nad ciałem. Dlatego duże znaczenie ma tu praktyka i doświadczenie, a jakichkolwiek "wpadek" nie przeżywałabym jako niepowodzenia. Tym bardziej takiego, które miałoby skłonić kogokolwiek do zarzucenia praktyki i treningu.
Czyli najprostszą drogą do orgazmu rozszerzonego jest przede wszystkim skupienie na ćwiczeniach przy jednoczesnym nieuleganiu presji?
Tak, ale warto pamiętać, że z orgazmem rozszerzonym może być jeszcze tak, że wydarzy się on nam po prostu, z partnerem, z którym byśmy się tego nie spodziewały, albo bez specjalnych przygotowań. Czasami wystarczy być zrelaksowaną, by przyjemność trwała znacznie dłużej niż zazwyczaj. Czasami to może być jak niespodziewany prezent, który uświadamia nam, że nie wszystko podlega naszej kontroli.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.