Oskarżono go o dwukrotny gwałt. Po tygodniach okazało się, że prawda jest zupełnie inna
Mówiła, że została dwukrotnie zgwałcona przez pracownika parlamentu. 24-letni Samuel Armstrong miał zmusić kobietę do seksu w biurze swojego przełożonego. Był wieczór, byli po imprezie. Kamera nagrała Brytyjkę, jak biegła korytarzem w stronę wyjścia. Wszystko niedługo później opowiedziała policji. Tylko prawda o tym, co tak naprawdę się stało, wyszła na jaw dopiero teraz.
22.12.2017 | aktual.: 22.12.2017 16:21
Samuel Armstrong pracuje w biurze parlamentarzysty Craiga Mackinlaya. W październiku ubiegłego roku 24-latek miał poznać młodą kobietę, także pracownicę brytyjskiego parlamentu. Tego dnia w budynku zorganizowano przyjęcie. Pijaną kobietę i 24-latka uchwycił monitoring. Tańczyli razem, chwilę później on zaprowadził ją do gabinetu swojego szefa.
Mówiła, że została zgwałcona. Strażnicy zauważyli ją, gdy próbowała wybiec z budynku Norman Shaw North. Była 3 w nocy. Spanikowana przyznała, że została skrzywdzona przez mężczyznę. Następnego ranka policjanci aresztowali Armstronga. Został oskarżony o wykorzystanie seksualne nieprzytomnej kobiety, która po tym, jak wypiła za dużo podczas przyjęcia, zasnęła w gabinecie. Jak podkreślają adwokaci młodego polityka, kobieta odmówiła przekazania swojego telefonu policji. Na 24-latka zapadł wyrok na długo przed tym, gdy sędzia ostatecznie zakończył sprawę.
Armstrong został uznany za gwałciciela. – Moje życie wywróciło się do góry nogami. Przez ostatni rok nie sypiałem, nie jadłem i byłem niewinny – mówił podczas ostatniej rozprawy. Odwróciła się od niego rodzina, przyjaciele, został zawieszony w pracy, do której już nie wróci. – To okrutne, że już nigdy nie odzyskam swojej kariery, ale nie o to chodzi. Najgorsze jest to, że ktoś próbował wysłać mnie do więzienia na długi, długi czas, choć nic złego nie zrobiłem – dodał.
Co wydarzyło się tamtej nocy?
21 grudnia odbyła się ostatnia rozprawa, na której Armstrong został... uniewinniony. Okazało się, że kobieta ukrywała ważne dowody w sprawie, które dopiero po tych kilku miesiącach trafiły w ręce śledczych i obrońców.
Armstrong w sądzie przyznał, że zabrał kobietę do gabinetu szefa. Żartowali, flirtowali. Chwilę później zaczęli się całować. Kobieta zgodziła się na seks. Mężczyzna opowiada, że podczas stosunku na chwilę przerwali, by "zmienić muzykę na coś lepszego". Kobieta żartowała, że "ktoś mógłby pomyśleć, że jest wykorzystywana". Wszystko obróciła w żart. Kochali się, potem ona wyszła z gabinetu. Gdy zobaczyła kamery, zorientowała się, że nagrają ją w środku nocy, wychodzącą z jednego z gabinetów. Bała się, że będzie musiała się wszystkim tłumaczyć lub że straci pracę.
Przyznała, że spanikowała i powiedziała strażnikom o gwałcie. 15 godzin później, jak wynika z ustaleń policji, napisała wiadomości do kilku dziennikarzy. Zapewniła ich, że może opowiedzieć o wszystkim, co zdarzyło się w budynku parlamentu. Wysłała następnie wiadomość do swojego chłopaka: "Podsyłam ci informacje. Powiedziałam o tym Harry’emu Cole z 'The Sun'. Historia ukaże się na pierwszej stronie 'The Sun' albo 'Mail' w poniedziałek".
W kolejnym SMS-ie pisała z kolei: "Media już wiedzą. To mój sposób kontrolowania całej tej sytuacji i upewnienia się, że trafię na sympatyzującego dziennikarza".
Jak podają brytyjskie media, Armstrong został oczyszczony ze wszystkich zarzutów. Jego obrońcy podkreślają, że praca śledczych była skandaliczna i że nie przekazywali im najważniejszych informacji. Historia 24-latka wywołała ogromną dyskusję w Wielkiej Brytanii na temat podobnych spraw. Mówi się, że potrzeba zmiany prawa, że potrzeba nowych zapisów, które pozwoliłyby domniemanym gwałcicielom zachować anonimowość do momentu ogłoszenia wyroku.
Zdania są podzielone. Wiele osób podkreśla, że sprawi to tylko to, że kobiety będą jeszcze bardziej bały się zgłaszać podobne przypadki policji. Jeśli sprawca ma być anonimowy, to zostaną ze wszystkim same.
Gwałcicielami będą przez lata
To nie jest pierwszy taki przypadek w ostatnim czasie na Wyspach. Tylko w tym miesiącu sąd oddalił oskarżenia o gwałt w przypadku jeszcze dwóch innych mężczyzn. Isaac Itiary wyszedł z więzienia 19 grudnia po tym, jak policjanci po czterech miesiącach od rozpoczęcia śledztwa ustalili, że był jednak niewinny. 25-latek miał zmusić do seksu nieletnią kobietę, której nazwiska śledczy nie podają. Ustalono, że dziewczyna okłamała Isaaca co do swojego wieku.
Najgłośniej jest jednak o historii Liama Allana, o którym pisałyśmy już wcześniej.
22-letni Liam przeszedł przez "psychiczną torturę" po tym, jak koleżanka wytoczyła mu proces o napaść seksualną. Chłopak miał zgwałcić ją sześciokrotnie podczas kilku spotkań. Po dwóch latach dochodzenia do prawdy chłopak został uniewinniony.
40 tys. wiadomości. Tyle potrzeba było, by z oskarżonego o gwałt studenta Liam stał się wolnym człowiekiem. Proces, jaki wytoczyła mu prokuratura po tym, jak koleżanka chłopaka oskarżyła go napaść seksualną, rozpoczął się w styczniu 2016 roku. 17 grudnia 2017 roku zapadł wyrok.
Dziewczyna, która miała być rzekomą ofiarą Liama, wysłała mu bowiem prośby o "więcej seksu" już po zgłoszeniu napaści. Mało tego, chwaliła się koleżankom, że stosunki ze studentem bardzo jej się podobały i liczy na dalszy rozwój ich znajomości. Zapytana przez sąd, dlaczego oskarżyła chłopaka o gwałt, stwierdziła, że nie była usatysfakcjonowana ich pożyciem.
Na finalnej rozprawie sędzia orzekający w sprawie Liama przeprosił chłopaka za niedopuszczalne zaniedbania w dochodzeniu. – Same przeprosiny to za mało. Mój cały świat przewrócił się do góry nogami – powiedział Liam w rozmowie z CNN. – Przeszedłem prawdziwe psychiczne tortury w ciągu tych dwóch lat. Czuję się zdradzony przez system, który wierzyłem, że jest słuszny – dodał.
Matka chłopaka również nie kryła rozgoryczenia. – Niestety w sprawie gwałtów jesteś uznawany za winnego, dopóki nie znajdą się jakiekolwiek dowody, że jesteś niewinny. A powinno być odwrotnie – przyznała kobieta w rozmowie z "The Times".
Gdyby nie wiadomości, w których koleżanka Liama prosiła go o seks, chłopak najbliższe 10 lat spędziłby w więzieniu. – Możesz być najsilniejszą osobą na świecie, a to i tak powali cię na kolana – podsumował Liam.
Chłopak w ostatnim wywiadzie przyznał, że chce wytoczyć proces policji, która zaniedbała jego sprawę, a śledczy opierali się tylko i wyłącznie na zeznaniach jego koleżanki. Wie, że już zawsze jego nazwisko będzie kojarzone z gwałtem, tego nie zmieni. Ale nie chce, by sprawa przeszła bez echa.
Zdaniem dr Hanny Quirk z Wydziału Prawa Uniwersytetu Manchester, problem jest bardzo złożony, a u jego podstaw leży m.in. niedofinansowanie policji, brak ochrony prawnej sprawców, ale też ofiar i kultura "wiary w ofiarę". Historie te pokazują, jak wciąż wiele nieprawidłowości pojawia się w sprawach dotyczących gwałtu. Z jednej strony #metoo i historie, które w końcu ujrzały światło dzienne, słuszne zachęcanie kobiet do wyjawiania prawdy o tym, co przeszły. Organizacje pomocy ofiarom robią, co mogą, by pomóc kobietom. Z jednej strony policjanci nie wierzą kobietom i odsyłają je do domu, poniżają podczas zeznań, z drugiej – działają zbyt pochopnie i nie przyglądają się wszystkim dowodom. Te sprawy nigdy nie są czarno-białe.
Zobacz także