Panna młoda na Kaukazie
Panna młoda w białej sukni z welonem, pan młody w ciemnym garniturze – na pozór obrazek ten niczym się nie różni od tych, jakie znamy z naszych rodzimych ślubów. Obyczaje ślubne na Kaukazie są bardzo bogate, a wesele na kilkaset osób nie należy do rzadkości. Orszak ślubny można spotkać przed meczetem, chrześcijańskim kościołem i pogańską świątynią. Bo tak różnobarwny jest cały Kaukaz.
W Azerbejdżanie rodzina pana młodego najpierw wysyła posłańców. W czasie rozmowy nie pada słowo o zaręczynach, ale i tak wszyscy wiedzą, o co chodzi. Gdy zaproszą drugi raz w gości i podadzą herbatę z cukrem to znak, że oświadczyny zostały przyjęte. Herbata bez cukru jest jak nasza staropolska czarna polewka. Zaręczyny mogą trwać długo, rok a nawet dwa, zanim dojdzie do ślubu.
Cukru nie brakuje też na weselu, bo przed parą młodą stawia się całą głowę tej słodyczy, co ma zapewnić równie słodkie życie po ślubie. Na weselu tańczy się lezginkę i wznosi toasty, i chociaż to kraj muzułmański, nie ma tu żadnych obostrzeń dotyczących zakazu picia alkoholu. Co więcej, pije się dużo i wznosi toasty, bo bez toastów nie odbędzie się przecież na Kaukazie żadna uczta.
W Armenii, również najpierw rodzina mężczyzny udaje się do domu kobiety i prosi jej ojca o pozwolenie na zaślubiny. Dopiero po uzyskaniu zgody mężczyzna ofiarowuje kobiecie pierścionek, czym oficjalnie przypieczętowując narzeczeństwo. Teraz rodzina kobiety organizuje przyjęcie zaręczynowe. Na nie przychodzi ksiądz, który udziela przyszłym małżonkom błogosławieństwa.
Z zawarciem ślubu para młoda czeka około roku. Zgodnie z tradycją gruzińską, wesele prowadzi zasłużony członek rodu, który posiadł sztukę wygłaszania toastów oraz sztukę ich picia. Toasty wznosi się winem, a ich mówienie jest prawdziwą sztuką. Pierwszy poświęcony jest okazji, dzięki której wszyscy zgromadzili przy stole. Później wznosi się kielich za ojczyznę, rodziców, przyjaciół, przodków, miłość i oczywiście za młodą parę i gości, wychwalając ich zalety. Wesele trwa w Gruzji trzy dni.
Aż chciałoby się powiedzieć: i tam byłam, chleb i wino piłam, ale niestety, na żadnym z wesel nie udało mi się być. Mogłam tylko podziwiać panny młode i weselne orszaki, które spotkałam w swojej podróży. W Azerbejdżanie, niedaleko Baku, para młoda przyszła pomodlić się w mauzoleum znanego z cudów uzdrowiciela. Katedra Sweti Cchoweli w mieście Mcheta – dawnej stolicy Gruzji, położonej ok. 25 km od Tbilisi to z kolei ulubione miejsce ślubów nowożeńców. W kamiennej katedrze dawniej odbywały się koronacje królów, śluby, chrzty członków rodów królewskich. Tymczasem w niedzielne popołudnie (w Gruzji ślub odbywa się w niedzielę), na dziedzińcu czekało kilka młodych par.
Najbardziej niesamowity orszak ślubny spotkałam w ormiańskim Garni. Tutaj znajduje się pogańska świątynia poświęcona Mitrze – bogu słońca i to właśnie do niej para młoda wraz z gośćmi kierowała swoje kroki. A wokół rozbrzmiewała niesamowita muzyka, duduk w wykonaniu mistrza Djivana Gasparyana.
(mpi/sr)