Blisko ludziParawany w dobie koronawirusa nie tylko dla Janusza. Dzieciątkowski: ten dziwny zwyczaj może nas chronić

Parawany w dobie koronawirusa nie tylko dla Janusza. Dzieciątkowski: ten dziwny zwyczaj może nas chronić

Jeszcze niedawno były symbolem "Januszostwa" Polaków wypoczywających na nadbałtyckich plażach. Dziś nawet minister zdrowia przyznaje, że chronią nie tylko przed wiatrem i wścibskimi sąsiadami, ale także… koronawirusem. Tego lata parawany okazują się wyjątkowo przydatne.

"Prawaning" w dobie koronawirusa może nas ochronić
"Prawaning" w dobie koronawirusa może nas ochronić
Źródło zdjęć: © East News

14.08.2020 13:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

– Być może nad morzem nie ma tylu zachorowań na koronawirusa, bo plażowicze używają na co dzień wyśmiewanych przez lata parawanów – stwierdził niedawno w programie Tłit w Wirtualnej Polsce minister zdrowia Łukasz Szumowski. Choć niedługo później liczba nowych przypadków zakażeń Sars-CoV-2 na Pomorzu zaczęła rosnąć, trudno zaprzeczyć, że według oficjalnych statystyk w tym regionie kraju sytuacja epidemiologiczna jest dość spokojna.

Parawan kontra koronawirus

Czy faktycznie to zasługa masowego korzystania z parawanów przez osoby wypoczywające nad Bałtykiem? – Nie ma konkretnych badań poświęconych temu zjawisku, ale na pewno jest to jakaś forma zabezpieczenia przed koronawirusem. Na plażach, gdzie jest wyjątkowo tłoczno i gdzie głowa leży przy głowie, parawan faktycznie pozwala na odgrodzenie się od innych osób, a przecież zachowanie dystansu społecznego jest kluczowe dla zmniejszenia ryzyka rozprzestrzeniania się COVID-19 – przypomina w rozmowie z WP Kobieta Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Sanitarnego.

– Na plaży nie ma wydzielonych stref, ale parawany pomagają stworzyć bezpieczne enklawy. Taka przestrzeń rodzinna jest potrzebna, żeby się odizolować od innych – dodaje w programie Newsroom WP Olga Roszak-Pezała, burmistrz Mielna, jednej z najbardziej obleganych przez turystów nadbałtyckich miejscowości.

Fenomen parawaningu

Jeszcze w czasie zeszłorocznych wakacji parawany były jednym z negatywnych symboli polskiego stylu plażowania. W mediach i internecie roiło się od prześmiewczych opisów z życia przeciętnych "Janusza i Grażyny", którzy przychodzą nad morze już o świcie, by odgrodzić sobie jak najlepsze miejsce.

Gdy Agencja Badań Rynku i Opinii SW Research przeprowadziła ankietę na temat tzw. parawaningu, co trzeci pytany stwierdził, że jest on odbiciem naszej mentalności. "Grodzenie jest fenomenem polskiej kultury i może wynikać z faktu, że mamy niezdefiniowaną przestrzeń publiczną oraz z faktu niskiego zaufania społecznego" – stwierdził w jednym z wywiadów socjolog Marek Szopski z Uniwersytetu Warszawskiego.

W badaniu SW Research 39 proc. ankietowanych opowiedziało się za wprowadzeniem zakazu używania parawanów na polskich plażach. Najczęściej byli za tym mężczyźni, mieszkańcy największych miast oraz osoby w wieku 35–49 lat.

Z tym zjawiskiem walczyły nawet władze niektórych nadbałtyckich kurortów. W Łebie 30 lipca ogłoszono Dniem Bez Parawanu, a burmistrz Darłowa przedstawiał projekty ograniczenia i ucywilizowania stosowania wiatrochronów. – Chcemy odsunąć parawany od morza o 10 metrów. Brzeg musi być ogólnodostępny, służyć do spacerów i zabaw dziecięcych. Parawany stojące przy samym morzu utrudniają też pracę ratowników – tłumaczył w rozmowie z "Newsweekiem" Arkadiusz Klimowicz.

Wszystko zmienił koronawirus…

Poczucie bezpieczeństwa

Kinga Ryś z Rybnika od dziecka kocha polskie morze. – Najpierw przyjeżdżałam tu z rodzicami, teraz z własnymi dziećmi. Nie wyobrażam sobie wakacji bez wizyty nad Bałtykiem. W tym roku, z powodu pandemii, mieliśmy trochę obaw przed podróżą, ale stwierdziliśmy, że nie możemy przez cały rok siedzieć w bloku. Zaryzykowaliśmy i spędziliśmy wspaniałe dwa tygodnie w Łebie – opowiada.

Cała jej rodzina starała się przestrzegać zasad bezpieczeństwa, szczególnie na plaży. – Nigdy nie byłam wielką fanką parawanów. Zawsze mnie denerwowało, że kiedy przychodziliśmy na plażę trochę później, trudno było znaleźć skrawek wolnego miejsca, bo cała przestrzeń była już podzielona na prywatne enklawy. Jednak w tym roku doceniłam parawan – przyznaje Kinga. – Dzięki niemu byliśmy ochronieni nie tylko przed wiatrem, ale mieliśmy też zapewniony odpowiedni dystans społeczny.

Kinga dodaje, że "Januszostwo" nie zniknęło z polskich plaż. – Dystans dystansem, ale nadal nie brakuje osób, które przesadzają z odgradzaniem się. Sama byłam świadkiem, jak pewna rodzinka przyniosła cztery parawany i zaanektowała ogromny kawał plaży. Doszło nawet do awantury z innymi plażowiczami, którzy przez to nie mogli znaleźć dla siebie wolnego miejsca. W końcu interweniowała straż miejska – opisuje Kinga, która nie ukrywa jednak, że parawan zapewnił jej poczucie bezpieczeństwa. – Wiem, że może być to złudne, bo przecież koronawirusem mogłam zarazić się w drodze na plażę, na przykład w sklepie. Mimo to dzięki odgrodzeniu się poczułam się lepiej i spokojniej – dodaje.

Wirus w kolejce po frytki

– Ten dziwny polski zwyczaj stawiania parawanów może nas obecnie dodatkowo chronić – przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Tomasz Dzieciątkowski, wirusolog z Katedry i Zakładu Mikrobiologii Lekarskiej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. – Jeśli spędzamy czas na otwartym powietrzu, zwłaszcza na plaży, gdzie znad morza często wieje wiatr, prawdopodobieństwo zakażenia koronawirusem jest bardzo małe – dodaje naukowiec.

Specjaliści przypominają jednak, że nawet na plaży nie można zapominać o innych środkach bezpieczeństwa. – Co z tego, że schronimy się za parawanem, jeśli później staniemy bez maseczki w kolejce po frytki czy flądrę i zarazimy się koronawirusem – mówi Jan Bondar, rzecznik prasowy GIS.

Najprostszą metodą ochrony przed zakażeniem jest unikanie tłumów, także na plaży. Warto szukać miejsc na uboczu, z dala od większych skupisk. Najlepiej korzystać też z własnego leżaka czy koca. – Pamiętajmy o regularnym myciu rąk pod bieżącą wodą z mydłem tak często, jak to możliwe. Na plażę powinniśmy też zabierać preparaty antybakteryjne – radzi Jan Bondar.

Ukrycie się za parawanem nie oznacza wyłączenia czujności. I nie chodzi tylko o koronawirusa, ponieważ nad morzem nie brakuje też innych zagrożeń, o czym niedawno przekonała się rodzina wypoczywająca w Niechorzu. Dwóch chłopców zaczęło się topić w Bałtyku, a rodzice tego nie zaważyli, ponieważ wypoczywali… otoczeni parawanem. Na szczęście chłopców uratowali policjanci, którzy w wolnym czasie plażowali niedaleko miejsca zdarzenia.

Źródło artykułu:WP Kobieta
wakacjekoronawirusmorze
Komentarze (549)