Blisko ludziPlażowicze mają dość palaczy. "Bywa, że wieczorem nie da się rozłożyć ręcznika na piasku"

Plażowicze mają dość palaczy. "Bywa, że wieczorem nie da się rozłożyć ręcznika na piasku"

Od kilku lat niektóre nadmorskie samorządy walczą o egzekwowanie zakazu palenia na plażach. Za lekceważenie obostrzeń może grozić nawet do 500 zł mandatu. Mimo to plażowicze się nie przejmują. A wybrzeża zamieniają się w jedną, wielką popielniczkę.

Palenie na plaży (zdjęcie ma charakter ilustracyjny)
Palenie na plaży (zdjęcie ma charakter ilustracyjny)
Źródło zdjęć: © Getty Images

Polacy masowo ruszyli nad morze. W końcu, kto nie marzy o relaksie na nadbałtyckiej plaży w tak słoneczną i upalną pogodę? Choć od upragnionego urlopu można byłoby oczekiwać ciszy, spokoju i zapachu morskiej bryzy, to zamiast tego wielu wczasowiczów spotyka się z hałasem biegających dzieci, bądź płynącej z przenośnych głośników muzyki, puszkami zakopanymi w piasku i zapachem papierosów. A ten ostatni jest dla wielu szczególnie uciążliwy.

Zgodnie z ustawą o zakazie palenia w miejscach publicznych i zawartym w niej zapisie o "innych miejscach publicznych", nadmorskie samorządy mają prawo ustanowić zakaz palenia na terenie plaż. Skorzystała z niego m.in. Gdynia, Kołobrzeg, Gdańsk, Świnoujście i Darłowo. Niektóre plaże w Polsce posiadają również specjalnie wydzielone dla palaczy strefy.

Choć egzekwowanie tych praw mogłoby pomóc w zachowaniu porządku nad Bałtykiem i umilić wyjazd niepalącym, którzy chcieliby cieszyć się świeżym powietrzem, palacze nie przejmują się obostrzeniami. A Straż Miejska nie jest w stanie karać grzywną wszystkich plażowiczów, którym prawo jest obojętne.

Palenie na plaży. "Niech pani nie przesadza"

Maja Puch od dziecka miała skłonności do chorowania na choroby układu oddechowego. Do tej pory miewa trudności w oddychaniu. – Koszmarnie denerwuje mnie dym lecący w moim kierunku. Pomijając fakt, że potem moje rzeczy bardzo śmierdzą, to jeszcze się truję – mówi. Niedawno była z 6-osobową rodziną na plaży w Ustce. Szukali miejsca w odosobnieniu, nie tylko ze względu na pandemię, ale również na psa, który podróżował z nimi. Nie chcieli zakłócać spokoju innych. W końcu im się udało.

– Wiadomo, że plaża jest dla wszystkich, a ciężko o miejsca, gdzie ludzi w sezonie jest mniej. Chwilę po nas, dosłownie 5 metrów dalej rozłożyła się kolejna kobieta. Opalała się i odpalała papierosa za papierosem. Nie chciałam robić jej problemów, ale dym leciał wprost na mnie – opowiada.

W końcu Maja podniosła swój ręcznik i odeszła jeszcze dalej. Zdawała sobie sprawę z tego, że zwrócenie uwagi wiązałoby się z awanturą i jeszcze bliższym kontaktem z dymem. Doświadczenia nauczyło ją tego, że nie ma sensu się kłócić.

– Wielokrotnie mimo próśb byłam lekceważona. Słyszałam: "pani przesadza" albo "za młoda jest pani na takie choroby". Ogólnie koszmar – wzdycha.

Matka palaczka

Marta Rudowicz też ma dość osób palących na plażach, a szczególnie zostawianych niedopałków w piasku. – Plaże niedługo będą zawierały 50 proc. piasku i 50 proc. petów – przewiduje.

30-stopniowy upał, hałas i do tego zapach papierosów w gęstym powietrzu może przyprawić o zawrót głowy, dlatego Marta często, kiedy widzi, że ktoś w jej pobliżu odpala papierosa, zwraca tej osobie uwagę. Niestety kończy się to różnie.

– Raz podeszłam do dwóch kobiet z pięciorgiem dzieci. Nie wyglądały z daleka, jakby były agresywne. Myślałam, że jak zwrócę uwagę matkom, to wykażą się odrobiną kultury, ale się przeliczyłam. Usłyszałam soczyste "nie wpier…..aj się". Tłumaczenie, że trują innych ludzi i swoje dzieci, jedna pani skwitowała krótkim: "nie twój interes, a jeśli ci przeszkadza, to nie musisz tu siedzieć", więc odpuściłam – wspomina.

Teraz za każdym razem, kiedy widzi rodzinę, która może zareagować agresywnie, zabiera swój ręcznik i przenosi go dalej. W końcu to nie ona jest od pilnowania porządku. Pilnuje natomiast siebie, bo choć na co dzień pali, to w skupiskach ludzi tego unika. Szanuje to, że nie jest sama na świecie. A poza tym nie wyobraża sobie, że miałaby zatruwać powietrze bawiącym się na plaży dzieciom.

Niedopałki znalezione w piasku

– Notorycznie palacze rzucają pety na piasek, zakopują je na plaży, zamiast kulturalnie wyrzucić do śmieci. Bo "przecież każdy tak robi". Dosłownie to usłyszałam, kiedy zwróciłam komuś uwagę w Łebie. Zero kultury, zero szacunku. Myślą, że są sami na plaży i mogą robić wszystko. Bywa, że wieczorem nie da się rozłożyć ręcznika na piasku, bo wygląda jak wielka popielniczka – denerwuje się Agnieszka.

Szczególnie kłopotliwe jest to dla rodziców. Ania opowiada, że cały czas musi obserwować swoje dzieci, bo wystarczy chwila nieuwagi, a dziecko wygrzebuje z piasku wypalonego papierosa i wykorzystuje go w zabawach w piaskownicy. Choć są również rodzice, którzy bez oporów palą przy dzieciach i im to nie przeszkadza. Takiego ojca spotkała na wakacjach Magda.

– Staraliśmy się unikać ludzi jak najbardziej, bo baliśmy się koronawirusa. i przechodziliśmy obok mężczyzny z dzieckiem. Siedział na ławce. Gdy go mijaliśmy dmuchnął dymem prosto na nas. Powiedzieliśmy, że to nienormalne, żeby tak ludziom w twarz dmuchać tym smrodem, a on bezczelnie zaśmiał się pod nosem – dodaje Magda i jest zaskoczona, że nie okazał nawet odrobiny pokory.

Problem palenia papierosów w miejscach publicznych nie dotyczy jedynie Polski, a w tym roku palacze mogą stanowić szczególne zagrożenie dla innych turystów. Hiszpańskie Stowarzyszenie Epidemiologów zaapelowało do rządu o wprowadzenie zakazu palenia we wszystkich dużych skupiskach ludzi, m.in. na plażach. Eksperci ostrzegają, że osoby palące mogą nieświadomie zarażać koronawirusem innych. Według nich w trakcie palenia papierosów wraz z dymem zostaje uwolniona para, a z nią wirus.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1284)