Plażowicze mają dość palaczy. "Bywa, że wieczorem nie da się rozłożyć ręcznika na piasku"
Od kilku lat niektóre nadmorskie samorządy walczą o egzekwowanie zakazu palenia na plażach. Za lekceważenie obostrzeń może grozić nawet do 500 zł mandatu. Mimo to plażowicze się nie przejmują. A wybrzeża zamieniają się w jedną, wielką popielniczkę.
Polacy masowo ruszyli nad morze. W końcu, kto nie marzy o relaksie na nadbałtyckiej plaży w tak słoneczną i upalną pogodę? Choć od upragnionego urlopu można byłoby oczekiwać ciszy, spokoju i zapachu morskiej bryzy, to zamiast tego wielu wczasowiczów spotyka się z hałasem biegających dzieci, bądź płynącej z przenośnych głośników muzyki, puszkami zakopanymi w piasku i zapachem papierosów. A ten ostatni jest dla wielu szczególnie uciążliwy.
Zgodnie z ustawą o zakazie palenia w miejscach publicznych i zawartym w niej zapisie o "innych miejscach publicznych", nadmorskie samorządy mają prawo ustanowić zakaz palenia na terenie plaż. Skorzystała z niego m.in. Gdynia, Kołobrzeg, Gdańsk, Świnoujście i Darłowo. Niektóre plaże w Polsce posiadają również specjalnie wydzielone dla palaczy strefy.
Choć egzekwowanie tych praw mogłoby pomóc w zachowaniu porządku nad Bałtykiem i umilić wyjazd niepalącym, którzy chcieliby cieszyć się świeżym powietrzem, palacze nie przejmują się obostrzeniami. A Straż Miejska nie jest w stanie karać grzywną wszystkich plażowiczów, którym prawo jest obojętne.
Trendy na lato 2020: Nowe spojrzenie na skandynawski styl
Palenie na plaży. "Niech pani nie przesadza"
Maja Puch od dziecka miała skłonności do chorowania na choroby układu oddechowego. Do tej pory miewa trudności w oddychaniu. – Koszmarnie denerwuje mnie dym lecący w moim kierunku. Pomijając fakt, że potem moje rzeczy bardzo śmierdzą, to jeszcze się truję – mówi. Niedawno była z 6-osobową rodziną na plaży w Ustce. Szukali miejsca w odosobnieniu, nie tylko ze względu na pandemię, ale również na psa, który podróżował z nimi. Nie chcieli zakłócać spokoju innych. W końcu im się udało.
– Wiadomo, że plaża jest dla wszystkich, a ciężko o miejsca, gdzie ludzi w sezonie jest mniej. Chwilę po nas, dosłownie 5 metrów dalej rozłożyła się kolejna kobieta. Opalała się i odpalała papierosa za papierosem. Nie chciałam robić jej problemów, ale dym leciał wprost na mnie – opowiada.
W końcu Maja podniosła swój ręcznik i odeszła jeszcze dalej. Zdawała sobie sprawę z tego, że zwrócenie uwagi wiązałoby się z awanturą i jeszcze bliższym kontaktem z dymem. Doświadczenia nauczyło ją tego, że nie ma sensu się kłócić.
– Wielokrotnie mimo próśb byłam lekceważona. Słyszałam: "pani przesadza" albo "za młoda jest pani na takie choroby". Ogólnie koszmar – wzdycha.
Matka palaczka
Marta Rudowicz też ma dość osób palących na plażach, a szczególnie zostawianych niedopałków w piasku. – Plaże niedługo będą zawierały 50 proc. piasku i 50 proc. petów – przewiduje.
30-stopniowy upał, hałas i do tego zapach papierosów w gęstym powietrzu może przyprawić o zawrót głowy, dlatego Marta często, kiedy widzi, że ktoś w jej pobliżu odpala papierosa, zwraca tej osobie uwagę. Niestety kończy się to różnie.
– Raz podeszłam do dwóch kobiet z pięciorgiem dzieci. Nie wyglądały z daleka, jakby były agresywne. Myślałam, że jak zwrócę uwagę matkom, to wykażą się odrobiną kultury, ale się przeliczyłam. Usłyszałam soczyste "nie wpier…..aj się". Tłumaczenie, że trują innych ludzi i swoje dzieci, jedna pani skwitowała krótkim: "nie twój interes, a jeśli ci przeszkadza, to nie musisz tu siedzieć", więc odpuściłam – wspomina.
Teraz za każdym razem, kiedy widzi rodzinę, która może zareagować agresywnie, zabiera swój ręcznik i przenosi go dalej. W końcu to nie ona jest od pilnowania porządku. Pilnuje natomiast siebie, bo choć na co dzień pali, to w skupiskach ludzi tego unika. Szanuje to, że nie jest sama na świecie. A poza tym nie wyobraża sobie, że miałaby zatruwać powietrze bawiącym się na plaży dzieciom.
Niedopałki znalezione w piasku
– Notorycznie palacze rzucają pety na piasek, zakopują je na plaży, zamiast kulturalnie wyrzucić do śmieci. Bo "przecież każdy tak robi". Dosłownie to usłyszałam, kiedy zwróciłam komuś uwagę w Łebie. Zero kultury, zero szacunku. Myślą, że są sami na plaży i mogą robić wszystko. Bywa, że wieczorem nie da się rozłożyć ręcznika na piasku, bo wygląda jak wielka popielniczka – denerwuje się Agnieszka.
Szczególnie kłopotliwe jest to dla rodziców. Ania opowiada, że cały czas musi obserwować swoje dzieci, bo wystarczy chwila nieuwagi, a dziecko wygrzebuje z piasku wypalonego papierosa i wykorzystuje go w zabawach w piaskownicy. Choć są również rodzice, którzy bez oporów palą przy dzieciach i im to nie przeszkadza. Takiego ojca spotkała na wakacjach Magda.
– Staraliśmy się unikać ludzi jak najbardziej, bo baliśmy się koronawirusa. i przechodziliśmy obok mężczyzny z dzieckiem. Siedział na ławce. Gdy go mijaliśmy dmuchnął dymem prosto na nas. Powiedzieliśmy, że to nienormalne, żeby tak ludziom w twarz dmuchać tym smrodem, a on bezczelnie zaśmiał się pod nosem – dodaje Magda i jest zaskoczona, że nie okazał nawet odrobiny pokory.
Problem palenia papierosów w miejscach publicznych nie dotyczy jedynie Polski, a w tym roku palacze mogą stanowić szczególne zagrożenie dla innych turystów. Hiszpańskie Stowarzyszenie Epidemiologów zaapelowało do rządu o wprowadzenie zakazu palenia we wszystkich dużych skupiskach ludzi, m.in. na plażach. Eksperci ostrzegają, że osoby palące mogą nieświadomie zarażać koronawirusem innych. Według nich w trakcie palenia papierosów wraz z dymem zostaje uwolniona para, a z nią wirus.