Patrycja Tylenda jest w siódmym miesiącu ciąży z in vitro. Ostro krytykuje polski rząd
Patrycja Tylenda zdobyła rozpoznawalność dzięki rolom w filmach Patryka Vegi. Aktorka, podróżniczka i mama postanowiła zabrać głos w sprawie wykreślenia finansowania leczenia niepłodności z Narodowego Programu Zdrowia. Nie przebierając w słowach, zdradziła, co sądzi o decyzji rządu.
02.02.2021 14:49
Tylenda w filmie "Polityka" Patryka Vegi, w którym większość widzów dostrzegła bezpośrednią krytykę rządów Prawa i Sprawiedliwości, wcieliła się w postać dziennikarki. Z kolei w obrazie "Bad Boy" zagrała policjantkę Jolę. O pani Patrycji było też dość głośno rok temu, kiedy to wylicytowała kolację z Magdą Gessler i jej synem – Tadeuszem Müllerem. Na konto WOŚP wpłaciła wtedy ponad 50 tys. złotych!
Ciąża z in vitro
Instagramowy profil Tylendy obserwuje w tym momencie ponad 51 tys. użytkowników. Roi się tam od pięknych kadrów z podróży (obecnie z Malediwów), do których pani Patrycja pozuje często z całą rodziną. Kobieta ma kilkuletniego synka, a teraz spodziewa się drugiego potomka (jest w siódmym miesiącu ciąży).
W rozmowie z serwisem "Plejada" blogerka zdradziła, że w pierwszą ciążę zaszła naturalnie, natomiast przy drugiej musiała skorzystać z pomocy medycyny, konkretnie metody sztucznego zapłodnienia in vitro. Tylenda zaznaczyła, że przed podjęciem decyzji o in vitro przeszła wspólnie z mężem wiele badań w kierunku leczenia niepłodności.
Nic dziwnego, że Patrycja Tylenda jest oburzona z powodu decyzji polskiego rządu dotyczącej leczenia niepłodności. Podkreślić trzeba bowiem, że leczenie niepłodności zostało usunięte z listy celów Narodowego Programu Zdrowia na najbliższe 5 lat (lata 2021-2025).
Przeczytaj również: Polacy kłócą się o dwie wizje świata. Mamy szanse na dialog bez przemocy?
- Jest to dla mnie oburzające i przykre, ponieważ nie jest tajemnicą to, że wiele par boryka się z problemem niepłodności – powiedziała w rozmowie z "Plejadą". Zauważyła też, że metoda jest bardzo kosztowna i bez wsparcia państwa niewiele par będzie mogło sobie na nią pozwolić.
- To są nie tylko wyniki badań, które trzeba cały czas powtarzać, to są liczne wizyty u lekarzy, a każda kolejna próba zapłodnienia generuje dodatkowe koszta. Wiele par zwyczajnie nie jest w stanie się tego podjąć za względu na brak funduszy. Możliwość dofinansowywania tego od rządu, co miało miejsce m.in. u nas w Poznaniu, dawało tym parom nadzieję, że może akurat im się uda i będą w stanie to wymarzone dziecko posiadać – dodała.
"Jest to po prostu nieludzkie"
- Jestem naprawdę załamana. Mam nadzieję, że to się jeszcze jakoś da odkręcić, bo dla mnie jest to po prostu nieludzkie. Pozbawianie tych par marzeń o posiadaniu rodziny... Niepłodność ma wiele powodów, czasem są to problemy zdrowotne, których nie można w żaden sposób przeskoczyć. Wielki smutek, najwyraźniej nasz rząd nie potrafi się postawić w sytuacji większości par – podsumowała Tylenda.
Aktorka odniosła się także do swojej osobistej sytuacji. - Jak widać, różne sytuacje w życiu się zdarzają. Mieliśmy o tyle szczęście, że po prostu było nas stać, by w to cały czas brnąć, mimo wielu nieudanych prób. Udało się dopiero przy ostatniej szansie. Było to dla nas miłe zaskoczenie, ponieważ traciliśmy nadzieję, a wszystko to działo się w czasie pandemii COVID-19. Myślałam sobie czasem nawet "może to znaki z nieba, że to nie powinno się wydarzyć", ale na szczęście w końcu się udało. Wiedząc, jaka to jest walka, tym bardziej jestem zasmucona decyzją rządu, bo zdaje sobie sprawę, ile innych par ciągle próbuje powiększyć swoje rodziny – zdradziła.
Zobacz także: Postępowanie dyscyplinarne za udział w protestach. Czy nauczycielka dostanie zakaz wykonywania zawodu?