Paulina Smaszcz o relacji z Maciejem Kurzajewskim. "Pogubił się"
Maciej Kurzajewski i Katarzyna Cichopek ogłosili, że są w związku. Odniosła się do tego Paulina Smaszcz, była żona prezentera, która rozwiodła się z nim po 23 latach. W wywiadzie dla WP Kobieta wyznaje, dlaczego postanowiła zareagować. - Mam nadzieję, że Maciek pisząc o »bliskich mu osobach« ma na myśli swoich synów, swoją mamę i siostry. To są dla niego najbliższe osoby i mam nadzieję, że w tym szaleństwie o tym nie zapomniał. Choć mam prawo wątpić - podkreśla.
Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski: W małżeństwie spędziła pani 23 lata. Dlaczego się rozwiedliście?
Paulina Smaszcz: Odejście od męża to była moja decyzja. To wydarzyło się już dawno temu. Ciężko pracowałam też na to, żeby mieć z nim bardzo dobre relacje, przede wszystkim ze względu na naszych synów.
Uważam, że każdy w swoim życiu może mieć wielu partnerów i wiele partnerek, ponieważ każdy zasługuje na miłość i szczęście. Ale jest jedna najważniejsza rzecz - pracowitość i lojalność wobec dzieci, które się ma. Tego będę się trzymać, bo dzieci nie prosiły się, żeby przyjść na świat. To nasza decyzja, dorosłych ludzi. Otrzymujemy miłość od nich za darmo, tylko dlatego, że jesteśmy rodzicami, ale jaka ta miłość będzie, jak będziemy ją kształtować, jak będzie się rozwijała z wiekiem, przez dzieciństwo, nastoletniość i później, kiedy są dorosłe - zależy od nas. To najważniejsi ludzie w naszym życiu. Im należy się szczerość, lojalność, brak manipulacji i szacunek.
Tego wymagam również od ojca moich dzieci. Uważam, że wybrałam fantastycznego partnera na ojca. Niestety gdzieś się pogubił.
Komentarz u Katarzyny Cichopek, a później opublikowany przez panią post na Instagramie wywołały prawdziwą burzę w sieci. Dlaczego w ogóle zdecydowała się pani teraz zabrać głos?
Zareagowałam na jego wszystkie zachowania. Już wcześniej, w jednym z wywiadów mówiłam, że naprawdę życzę Maćkowi, żeby był szczęśliwy, spełniony i ułożył sobie życie z tą czy z inną partnerką. Jest tylko jedna rzecz. Ta partnerka ma szanować nasze dzieci i naszą przeszłość, bo razem spędziliśmy 23 lata i mamy wspaniałe dzieci. Tylko tego oczekuję.
Tego też uczę moje klientki na szkoleniach i warsztatach. Uczę je samoświadomości, uwierzenia w swoją wartość. Można stracić zdrowie, partnera, miłość swojego życia, rodzinę, cały dobytek. Ale jednego nie stracimy – swojej edukacji, kompetencji i doświadczenia. Na tym zawsze, jako kobiety, będziemy w stanie budować nasz potencjał i zawsze przeżyjemy.
Myślę, że ta gównoburza, o którą pani pyta, pokazała, że wiele kobiet kompletnie tak nie myśli. Z partnerem powołaliśmy nasze dzieci na świat i to nasz obowiązek zapewnić im dobre życie, wykształcenie i poczucie własnej wartości. Jako wykładowczyni akademicka widzę, jak bardzo studenci mają zaburzone poczucie własnej wartości, jak byli osamotnieni w domach. Ja na to w swoim życiu nie pozwolę.
Napisała pani: "Uważaj tylko, proszę, bo KŁAMCY tak szybko się nie zmieniają. Zapytaj też, co powiedział swoim synom, dlaczego jest teraz w Izraelu". Jakie sytuacje miała pani na myśli, zarzucając kłamstwo?
Uważam, że kobieta kobiecie winna jest szczerość. Zanim zwiążemy się z partnerem dobrze jest przyjrzeć się sytuacji z dwóch stron. Doradzam to też kobietom, które przychodzą do mnie po pomoc, chcą się edukować i rozwijać. Jakim był partnerem? Jakim był ojcem? Jak traktuje swoją matkę? Jak odnosi się do ludzi? Jakie ma życiowe wartości? Rozwód i rozstanie nigdy nie są jednostronne. Oczywiście, że będzie tak, że on opowie nowej osobie swoją historię. Ale warto być na tyle mądrą, żeby porozmawiać z dziećmi, z matką, poznać się z byłą partnerką. Zwłaszcza jeśli te relacje są dobre.
Rozumiem, że tu tego nie było.
Nie. A ja uważam, że po prostu tak wypada. A kobieta kobiecie po prostu jest to winna. Tak, jak napisałam w poście: "Mądra zrozumie, głupia odrzuci".
"Dla naszej całej rodziny ta sytuacja była już nie do zniesienia i zakłócała naszą codzienność". Jak to pani i pani synowie znosili?
O tym też napisałam w poście. Ile można okłamywać, manipulować, robić z gęby cholewę? Tak to wyglądało.
Post spotkał się z mocną krytyką części obserwatorek, które zarzucają, że edukuje pani inne kobiety, jak zaczynać od nowa, a najwyraźniej nie przepracowała pani własnej przeszłości, skoro wywołuje pani teraz ten temat. Jak pani na to odpowie?
Śmieszą mnie takie głosy. Mam doskonale przerobioną przeszłość, wspaniały związek i jestem bardzo szczęśliwa. Mam superrelacje z moimi synami, z którymi jestem blisko i których wspieram we wszystkim. Komentarzami nie jestem zaskoczona. Są dwie grupy - antagoniści, którzy atakują i ci, którzy mnie wspierają. Dostałam też mnóstwo wspaniałych wiadomości od kobiet, które były i są w takiej sytuacji, znają ją i rozumieją.
Natomiast mam taką zasadę, której uczę - martwimy się i przyjmujemy się opiniami osób, których uważamy za ludzi wartościowych, których chcemy naśladować i z którymi chcemy przebywać. To my świadomie decydujemy, kto jest obok nas i kogo w naszym życiu nie chcemy. A poczucie własnej wartości i swoją godność trzeba mieć przez całe życie.
Zawsze będę mamą Julka i Franka, matką dzieci Macieja Kurzajewskiego. I odwrotnie – zawsze Maciej Kurzajewski będzie ojcem moich dzieci. Zawsze, do końca życia. Trzeba sobie to umieć poukładać. Dlatego nie wolno pozwolić, żeby ktoś to zniszczył lub zakłócał. Mam nadzieję, że Maciek pisząc w swoim poście o "bliskich mu osobach" ma na myśli swoich synów, swoją mamę i siostry. To są dla niego najbliższe osoby i mam nadzieję, że w tym szaleństwie o tym nie zapomniał. Choć mam prawo wątpić.
W tym szaleństwie?
W tym wybuchu miłości, który się wydarzył. Kasia nazywa to miłością, nie wiadomo jeszcze, jak on to nazywa.
Pani były mąż postawił też pani poważny zarzut wprowadzania w błąd opinii publicznej.
Maciek wie, że jest lista tematów, którymi to on wprowadził opinię publiczną w błąd. I naprawdę mam nadzieję, że nie będę zmuszona w sądzie wymienić tych wszystkich tematów i ich omawiać. Mam nadzieję, że do tego nie doprowadzi, bo niestety zniszczy swoją karierę, a szkoda, bo jest bardzo utalentowany.
Czytaj także: Związek Cichopek i Kurzajewskiego wszedł na wyższy poziom. Aktorka podjęła ważną decyzję
A dzisiaj, po całej tej sytuacji, która wydarzyła się w ostatni weekend, co pani czuje?
To samo, co czułam w poprzedni weekend. Mam tak stabilne myślenie o sobie, swojej rodzinie, priorytetach i życiu, że niczego mi to nie zaburza.
Chcę też dodać jedno. Doradzać kobietom w kryzysach może tylko kobieta, która przeżyła kryzys. Więc jeżeli ktokolwiek, kto nie przeżył tego, co pani, powie pani, że panią rozumie - myli się. I nie jest w stanie pani doradzić. Sama przeszłam wiele kryzysów i właśnie dlatego kobiety, które do mnie przychodzą mi ufają. Swoje doświadczenia podpieram praktyką i świetnym teoretycznym przygotowaniem.
Słychać u pani dużą pewność siebie.
Pewność siebie to pewnego rodzaju samoświadomość, nad którą pracujemy. Jeśli wiemy, że tę pracę trzeba wykonać, pracujemy nad nią skrupulatnie edukując się, rozwijając, spełniając swoje marzenia i realizując cele, nie dając się wyprowadzić z równowagi. Nie potrzebuję lustra i innych, żeby mówili mi, jaka jestem, bo ja wiem, jaka jestem. Nic tego nie zmieni, ciężko na to pracowałam.
Komentarzy z sieci nie biorę do siebie, ważne są dla mnie tylko komentarze tych, którzy są dla mnie wartościowi i potrzebni. I naprawdę są wokół mnie - wiedzą, jaka jestem, co się dzieje i często są świadkami tych sytuacji, które się wydarzyły. I wiedzą, dlaczego zdecydowałam się na rozwód z Maciejem Kurzajewskim. A jemu - podkreślę jeszcze raz - życzę wszystkiego najlepszego, ale z rozumem, rozsądkiem i priorytetami. Chcę, żeby pamiętał, że kobiet może mieć wiele, ale to dzieci powinny być dla niego najważniejsze.
Rozmawiała Dominika Frydrych, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl