"Pedofile nie biorą wolnego na wakacje". Nauczenie dziecka nieufności do obcych jest kluczowe
- Wszystko trwało mniej niż dwie minuty. Dotknął moją trzyletnią córkę w toalecie. Powiedziała mi dopiero drugiego dnia — mówi samotna mama, która przekonała się, że chwila nieuwagi mogła się skończyć tragedią dla jej córki i całej rodziny. Wakacje to czas wzmożonych ataków ze strony pedofilów.
01.07.2021 18:50
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa zmierzyła się z traumatyczną sytuacją podczas objazdowych wakacji po Hiszpanii. Kobieta wraz z dwójką dzieci i przyjaciółką zwiedzały przybrzeżne miasta, zostając na dwie, trzy doby w wybranych miejscach. Tym razem zatrzymały się w małym hostelu na uboczu przed brytyjską granicą z Gibraltarem. Na miejscu przywitał je pracownik będący członkiem hotelarskiej rodziny.
- Hostel był prowadzony przez rodzinę Belgów, co sprawdziłam później, szukając informacji na temat sprawcy. Był to facet w średnim wieku, bardzo serdeczny. Policzył nam mniej za nocleg, tłumacząc, że normalnie by więcej kosztowało, ale że podróżujemy z dziećmi, to da zniżkę. Kolejny dzień spędziłyśmy na zwiedzaniu Gibraltaru, wieczorem po kolacji właściciel pokazał nam fajne miejsca na mapie, które powinnyśmy zwiedzić w dalszej drodze. Jestem bardzo uważna, zwłaszcza jak ktoś robi coś bezinteresownie. Nie zwracał uwagi na dzieci, rozmawiał tylko ze mną i przyjaciółką. Uśpił naszą czujność — wspomina kobieta.
Zobacz także
Zdobył zaufanie dorosłych
Drugiego dnia Ewa wymeldowała się i poszła pakować walizki do auta. W tym czasie jej przyjaciółka jadła z dziećmi śniadanie. W pewnym momencie trzyletnia córka powiedziała, że musi skorzystać z toalety. WC było blisko, w korytarzu za barem. Jej o trzy lata starszy brat był tam wcześniej, więc poszedł odprowadzić siostrę. Według relacji chłopca, niespodziewanie pojawił się mężczyzna z recepcji i ruchem ręki go odgonił, wskazując dziewczynce "toilet". Chłopiec wrócił do stolika, a trzylatka wróciła sama po krótkiej chwili.
- Syn wrócił sam do przyjaciółki, ja spakowałam już rzeczy i zawołałam córkę. Przyszła sama, nie dawała żadnych znaków, że coś złego się stało. Pojawił się facet z recepcji, dał dzieciom cukierki, uśmiechał się. Odjechaliśmy. Dzień później, będąc już w Sewilli, córka powiedziała mi, że pan ją "tam" dotknął i wskazała na miejsce intymne. Zamurowało mnie — wspomina Ewa ze łzami w oczach. Co się stało w toalecie? Albo co gorsza, co mogłoby się stać, gdyby recepcjonista miał więcej czasu?
Matka dziewczynki natychmiast udała się na komisariat i pomimo niechęci hiszpańskiej policji, zgłosiła sprawę, podając dane sprawcy i opisując całe zajście. Skontaktowała się też ze znajomą psycholog dziecięcą. Nie wiedziała, jak postępować, czy może córkę kilka razy pytać o to samo. Nagrywała jej zeznania. Stres i strach mieszały się z chęcią zemsty. Dziewczynka z racji wieku zaczęła już się niecierpliwić, odczuwała też niepokój matki.
- Następny telefon wykonałam do kolegi, który zna typów spod ciemnej gwiazdy. Miałam nadzieję, że pomogą mi zorganizować w Hiszpanii opryszków, którzy dorwą pedofila. Wiem, straszne, ale w takich emocjach myślałam tylko, żeby go zabić — wspomina.
Ostatecznie nikt nikogo nie zabił, a kobieta będąc już w Polsce zgłosiła sprawę do fundacji zajmującej się ochroną dzieci, chcąc ostrzec innych przed dewiantem. Umówiła córkę na wizytę u psychologa. Na szczęście dziewczynka nie zdawała sobie sprawy z tego, co się stało i nie musiała podjąć specjalistycznego leczenia.
Zobacz także
Jak zapobiegać, jak reagować
— Trzeba pamiętać, że pedofile nie biorą wolnego w wakacje, a nawet wręcz przeciwnie — uaktywniają się w tym czasie. Doskonale się orientują, że mają w miarę łatwe łowy względem swoich ofiar — wyjaśnia Mirosława Kątna, przewodnicząca Zarządu Komitetu Ochrony Praw Dziecka, dodając, że bardzo często wskutek rozluźnionej czujności dorosłych, zły dotyk jest realnym zagrożeniem.
Wystarczy chwila nieuwagi w publicznym miejscu takim jak toaleta na stacji benzynowej, w restauracji czy podczas zabawy w chowanego. - Do takich zdarzeń najczęściej dochodzi w ustronnych miejscach, gdzie dzieci paradoksalnie bardzo szybko się znajdują, a rodzice z pełnym zaufaniem na to pozwalają, bo jest to teren zamknięty, a dziecko zaraz wróci, bo "przecież poszło tylko umyć ręce". Nigdy nie wiadomo, co może się takiemu dziecku pechowo przydarzyć — ostrzega specjalistka.
Wyzwalaczem dla osób o skłonnościach pedofilskich jest również dziecięca nagość na plaży i chociaż prawdopodobieństwo, że taka osoba dziecko zgwałci, jest niewielkie, to może zrobić zdjęcia w celu rozpowszechniania jako pornografię dziecięcą.
Tak jak w przypadku Ewy, pedofile starają się zdobyć zaufanie zarówno dzieci, jak i samych dorosłych. Małoletni nie rozpozna złego człowieka, bo to wykracza poza jego możliwości rozwojowe. Powinniśmy więc uczyć dzieci mocno ograniczonego zaufania do osób, których nie znamy.
- Przeciętny statystyczny dewiant rzadko bywa agresywny. Najczęściej jest tzw. dobrym wujkiem, który chce wzbudzić zaufanie, pokazuje atrakcyjne rzeczy lub zwierzątko, czasem prosi o pomoc w znalezieniu jakiejś zguby — tłumaczy przewodnicząca KOPD podkreślając, że to powszechny mechanizm.
- Jeżeli widzimy, że nasze dziecko, przebywające z grupą innych dzieci, jest zafascynowane jakimś sprzętem, który pokazuje im obcy człowiek to powinniśmy reagować i zabrać dziecko. Taki osobnik z grupy dzieci wyłowi to najbardziej ufne i bezradne. Pokazywanie czegoś atrakcyjnego jest możliwe wyłącznie przez osobę bliską, a nigdy nieznajomą. Gdziekolwiek pojawia się obcy, choćby był najsympatyczniejszy, powinien wzbudzić naszą nieufność. Po prostu zabierzmy z tego miejsca nasze dzieci, jednocześnie zwróćmy uwagę na pozostałe, bo być może innym rodzicom zabrakło tej wyobraźni - stwierdza.
Co zrobić, jeśli jesteśmy świadkiem takiego zdarzenia lub dziecko zgłasza nam niepokojące zachowania? Przede wszystkim ufajmy dziecku. - Jeżeli dojdzie do takiego incydentu, to z pełną surowością należy podjąć działanie interwencyjne. Nie dajmy sobie wmówić, że nam lub dziecku się wydawało. "Przepraszam" tutaj nie wystarczy. Za chwilę ten sam człowiek, 50 metrów dalej, może skrzywdzić inne dziecko. To, że mu się tu nie udało, nie oznacza, że zaprzestanie takich działań. Powinniśmy natychmiast zawiadomić policję — instruuje Mirosława Kątna.