Pięć dziwacznych historycznych anegdot, którymi zagniesz swojego wujka grzybiarza
08.09.2018 13:11, aktual.: 08.09.2018 16:37
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Zarówno w czasach Mickiewicza, jak i w peerelu, Polacy uwielbiali chadzać na grzyby. I chwalić się tym, co udało im się znaleźć. Gdy następnym razem przy rodzinnym spotkaniu wujek będzie opowiadać o taaaakich prawdziwkach, zamiast słuchać kolejnej wyolbrzymionej historii zapytaj, czy słyszał o tym…
Starożytni Grecy bali się grzybów
Kuchnia Greków kojarzy nam się przede wszystkim z oliwą, czosnkiem, oliwkami i dobrym winem. Zdecydowanie za to nie przywodzi na myśl leśnych grzybów. Takie podejście południowców z Hellady ma swoje uzasadnienie w wierzeniach z czasów starożytnych. Już wtedy uważano grzyby za coś niepokojącego. Jak pisze Pål Karlsen w książce „Biografia prawdziwka”:
[Grecy] skłaniali się raczej ku opinii, że mają one w sobie coś groźnego. Pojawiały się w ciągu nocy po deszczu lub burzy, rosły w grupach tworzących czarcie koło i ogólnie rzecz biorąc, były tworem, który wydostawał się na światło dzienne wprost ze świata podziemnego.
Królewski przysmak? To sprawka Polaka
Istnieją przesłanki za tym, że w średniowieczu borowik bywał przysmakiem przede wszystkim biedoty. Dopiero w XVIII wieku został wywyższony do rangi składnika godnego królewskiego stołu za sprawą polskiego króla, Stanisława Leszczyńskiego. Monarcha rządził nad Wisłą dwa razy, ale nie udało mu się utrzymać na tronie. Gdy zrezygnowany osiadł we Francji, celebrował przede wszystkim rozkosze stołu.
Jednym z jego największych przysmaków był prawdziwek. Leszczyński chwalił go wszem i wobec do tego stopnia, że po dziś dzień nad Sekwaną nazywa się go Champignon polonais (polskim grzybem) lub wręcz le polonais, czyli Polakiem.
W kolejnych dekadach prawdziwek robił coraz większą karierę, aż wreszcie stał się jednym ze składników używanych w tak zwanej haute cuisine.
Szwedzi nauczyli się jedzenia grzybów od… Francuza
Po tym, jak polski król na wygnaniu nauczył Francuzów jedzenia grzybów, znad Sekwany zamiłowanie do prawdziwków przeszczepił nad fiordy Jean Baptiste Bernadotte. Ten francuski żołnierz i polityk zaliczał się do ścisłej wojskowej elity. Gdy do Napoleona przybyła delegacja ze Sztokholmu, cesarz zgodził się by jego marszałek zasiadł na szwedzkim tronie. Bernadotte przeniósł się do Sztokholmu i zaczął używać imienia Karol Jan, jednak brakowało mu ulubionych leśnych przysmaków.
W jego nowym królestwie do grzybów podchodzono dość sceptycznie, o czym mogą świadczyć ich ludowe nazwy (kapelusz ropuchy, krowie jadło, kapelusz trolla, czy żmija głowa). Grzyby uważano za pokarm dla bydła i świń, który spożywali tylko desperaci.
Tymczasem Bernadotte, który wiele ulubionych przysmaków importował z Francji, zauważył, że szwedzkie lasy obfitują w grzyby i ich sprowadzać nie musi. Król zaczął popularyzować wykorzystywanie ich w kuchni, a z czasem Szwecja stała się nawet ich eksporterem.
Starożytni Rzymianie uwielbiali objadać się grzybami
Starożytni Rzymianie słynęli ze swojego zamiłowania do dobrego jedzenia i wielogodzinnych hedonistycznych uczt. Pałaszowano na nich także grzyby. W rzymskich kuchniach używano nawet specjalnego naczynia do przygotowywania potraw z tych darów lasu. Najpopularniejszym i najbardziej cenionym grzybem był muchomor cesarski, a drugim ulubionym – prawdziwek.
Najsłynniejsza starożytna książka kucharska autorstwa Marka Gawiusza Apicjusza, który wychwala między innymi walory smakowe języków flamingów, zawiera wiele przepisów na potrawy z grzybów. A Pliniusz Starszy uznawał suszonego borowika za doskonały środek do usuwania piegów i przebarwień z twarzy kobiet oraz… mięsistych narośli na odbycie.
Co ciekawe, w jednym ze swoich epigramów poeta Marcjalis pisał „Złoto, srebro i strój możesz powierzyć posłańcowi, ale nigdy grzyby”. Jak tłumaczy to Pål Karlsen, autor książki „Biografia prawdziwka”: „bo przecież grzyby na pewno zostałyby zjedzone po drodze…”.
Czy jadłeś kiedyś chińskie prawdziwki? Niewykluczone!
Rocznie Chiny produkują 150 000 ton borowików, będąc tym samym grzybową potęgą. Włochy, Niemcy i Francja importują niemal 80 proc. suszonych grzybów z Państwa Środka. Prawdziwki sprzedawane we Włoszech, z adresem włoskiej firmy jako producenta i z włoską flagą na opakowaniu, często w rzeczywistości pochodzą właśnie stamtąd.
W Chinach grzyby najczęściej zbierają chłopi, dla których jest to dodatkowy zarobek, albo wręcz główne źródło utrzymania. Najwięcej dostają za kilogram borowików. To oni zajmują się także procesem suszenia, który często odbywa się przed domami w promieniach słońca. Choć Chiny są największym eksporterem grzybów na świecie, dla wielu Chińczyków potrawka z borowikami jest daniem luksusowym. Bardziej opłaca się sprzedać grzyba niż go zjeść. Co ciekawe, jedną z najbardziej obfitujących w borowiki chińskich prowincji jest Yunnan, którą ludzie z Zachodu znają raczej jako ojczyznę smacznej herbaty.
Aleksandra Zaprutko-Janicka - Krakowska historyczka i publicystka, współzałożycielka „Ciekawostek historycznych”. Autorka ponad 200 artykułów popularnonaukowych. Autorka "Okupacji o kuchni" i "Piękna bez konserwantów". W 2017 roku ukazała się jej najnowsza książka "Dwudziestolecie od kuchni. Kulinarna historia przedwojennej Polski".
Sekrety króla polskich lasów w książce Påla Karlsena pt. „Biografia prawdziwka". Kliknij i kup z rabatem w księgarni wydawcy
WEZWANIE DO DZIAŁANIA
Zainteresował Cię ten tekst? Na łamach portalu TwojaHistoria.pl przeczytasz o tym co podawano na obiad w średniowiecznym zamku