Pielgrzymki do Częstochowy 2020. "W grupie około tysiąca osób weszliśmy na Jasną Górę"
Od 1637 roku pielgrzymka kaliska wędruje na Jasną Górę – mimo przeciwności tak też się stało i w tym roku. – Ze względu na zagrożenie zdecydowaliśmy się na pielgrzymowanie sztafetowe. Łącznie 952 osoby z diecezji kaliskiej przyszły na Jasną Górę – relacjonuje ks. Rafał Grzęda, koordynator wydarzenia.
14.08.2020 16:54
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
– Na bieżąco śledziliśmy wszystkie informacje związane z epidemią. Dbaliśmy o to, aby zachowywać dystans, a jeżeli to nie było możliwe, zakładaliśmy maseczki. Chcieliśmy dać znak naszym obserwatorom, że zależy nam na bezpieczeństwie. Przechodząc przez powiat wieluński, który jest powiatem czerwonym, w pełni zastosowaliśmy się do panujących tam obostrzeń – tłumaczy ksiądz Grzęda w rozmowie z WP Kobieta.
Zobacz także
Pielgrzymka bez noclegów i poczęstunków
Choć ks. Grzęda zapewnia, że jako organizator dbał o dostosowanie się pielgrzymów do obostrzeń, podczas marszu i tak odbierał telefony ze skargami z sanepidu i od policji. – Spotkaliśmy się z opiniami, że przybywamy, aby roznosić zarazki – mówi duchowny. Podkreśla jednocześnie, że w grupach pątników z jego diecezji panował reżim sanitarny. Dodatkowo, ze względu na epidemię, pielgrzymka diecezji kaliskiej miała wyjątkowy charakter, bo sztafetowy.
Diecezja podzieliła pielgrzymów na 23 grupy do 50-ciu osób. Każda z nich przechodziła swój odcinek podczas jednego dnia. Nie było noclegów oraz tradycyjnych poczęstunków, które do tej pory pojawiały się rokrocznie. – Po skończonym dniu grupa wracała do domu, a na trasę przyjeżdżali kolejni pielgrzymi. 13 sierpnia, ostatniego dnia pielgrzymki kaliskiej, połączyliśmy siły. Kilkadziesiąt kilometrów przed Jasną Górą pielgrzymi dojechali ze wszystkich 23 grup i w gronie około tysiąca osób przyszliśmy pod ołtarz – opowiada ks. Grzęda.
Noclegi w namiotach jednoosobowych
Inną strategię organizacji pielgrzymki obrała diecezja krakowska. Jak tłumaczy w rozmowie z WP Kobieta Andrzej Bac, jeden z jej koordynatorów, z Krakowa wyszło dziewięć niezależnych grup wiernych, z których każda liczyła mniej więcej 150 osób. Szli od 6 do 11 sierpnia. Pątnicy w zdecydowanej większości nocowali w jednoosobowych namiotach na udostępnionych przez gospodarzy polach.
– Zostaliśmy ciepło przyjęci przez rodziny i szkoły, ale z tej gościnności skorzystało niewiele osób, bo około 10 proc. Jeżeli już ktoś się zdecydował, to w jednej rodzinie nocowała jedna osoba – tłumaczy Bac. Zapewnia, że w salach gimnastycznych przygotowanych przez szkoły przed przybyciem pątników i po ich wyjeździe przeprowadzono ozonowanie.
Młodzi ludzie stanowili 60 proc. pielgrzymów z Krakowa. Nie zabrakło jednak osób starszych, nawet po 80. roku życia. – Pielgrzymi pomimo upału dbali o zasłanianie ust i nosa. Mieliśmy też środki do dezynfekcji, był pomiar temperatury notowany każdego dnia w zeszycie. Oczywiście musimy jeszcze odczekać 10 dni, aby zobaczyć, czy nikt nie został zakażony – podkreśla koordynator.
Sierpień to w Częstochowie wyjątkowy czas nie tylko dla wiernych, ale również dla służb mundurowych. Na ulicach prowadzone są wzmożone działania policji, aby zapewnić bezpieczeństwo wszystkim pielgrzymom.
– Jeżeli pielgrzymka jest legalna, zgłoszona, my mamy zapewnić jej bezpieczne dotarcie na błonia jasnogórskie. Oczywiście też sprawdzamy i upominamy pielgrzymów, aby zachowywali bezpieczny odstęp, a jeżeli nie jest to możliwe, żeby zakrywali usta i nos. To są nasze główne zadania w czasie, gdy pątnicy wchodzą na teren Częstochowy – informuje podkom. Sabina Chyra-Giereś z Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie.
Wirusolog: ja bym nie poszedł na taką pielgrzymkę
Nie każdy pielgrzym zdecydował się na wędrówkę na jasnogórskie błonia. Przeważająca większość pozostała w domach i odbyła tzw. duchową pielgrzymkę. Na taki krok zdecydowała się Kinga Moczulska z Warszawy, która od lat pielgrzymowała pieszo. – Stwierdziłam, że to zbyt duże ryzyko. Jeżeli organizatorzy nie przeprowadzają pielgrzymki tradycyjnie, to po coś to jest, trzeba podejść do sytuacji z pokorą. Długo nad tym myślałam, ale ze względu na bezpieczeństwo swoje i innych osób, które bym potencjalnie odwiedziła, postanowiłam nie iść. To jest łańcuszek, jedna osoba pociąga za sobą dziesiątki – tłumaczy swoją decyzję Kinga.
O opinię w temacie pielgrzymowania w czasie pandemii zapytaliśmy dr hab. Tomasza Dzieciątkowskiego, wirusologa z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
– Każde większe zgromadzenie ludzi jest ryzykowne. Oczywiście im więcej ludzi, tym ryzyko jest większe. Jeżeli na takich pielgrzymkach dystans społeczny jest przestrzegany, to bardzo dobrze. Mam nadzieję, że noszone są maseczki, nawet na otwartej przestrzeni – zwłaszcza na postojach, gdzie dochodzi do bezpośredniego kontaktu. Ja bym jednak nie poszedł na taką pielgrzymkę – ocenił ekspert.
Na uwagę, że diecezje ustaliły określone modele pielgrzymowania, aby zmniejszyć ryzyko zakażenia, wirusolog odpowiedział, że w jego opinii żaden model wędrowania w grupie powyżej 20 osób nie jest sensowny i w pełni bezpieczny.