Piercing już nie taki straszny. "Dobrze dobrana biżuteria może być formą ekspresji"
Piercing to, obok tatuażu, najbardziej popularna forma ozdabiania ciała. Przez wiele lat kojarzył się negatywnie, z mrocznymi subkulturami, buntem czy samookaleczeniem. Dziś – jak mówi w rozmowie z WP Kobieta piercerka, działająca pod pseudonimem Walter Piercing – wiele się zmieniło.
Ze względu na radykalny charakter, piercing zalicza się do tzw. modyfikacji ciała. Polega po prostu na przekłuwaniu różnych części ciała i umieszczaniu w nich kolczyków. Ze względu na to, że wiele osób decyduje się nie tylko na przebijanie uszu, ale i innych miejsc, przez lata w wielu środowiskach budził mieszane uczucia, a wielu osobom kojarzył się przede wszystkim z buntem nastolatków i mrocznymi subkulturami.
O zmianach w podejściu do piercingu mówi w rozmowie z WP Kobieta piercerka, działająca pod pseudonimem Walter Piercing. Sama także nosi sporo biżuterii.
– W starożytności piercing miał często symboliczny wymiar, później mówił o statusie danej osoby. W latach 70., 80. czy 90. kojarzył się dość negatywnie, a wiele osób decydujących się na przebijanie ciała robiło to korzystając z nieodpowiednich materiałów. Dziś wszystko wygląda inaczej i nie mówię tu tylko o kwestiach związanych z higieną pracy – stwierdza.
– Myślę, że wracamy do pozytywnego podejścia i piercing staje się sposobem na podkreślenie osobowości czy wyrażenie siebie – dodaje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Biżuteria formą ekspresji
Swój pierwszy kolczyk Walter Piercing zrobiła w wieku 16 lat, później pojawiły się kolejne. Większość tych, które ma dzisiaj, zrobiła sama, a w wieku 18 lat zdecydowała, że piercingiem zajmie się zawodowo. Jak przyznaje, choć ukończyła liczne kursy, od dwóch lat skupia się na artystycznych kompozycjach wykonywanych przede wszystkim na uszach, stawiając na indywidualne, empatyczne podejście do klientów i efektowne, biżuteryjne kompozycje.
– Sądzę, że dobrze dobrana biżuteria może być elementem podkreślającym osobowość konkretnej osoby. Nie ukrywam też, że to taka forma ekspresji, sposób na wyrażenie siebie. Dobieranie biżuterii sprawia mi wielką przyjemność, a przygotowywane kompozycje są odzwierciedleniem mojego poczucia estetyki. Pokazują moją sztukę na uszach - podkreśla.
Przyznaje też, że jest artystyczną "niszą w niszy", a bogato zdobione cyrkoniami czy naturalnymi kamieniami stylizacje przyciągają głównie kobiety i stają się coraz bardziej rozpoznawalne w środowisku.
Współczesne motywacje do przekłuwania ciała
Powodów, dla których klienci decydują się na kolczyki jest wiele.
- Oczywiście ludzie robią kolczyki przede wszystkim dla siebie, szczególnie jeśli chodzi o przekłucia intymne. Zdarza się też, że ktoś nie lubi jakiejś części swojego ciała, a po przekłuciu zupełnie zmienia do tego podejście, pozbywając się kompleksu – komentuje Walter.
Piercerka często słyszy też obawy, że czegoś nie będzie można zrobić ze względu na wielkość uszu.
- Nawet jeśli anatomia na coś nie pozwala, możliwości jest wiele i zwykle - jeśli nie ma regulaminowych przeciwwskazań - udaje się znaleźć rozwiązanie. Ciało można przebić na wiele sposobów, nie ma co się ograniczać - podkreśla.
Indywidualizm i oryginalność
Oprócz oczywistych względów estetycznych, współcześnie w gabinetach piercerów coraz bardziej zauważalna jest też potrzeba indywidualnego podejścia do przekłucia i oryginalność stylizacji.
- Coraz więcej osób potrzebuje "kompleksowego zaopiekowania", a piercing robi się formą self care. Ludzie chcą, aby ktoś stworzył idealną kompozycję, pasującą nie tylko do anatomii np. ucha, ale przede wszystkim do ich osobowości. Trochę, jak nowa fryzura czy zmiana koloru włosów - mówi Walter. Dodaje, że wymaga to m.in. od niej nieco bardziej holistycznego podejścia do klienta.
Podczas tworzenia indywidualnego projektu, oprócz analizy podstawowych kwestii, jak odcień skóry, kolor oczu czy włosów, piercerka zwraca też uwagę biżuterię, jaką ktoś ma na sobie. Po rozmowie i wykonaniu zdjęcia np. ucha, zaczyna się tworzenie kompozycji.
- Często zanim ktoś zwerbalizuje swoje oczekiwania, już podejrzewam, co będzie mu się podobało. Sporo osób zostawia mi wolną rękę i bardzo się cieszę, jak po zakończonej pracy słyszę, że spełniłam oczekiwania - mówi.
Klientki w różnym wieku
W rozmowie z WP Kobieta Walter Piercer przyznaje, że jej gabinet odwiedzają osoby w różnym wieku, wykonujące różne zawody.
- Jakiś czas temu miałam grupę pań położnych i ginekolożek z tego samego oddziału. Jak się okazało jedna zrobiła sobie dodatkowy kolczyk, na tyle się spodobał, że kolejne przyszły po coś podobnego - śmieje się.
Piercerka nie decyduje się jednak na przekłucia u małych dzieci, a ze względu na wykorzystywaną przez nią biżuterię oraz jej ilość, gabinet odwiedzają osoby pełnoletnie, które - jak podkreśla - podchodzą do tego zdecydowanie bardziej dojrzale.
Najstarszą klientką Walter była pani w wieku około 60 lat, która po latach ponownie chciała przekłuć brew. - Przychodzą też mamy z niepełnoletnimi córkami. Zabawne jest to, że matki często sugerują jakąś biżuterię, a gdy córka takiej nie chce, same się na nią decydują – dodaje.
- Zdarza się też, że ktoś w młodości obawiał się piercingu, ze względu właśnie na negatywne skojarzenia, a teraz widzi np. moje stylizacje i stwierdza, że też takie chce. Cieszę się też, gdy klientki wracają, bo np. coś się zmieniło w ich życiu i postanowiły zmienić też stylizację biżuterii. To dla mnie sygnał, że także i one zaczynają traktować biżuteryjną kompozycję jako element ekspresji swojej osobowości - podsumowuje.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl