Piotr Szczęsny podpalił się pod PKiN. Jego żona zabiera głos
– Po jego śmierci dotarło do mnie, jak bardzo musiał się bać. Jak bardzo cierpiał – mówi żona Piotra Szczęsnego, który 19 października 2017 r. podpalił się na warszawskim Placu Defilad. Kobieta ujawnia, jak się o tym dowiedziała i co czuje, gdy atakuje się jej męża.
27.09.2018 | aktual.: 27.09.2018 13:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa Szczęsna udzieliła poruszającego wywiadu "Wysokim Obcasom". Zaczyna od tego, w jaki sposób dotarła do niej informacja o czynie jej męża. Samopodpalenie mężczyzny wstrząsnęło milionami Polaków, którzy przez jakiś czas nie znali jego tożsamości ani motywów. Kiedy wyszło na jaw, kim jest i spalił się w proteście przeciwko władzy, doszło do podziału społeczeństwa. Jedni go podziwiali, drudzy krytykowali. Co wtedy czuła jego rodzina?
W rozmowie z "WO" Szczęsna przyznaje, że dopiero dziś widzi, że mąż przygotował ją i bliskich na to, co miało się wydarzyć. Miał wszystko dokładnie zaplanowane – jak mówi, przećwiczył spalenie w przydomowym ogródku. Zanim się podpalił, Piotr wysłał sms-y do syna i córki, by wrócili do domu. Tam czekały już na nich listy. W tym czasie Ewa Szczęsna pracowała w aptece. Kiedy ją opuściła, czekała na nią żona brata Piotra. – Wsiadłyśmy do jej samochodu. Agnieszka mówi, że o Piotra chodzi, że jest w szpitalu. Moje pierwsze podejrzenie: zawał albo udar. Ale to nie był ani zawał, ani udar – wspomina.
Niemal rok po śmierci męża Szczęsna wraca do chwili, gdy znalazła się w szpitalu. – Twarz miał całą w opatrunkach. Szwagier, który z nim ćwiczył na siłowni, poznał go po ramionach, ja – po stopach. Lekarze robili, co mogli, ale stan Piotra był krytyczny. Patrzyłam na niego i myślałam, że jeśli z tego wyjdzie, na pewno nie będzie widział – opowiada. Niestety, nie udało się go uratować. Żona nie ma jednak żalu o to, co zrobił. Zrozumiała, że bardzo się bał i cierpiał z powodu pozostawienia rodziny. Aczkolwiek pozałatwiał wszystkie sprawy tak, by bliskim było lżej po jego odejściu. – To były drobne kwestie, jak przepisanie samochodu z firmy na nas czy nauczenie mnie radzenia sobie z rachunkami przez internet. Ale też poważniejsze sprawy – wyjaśnia.
Kobieta mówi, że nie przejmuje się hejtem i insynuacjami, że jej mąż był chorym człowiekiem. Mimo że cierpiał na depresję, jego czyn był protestem przeciwko władzy. – Na pewno przez to, że chorował, mocniej odbierał świat. Co nie znaczy, że widział go fałszywie – zaznacza Szczęsna. Pytana za czym najbardziej tęskni, odpowiada: - Za codziennością. Za chodzeniem do ogrodu i rozmawianiem o roślinach.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl