Blisko ludziPłacenie dzieciom za dobre oceny. Przekupstwo czy skuteczna motywacja?

Płacenie dzieciom za dobre oceny. Przekupstwo czy skuteczna motywacja?

Jedni twierdzą, że dzięki finansowemu nagradzaniu za dobre wyniki w nauce młodzi ludzie szybciej poznają wartość pieniędzy i odkrywają, jak odpowiedzialnie nimi gospodarować. Zdaniem innych jest to manipulacja dziećmi, które w swoich działaniach zbyt wcześnie zaczynają kierować się pobudkami materialistycznymi. Kto ma rację w tym sporze?

Płacić dziecku za piątki czy nie?
Płacić dziecku za piątki czy nie?
Źródło zdjęć: © Getty Images

30.04.2021 14:13

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

13-letnia Sandra z Radomia może dorobić do kieszonkowego nawet 200 zł. Ucząc się. Za szóstkę rodzice płacą jej 20 zł, piątka wyceniana jest ­na 10 zł.

– Zawsze dobrze się uczyłam, ale w szóstej klasie trochę spadła mi średnia. Tata zaproponował, że za dobre stopnie będzie mnie nagradzał. I dotrzymał słowa, a ja znów chętniej zaczęłam zaglądać do książek. W tym roku jestem w klasowej czołówce. Ostatnio z oszczędności kupiłam sobie zestaw do robienia biżuterii i zegarek sportowy, bo lubię biegać i jeździć na rolkach – tłumaczy Sandra.

Wielu jej szkolnych koleżanek i kolegów także otrzymuje od rodziców pieniądze za dobre wyniki w nauce. ­– Franek ma jeszcze wyższe stawki, bo za szóstkę z matematyki, chemii albo fizyki dostaje 50 zł. Ale jeszcze ani razu nie udało mu się dostać szóstki, bo jest raczej kiepski z tych przedmiotów – mówi Sandra, która z sentymentem wspomina dzień, gdy… sama zgarnęła trzy szóstki.

Motywacja finansowa

Nagradzanie zadowalających wyników w nauce jest zjawiskiem powszechnym. Już w 2016 roku w badaniu, które firma IPSOS przeprowadziła na zlecenie Profi Credit w Polsce, Czechach, Słowacji i Bułgarii, okazało się, że najpopularniejszą nagrodą za dobre oceny jest gotówka – wręcza ją 67 proc. polskich dziadków i 46 proc. rodziców. To wcale nie jest nowe zjawisko, charakterystyczne dla obecnych czasów. Blisko połowa rodziców objętych ankietą także była w dzieciństwie nagradzana finansowo.

We wszystkich badanych krajach odsetek nagradzających dziadków okazał się wyższy niż w Polsce (w Czechach to 90 proc. ankietowanych). Polscy rodzice w pierwszej kolejności sięgają po pieniądze, ale dobre oceny są również fetowane podczas wspólnego wypadu do ulubionej restauracji (38 proc.) czy atrakcyjnego wyjazdu (35 proc.). W Czechach, na Słowacji i w Bułgarii uczniowie częściej mogą liczyć na słodycze lub wspólne wyjście do restauracji (gotówka jest na drugim miejscu).

Trochę inne wyniki przyniosło badanie przeprowadzone w 2019 roku przez SW Research na zlecenie Santander Bank Polska, który uruchomił projekt edukacyjny dla dzieci "Finansiaki". Wynika z niego, że 16 proc. rodziców płaci dzieciom za dobre oceny w szkole.

Jednak uczestnicząca w projekcie Agata Trzcińska z Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego uznała, że popełniają oni błąd. – Wywiązywanie się z domowych obowiązków czy dobre oceny w szkole nie mogą być nagradzane pieniędzmi. Dziećmi powinny kierować motywacje wewnętrzne, a nie finansowe. Jeżeli chcemy nauczyć dziecko odpowiedzialności i mądrego rozporządzania pieniędzmi, to powinniśmy pozwolić mu swobodnie wydawać kieszonkowe. Oczywiście w ramach określonych wcześniej zasad – warto ustalić z dzieckiem, na co nie może być przeznaczane kieszonkowe, np. niezdrowe jedzenie, używki i jakie będą konsekwencje złamania tych zasad – tłumaczy Trzcińska.

Innego zdania jest Jarosław Czulak, dyrektor marketingu Profi Credit Polska. ­– Nagroda w formie gotówkowej za wyniki w nauce niesie za sobą walor edukacyjny. Dziecko uczy się patrzeć na świat oczami konsumenta. Musi dokonywać wyborów. Pierwszym wyborem jest to, czy pieniądze, które otrzymało, wyda czy zaoszczędzi. Jeżeli natomiast zdecyduje się na wydanie pieniędzy, to poznaje zasady rządzące rynkiem, bo dowiaduje się, że ten sam towar może kosztować więcej lub mniej u różnych sprzedawców – mówi.

 Lekcja materializmu?

Temat nagradzania dzieci gotówką dzieli również rodziców. Nic złego nie widzi w tym Dorota Wójcicka z Jeleniej Góry. – Od września zaczęliśmy finansowo motywować syna do nauki. Wcześniej nie było najgorzej, ale młody zbytnio się nie przykładał, robił minimum tego, co musiał. A ponieważ ma dużo potrzeb, między innymi zbiera pieniądze na różne akcesoria komputerowe, postanowiliśmy spróbować. No i efekty okazały się całkiem niezłe, na przykład z matematyki ma szansę na szóstkę na koniec roku – przekonuje Dorota.

– Może nie jest to bardzo pedagogiczne podejście, jednak w końcu to jego praca. Dorośli też dostają premie za dobrze wykonane zadania. Poza tym nie są to specjalnie duże pieniądze, więc syn musi się naprawdę postarać, by osiągnąć finansową satysfakcję. Dzięki temu poznaje też wartość pieniądza – dodaje nasza rozmówczyni.

Także Marta z Kielc płaci córce za dobre oceny. – Nie byłam zbyt pilną uczennicą i rodzice zaczęli mnie nagradzać. Za szóstkę z matmy, fizyki czy chemii dostawałam 10 zł, z innych przedmiotów – 5 zł. Za jedynkę odejmowali mi 5 zł. Miałam jeszcze bonus za średnią powyżej 4,0 – 600 zł. I w liceum stałam się prymuską, maturę zdałam na ok. 90 proc., no i wyniosłam ze szkoły sporo wiedzy. Czyli inwestycja chyba się opłaciła – śmieje się Marta.

Odmiennego zdania jest Wiktoria z Wrocławia. – Rodzice, którzy nie chcą lub nie potrafią motywować dziecka w inny sposób, uciekają się do wręczania mu kasy. Łatwiej sięgnąć do kieszeni niż wysilić się, by nawiązać z młodym człowiekiem lepszy kontakt, znaleźć dla niego czas i wspólnie budować hierarchię wartości, na której szczycie nie będzie znajdował się pieniądz – przekonuje.

Według Agaty Pajączkowskiej, psycholog z poradni Psychowskazówka, wiele zależy od wieku dziecka, które ma być finansowo nagradzane za dobre oceny. – Musi ono rozumieć, że pieniądze są jedynie dodatkiem, a nie celem samym w sobie. Wtedy system nagród może przynieść pozytywne efekty i zmotywować młodego człowieka do większego zaangażowania w naukę – tłumaczy Pajączkowska.

 Zakupy ze świadectwem

Za dobre oceny nagradzają nie tylko rodzice. W takim motywowaniu młodych ludzi szansę zwietrzyły także banki liczące na pozyskanie nowych klientów. W jednym z nich każda osoba, która ukończyła 13 lat, a nie przekroczyła 20. roku życia, otworzy konto i na świadectwie przedstawi średnią ocen nie niższą niż 4,0, otrzyma w prezencie 50 zł.

"Umiejętność zarządzania własnym budżetem jest niezwykle przydatna w dorosłym życiu. Dlatego zależy nam, żeby młodzi ludzie jak najwcześniej mieli szansę w praktyce uczyć się gospodarowania finansami" - tłumaczą przedstawiciele banku.

W innym uczniowie mający średnią powyżej 4,75 mogą liczyć na podwojenie, a nawet potrojenie odsetek od pieniędzy zgromadzonych na koncie. Innym motywatorem jest bon do Empiku.

Świadectwa z wysokimi ocenami i dobrą z zachowania premiowała ponadto jedna z sieci sklepów ze sprzętem AGD. Promocja polegała na przyznawaniu rabatu przy jednorazowych zakupach o wartości co najmniej 200 zł. Sklep za każdą piątkę przyznawał 5 zł, a za szóstkę 6 zł. Jeśli na świadectwie znajdowała się ocena bardzo dobra z zachowania, rabat wynosił dodatkowe 5 zł, a za ocenę wzorową – 6 zł.

Komentarze (194)