Blisko ludzi"Po prostu nie wyglądał na Szymona". Zmiana imion dzieci jest w Polsce na porządku dziennym

"Po prostu nie wyglądał na Szymona". Zmiana imion dzieci jest w Polsce na porządku dziennym

"Po prostu nie wyglądał na Szymona". Zmiana imion dzieci jest w Polsce na porządku dziennym
Źródło zdjęć: © 123RF
Helena Łygas
31.07.2018 17:55, aktualizacja: 01.08.2018 12:45

Mieliśmy już w Polsce roczniki Izaur i Ann-Marii, obecnie w natarciu są Amelie i Jessiki. Imiona, podobnie jak wszystko inne, podlegają modom. Czy jednak przemianowanie 6-letniego Nabuchodonozora na Jana, to nie takie samo widzimisię, jak nadanie mu tego imienia?

Hormonalne fanaberie

Nina o tym jak nazwie swojego pierworodnego, myślała właściwie od początku ciąży. Czytała historię imion, które brała pod uwagę. Zwracała uwagę na to, czy łatwo je przełożyć na inne języki, rozmawiała z bliskimi. Chociaż koniec końców zdecydowała się na popularne imię, nie można powiedzieć, żeby był to wybór przypadkowy. Kupiła nawet pościel i śliniaczki z inicjałami przyszłego syna, którego postanowiła nazwać Szymon.

Chłopczyk urodził się zdrowy, silny i bardzo pogodny. Ninie po raz pierwszy przyszło do głowy, że coś jej tu nie pasuje. Dziecko było wiecznie roześmiane, głośne, miało wyrazisty charakter. Oczywiście o tyle, o ile można tak powiedzieć o noworodku. Tymczasem Szymon kojarzył się jej raczej ze spokojnym chłopcem – tacy właśnie byli jej bliżsi i dalsi znajomi noszący to imię.

Podzieliła się spostrzeżeniami z mężem. Najpierw myślał, że to dziwny żart, potem powiedział, że chyba zwariowała i nie będą zmieniać imienia synowi. Tym bardziej że wszystkie papiery zostały już złożone w urzędzie, a rodzina i znajomi od dobrych kilku miesięcy wiedzieli, jak będzie się nazywało dziecko. W końcu zrzucił chęć zmiany imienia na karb burzy hormonów. Nina nie ustępowała. Zerknęła nawet w statystyki, z których wynikało, że imię Szymon jest trzecim najpopularniejszym w tym roku. Takie żywiołowe dziecko nie powinno mieć pospolitego imienia – przekonywała.

- Miałam w sobie jakąś pewność, że to dobra decyzja i że – prędzej czy później – dopnę swego. I rzeczywiście mąż w końcu się ugiął. Dopiero niedawno dowiedziałam się, że reszta rodziny na początku uznała to za fanaberię. Koniec końców wszyscy wykazali się zrozumieniem. Wiele osób, w tym mąż, przyznało mi z czasem rację. Zdarza mu się spojrzeć na 3-letniego dziś Oskara i podziękować, że go przekonałam. Uważam, że najlepiej mieć w zanadrzu kilka pomysłów na imię, ale z ostateczną decyzją poczekać, aż dziecko się urodzi, by upewnić się, czy wybrane imię faktycznie do niego pasuje – mówi Nina.

Decyzja o zmianie zapadła po trzech miesiącach

Wybór imienia dziecka już po narodzinach, nie uchronił od jego zmiany Pauliny i jej męża. Mieli kartkę, na której zapisywali żeńskie imiona, które im się podobają, ale nie chcieli fiksować się na żadne z nich, dopóki nie ujrzą córeczki.

Po przyjściu na świat dziecka, rodzice mają trzy tygodnie, żeby zdecydować się na imię. Po upływie 21 dni robi to za nich urzędnik. Paulina ociągała się z wyborem niemal do samego końca. Mimo to po trzech miesiącach od narodzin Wiktorii, podczas spaceru przyszło jej niespodziewanie do głowy, że córka powinna nazywać się inaczej.

- Nie zastanawiałam się nad tym i nie analizowałam tego jakoś świadomie. Po prostu spojrzałam na nią i pomyślałam nagle "ojej, ona nie wygląda jak Wiktoria!". Cokolwiek miałoby znaczyć "wyglądanie jak Wiktoria " - bo żadnej nie znam – śmieje się Paulina.

Co ciekawe, gdy powiedziała mężowi o wątpliwościach, od razu się z nią zgodził. Padło na imię Matylda. Wymyślił je tata Pauliny dobre pół roku wcześniej, ale jakoś nikt nie brał tej propozycji pod uwagę.

W urzędzie obyło się bez większych problemów. Zgodnie z polskim prawem, nowo narodzonemu dziecku imię można zmienić od ręki przez pół roku od narodzin. Wystarczą podpisy obojga rodziców i dziecku zostaje wydany nowy akt urodzenia. Wiktoria, gdy została Matyldą, miała 4 miesiące.

Miła Ania i Kevin rozrabiaka

- Imię bez wątpienia wpływa na charakter. Nie chodzi oczywiście o to, że danemu imieniu są przyporządkowane magicznym sposobem cechy charakteru, ale raczej o to, że z konkretnymi imionami wiążą się wyobrażenia, a nawet oczekiwania społeczne. Właśnie one będą kształtować dziecko. Pomijając kwestie całkowicie subiektywne, takie jak to, czy znaliśmy osoby o tym samym imieniu wcześniej i jakie one były, istnieje pewna wspólnota skojarzeń. Są imiona, które odbieramy jako bardziej lub mniej dystyngowane, poważne czy oryginalne i tych cech niejako oczekujemy po noszących je osobach – tłumaczy trudny do wychwycenia związek charakteru z imieniem psycholożka dziecięca Aleksandra Piotrowska.

Oprócz odczucia niekompatybilności osoby z imieniem, częstym motywem do zmiany jest też uznanie go po upływie czasu, za zbyt ekstrawaganckie lub staromodne. Rodzice najczęściej decydują się na to przed pójściem dziecka do szkoły, o ile wcześniej miało ono nieprzyjemne doświadczenia w związku z imieniem.

Z Brajana – Bartek

Trudno znaleźć osoby, które opowiedziałyby, choćby i anonimowo, o tym, jak złą decyzją było nadanie dziecku jednego z modnych kilkanaście lat temu imion anglojęzycznych takich jak: Rachel, Brian czy Denis. Zdążyliśmy obśmiać je w memach, kabaretach, a nawet skomentować w różnych periodykach z perspektywy socjologicznej.

Ta moda śmieszyła też Kasię, mamę 8-latka, któremu dwa lata temu zmieniła imię. Odkąd pamięta rdzennie polskie imiona wydawały się jej piękne. Trochę majestatyczne, ale jednocześnie jakieś takie swojskie.

- Zależało mi też na oryginalności, chyba dlatego, że sama noszę pospolite imię. Nie mam nic do imienia Katarzyna, ale w każdej szkole i w każdej kolejnej pracy zawsze spotykam inną Kasię, a przecież tyle jest ciekawych, rzadkich imion - wyjaśnia.

Syna nazwała Włodzimierz, podobało się jej znaczenie - Włodzimierz to ten, który "zaprowadza pokój". Do tego imię ładnie się zdrabniało, miękko. O dziwo, pierwszą osobą, która skrytykowała wybór była jej babcia. Skomentowała, że dziecko urodzone w XXI wieku, a imię przedpotopowe.

Mały Włodzimierz żył sobie spokojnie i zdaje się, że nie zaprzątało go własne imię, aż poszedł do przedszkola. Tam usłyszał, że nazywa się jak pradziadek jednego z kolegów. Dzieciom, jak to dzieciom, wiele rzeczy wydaje się nieuzasadnienie śmieszne i takie wydało się właśnie jego imię.

- To nie tak, że jakoś szczególnie się na niego uwzięli. Dzieciaki jednego dnia się z kogoś śmieją, a za tydzień zapominają. Faktem jest, że kilka razy płakał z tego powodu, raz nawet pytał mnie, dlaczego ma "głupie imię". Nie chciałam patrzeć, jak się przejmuje tym samym po raz drugi w podstawówce. Zależało mi, żeby miał czystą kartę, a nie był "tym chłopcem z dziwacznym imieniem". Porozmawialiśmy i zapytałam go, czy chciałby mieć inne imię. Bardzo się ucieszył – mówi Kasia.

Tożsamość na sześć liter

- Popieram i rozumiem zmienianie imion, które narażają na śmieszność, tym bardziej że w takich przypadkach konsekwencje decyzji rodziców ponoszą dzieci. Problematyczne jest to, że pojęcie śmieszności jest względne. Czasem dopiero grupa rówieśnicza weryfikuje pomysły rodziców. Zmiana imienia nawet 4- czy 5-latkowi będzie dla niego znacznie lepsza, niż znoszenie szykan ze strony innych dzieci. Tożsamość kilkulatków nieustannie się kształtuje i imię nie stanowi tu bynajmniej najważniejszej składowej. Z pewnością jest mniej istotne niż to, czy dziecko będzie lubiane – tłumaczy Aleksandra Piotrowska.

Kasia koniec końców zmieniła imię Włodka na Piotr. Wydawało się jej popularne, a mimo to klasyczne. Czasem zastanawia się, czy nie postąpiła pochopnie. Oprócz dwóch Katarzyn pracuje z nią dziewczyna o imieniu Ludwika. Bardzo lubi swoje imię, chociaż jako nastolatka się go wstydziła. Może i Włodek dorósłby do Włodzimierza?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta