Pokonuje 600 km do pracy i z powrotem. Tak wygląda jej życie

- Mieszkam w Bydgoszczy, pracuję w Warszawie. To ponad 600 km w obie strony. Rano wyjeżdżam około godziny 4:00. Z powrotem w domu jestem w okolicach 20:30-21:00 - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka. Takich osób jest więcej. Większość ich dni wypełnia praca i wielogodzinne dojazdy do niej.

Pokonuje 600 km do pracy i z powrotem. Tak wygląda jej życieWielogodzinne dojazdy do pracy pociągami to codzienność wielu Polaków - fotografia ilustracyjna
Źródło zdjęć: © East News | Karolina Misztal/REPORTER
Marta Kosakowska
363

Giuseppina Giuliano to Włoszka, która kilka dni temu, za sprawą artykułu w "Il Giorno", stała się znana. Jak dowiadujemy się z publikacji, pracująca jako woźna w liceum plastycznym w Mediolanie 29-letnia Giuseppina, regularnie pokonuje 770 km z Neapolu, w którym mieszka. Kobieta wstaje o 3:30, by zdążyć na pociąg na 5:00. O 10:00 zaczyna pracę w Mediolanie. O 17:00 ją kończy i wraca pociągiem do Neapolu. Tym samym spędza w pociągu 10 godzin dziennie.

"Wiem, że mój wybór wydaje się szalony, ale po porównaniu kosztów uznałam, że jest to dla mnie bardziej korzystne ekonomicznie. Oczywiście kosztuje mnie to wiele wyrzeczeń" - powiedziała w rozmowie z "Il Giorno".

Życie w pociągu

Okazuje się, że osób takich jak Giuseppina jest więcej. Przykładów nie brakuje również w Polsce. Co ciekawe, styl życia, w którym sporo czasu zabierają dojazdy do pracy – wbrew temu, co by się mogło wydawać - nie jest specyfiką ostatnich lat. W czasach PRL-u dla wielu osób dojazdy pociągami były codziennością.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W drodze do pracy spędzamy ćwierć etatu. Polacy w tym czasie woleliby robić coś innego

Halina, emerytowana położna, przez wiele lat dojeżdżała pociągiem z okolic Suchej Beskidzkiej, przez Żywiec do Bielska-Białej. Podróż trwała około 1 godz. 40 min. w jedną stronę. Dziś z rozrzewnieniem wspomina, jak sama mówi, "młodość w pociągach", a o pociągu mówi pieszczotliwie "ciuchcia". - To było w latach 70. i 80., mało kto miał wtedy samochód, więc sporo osób dojeżdżało do pracy pociągami – codziennie lub na dyżury, jak ja do szpitala – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Żeby zdążyć do pracy na 6 rano, musiałam jeździć pociągiem o 3:30. A na stację trzeba było przecież jeszcze dojść - podkreśla. - Na dojście do stacji nosiłam trapery, żeby było wygodnie i praktycznie, również w czasie kiepskiej pogody. Przy stacji mieszkała moja ciotka, wpadałam do niej, zmieniałam trapery na szpilki i już w tych wyjściowych butach jechałam "do miasta" - śmieje się. - Wiąże się z tym zabawna anegdota. Sąsiad ciotki zawsze żartował, że jak słyszy stukot "obcasów Halinki", to wiedział, że czas kończyć śniadanie, dopijać kawę i wychodzić do pracy.

Wczesne wstawanie na pociąg nie jest obce również Agnieszce, urzędniczce. - Od 2018 roku - z przerwą, kiedy w czasie pandemii wszyscy przymusowo siedzieli w domach na zdalnej - dojeżdżam do pracy 300 km w jedną stronę - Mieszkam w Bydgoszczy, pracuję w Warszawie. To ponad 600 km w obie strony. Zwykle dojeżdżam cztery lub pięć razy w tygodniu - od czasu do czasu biorę pracę zdalną. Rano wyjeżdżam około godziny 4:00. Z powrotem w domu jestem w okolicach 20:30-21:00 - mówi.

Zapytana o przeprowadzkę do Warszawy mówi, że na razie jej nie planuje. - Chcielibyśmy z mężem, aby syn skończył szkołę, w której się dobrze czuje. Nie narzekam. Można przywyknąć. Choć wiele nowo poznanych osób zwykle przeciera oczy ze zdumienia – przyznaje.

"Znamy się tylko z widzenia"

Podróżując codziennie na tej samej trasie, nie sposób uniknąć obserwacji współpasażerów. Wielu z nich również dojeżdża do pracy, więc po pewnym czasie, chcąc nie chcąc, zaczynają się kojarzyć. Halina, emerytowana położna, wspomina, że w czasie podróży, dzięki koleżankom z przedziału, nabyła pewną przydatną umiejętność, z której korzysta do dziś. - Czas w podróży umilałam sobie robieniem na drutach i szydełku. Uczyły mnie tego starsze panie, które też regularnie dojeżdżały na tej samej trasie. Dzięki temu do dziś robię swetry na drutach - przyznaje z dumą.

Karolina, pracownica administracyjna kolei, która dojeżdża do pracy z Siedlec do Warszawy, nazywa współpodróżników znajomymi. - Oczywiście, że kojarzę ludzi z pociągu. To moi "znajomi". Może wydać się to śmieszne, ale gdy czasami kogoś mi brakuje na stacji czy na jego stałym miejscu w pociągu to się zastanawiam, czy wziął urlop, czy może rozłożyła go choroba – opowiada w rozmowie z Wirtualną Polską.

- Często nawet dostaję pytania, czy nie boję się spać w pociągu. Ale czego tu się bać, jeśli jadą same znajome twarze? Którym pociągiem bym nie wracała, to zazwyczaj mam już swoje grono "znajomych" dojeżdżających. Uważam, że z rozmów "pociągowych" można dowiedzieć się wielu ciekawostek – zapewnia.

Jednak nie wszyscy pasażerowie są równie otwarci na zawieranie nowych znajomości. Niektórzy wolą wykorzystać godziny w pociągu, by nadrobić zaległości w pracy. Karolina Krzyżaniak, wykładowczyni na uczelni oraz właścicielka firmy szkoleniowej, w każdym tygodniu spędza co najmniej 20 godzin w podróży.

- Mieszkam w Warszawie. Pracuję na uczelni w Poznaniu. W każdym tygodniu robię cztery przejazdy na tej trasie. Staram się, aby czas spędzony w pociągach nie poszedł na marne. Zwykle pracuję. Niestety, nie zawsze jest to możliwe. Często współpasażerowie zachowują się, jakby cały pociąg należał do nich: oglądają filmy bez słuchawek, prowadzą długie rozmowy przez telefon lub po prostu "zagadują", mimo że wyraźnie dajesz znać, że chcesz popracować - żali się Krzyżaniak.

Spóźnienia? To chleb powszedni

Karolina Krzyżaniak zapytana o spóźnianie się pociągów i inne niedogodności wynikające z dojazdów odpowiada: - Już się na to nie złoszczę, chociaż oczywiście szkoda mi każdego straconego kwadransa. Najgorzej, gdy na trasie wydarzy się wypadek. Dwa razy w ostatnim czasie pod pociąg, którym jechałam, wszedł człowiek. To zawsze, oprócz tragedii, duże komplikacje dla podróżnych - zauważa.

Agnieszka potwierdza jej słowa. - No cóż, bywa różnie... Przez pięć lat dojazdów były już rozmaite sytuacje - samobójcy, zderzenia ze zwierzyną leśną, raz nawet z łosiem. Zdarzyło mi się, że się współpasażer przebrał za Spidermana i tak przebrany biegał po pociągu - relacjonuje. - Był też fotograf amator, co to szukał na pokładzie modelek i chciał im robić zdjęcia. Rozstawił się w przedziale ze sprzętem. Wtedy się przesiadłam bliżej drużyny konduktorskiej na wszelki wypadek, bo zaniepokoiło mnie to.

Na szczęście zdarzają się też zabawne sytuacje, które z czasem stają się anegdotami. - Przypomina mi się, kiedy któregoś razu jechałam do pracy po weselu - wspomina Halina. - Nie piłam alkoholu, nie bawiłam się też przesadnie długo, ale zmęczenie wzięło górę, więc zasnęłam w pociągu. Moi współpasażerowie, jak później przyznali - dla żartu - nie obudzili mnie, kiedy powinnam była wysiąść. Obudziłam się dopiero na dworcu w Katowicach! Na szczęście moja oddziałowa tylko się śmiała z tej sytuacji, więc nic wielkiego się nie stało - opowiada.

Marta Kosakowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie

Spryskaj rośliny. Ślimaki znikną w jedną noc
Spryskaj rośliny. Ślimaki znikną w jedną noc
Bije na głowę tuje. Dwa sezony i masz ogrodzenie na lata
Bije na głowę tuje. Dwa sezony i masz ogrodzenie na lata
Oto sekret włosów Kryszaka. To dlatego nie zmienia fryzury
Oto sekret włosów Kryszaka. To dlatego nie zmienia fryzury
Obowiązkowa roślina przed domem. Szczury nawet się nie zbliżą
Obowiązkowa roślina przed domem. Szczury nawet się nie zbliżą
Zapukał i poprosił o buty. Dała mu też jedzenie. Tak się odpłacił
Zapukał i poprosił o buty. Dała mu też jedzenie. Tak się odpłacił
Robisz przelew mężowi lub żonie? Uważaj na kwoty i tytuł
Robisz przelew mężowi lub żonie? Uważaj na kwoty i tytuł
"Kochanka Putina" pokazała się publicznie. Tak wygląda dziś
"Kochanka Putina" pokazała się publicznie. Tak wygląda dziś
Nie ma dzieci. Otwarcie przyznała dlaczego
Nie ma dzieci. Otwarcie przyznała dlaczego
Lindsay Lohan zachwyca w mini. Włożyła kreację vintage od Chanel
Lindsay Lohan zachwyca w mini. Włożyła kreację vintage od Chanel
Pelargonie odejdą do lamusa? Oto nowy hit ogrodów i balkonów
Pelargonie odejdą do lamusa? Oto nowy hit ogrodów i balkonów
Opozda cała na biało. Od kreacji nie można oderwać oczu
Opozda cała na biało. Od kreacji nie można oderwać oczu
Dubajski manicure stanie się hitem? Idealny dla kobiet, które lubią błyskotki
Dubajski manicure stanie się hitem? Idealny dla kobiet, które lubią błyskotki