Polacy mieszkają w coraz mniejszych mieszkaniach. "Ciasne, ale jest"
Z analizy HRE Investments, przygotowanej na podstawie danych GUS wynika, że przeciętna powierzchnia mieszkań w miastach wojewódzkich sukcesywnie maleje. Eksperci potwierdzają, że ceny nieruchomości idą w górę, a Polacy (szczególnie w dużych ośrodkach) mieszkają nawet na bardzo małych metrażach. Wśród nich są Małgorzata z Poznania, która na 36 m kw mieszka z 4-osobową rodziną czy Krystyna z Katowic, która 17 m kw dzieliła z koleżanką.
Przez ostatnie 11 lat przeciętna powierzchnia mieszkań w miastach wojewódzkich zmalała aż o 9 metrów - z 65 m kw. w 2009 r. spadła w 2020 r. do 56 m kw. Optymizmem nie napawają również badania Eurostatu, z których wynika, że prawie 38 proc. Polaków żyje w przepełnionych mieszkaniach (europejska średnia to 17 proc.), co plasuje nas w tzw. ogonie, przed Rumunią, ale za Chorwacją.
Chociaż zgodnie z polskim prawem mieszkanie powinno liczyć co najmniej 25 m kw, coraz głośniej robi się o inwestycjach deweloperów proponujących mieszkania mające zaledwie kilka czy kilkanaście m kw. Najmniejszy lokal mieszkalny w Polsce znajduje się w Krakowie, przy ul. Garncarskiej i ma zaledwie 2,7 m kw. Obecnie jest wynajmowany na doby.
Każdy metr na wagę złota
- Dopóki dzieci były małe, dawaliśmy radę. Teraz odliczamy czas do przeprowadzki – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Aleksandra, która część domu o powierzchni 33 m kw zajmuje wraz z pięcioma członkami rodziny.
Na tej powierzchni kobieta mieszka z mężem, trzema nastolatkami oraz półrocznym niemowlakiem. Mają do dyspozycji cztery niewielkie pomieszczenia; kotłowni i altanki nie wliczają do metrażu.
Jak przyznaje pani Aleksandra, przy takiej liczbie osób na tak niewielkiej powierzchni, trudno myśleć o inteligentnych rozwiązaniach i pomysłach na odzyskanie przestrzeni – uczniowie potrzebują przecież biurek do nauki czy sprzętów elektronicznych, a to z kolei odbiera swobodę poruszania się. – Żeby w miarę normalnie funkcjonować, musimy utrzymywać nieskazitelny porządek – to chyba jedyna recepta – dodaje nasza rozmówczyni.
Dlatego rodzina po latach życia na małym metrażu zdecydowała się na zakup większego, 90-metrowego domu. – Kończymy remont i, jeśli się uda, jeszcze w tym roku się przeprowadzamy. Nie ukrywam, że obecne warunki są dla nas po prostu trudne – podsumowuje pani Aleksandra.
Wtóruje jej pani Małgorzata z Poznania, która swoją sytuację mieszkaniową kwituje krótkim "ciasne, ale jest". Wraz z rodziną składającą się z czterech osób dorosłych i jednego dziecka zajmuje mieszkanie strychowe o powierzchni 36 m kw. Dzięki wysiłkom męża udało się wydzielić trzy pokoje, a oprócz tego kuchnię, łazienkę i korytarz.
- Te trzy pokoje są dużym luksusem: jeden należy do mnie i męża, w kolejnym mieszka dwóch synów, a ostatni zajmuje najstarszy syn. Najgorsze są natomiast skosy, które mocno ograniczają dobre zagospodarowanie przestrzeni. Radzimy sobie jednak dzięki szafom wnękowym i mocnej segregacji rzeczy – zostawiamy tylko to, co naprawdę potrzebne. Nie ma u nas miejsca na "przyda mi się" – przyznaje pani Małgorzata, która marzy również o centralnym ogrzewaniu. – W mieszkaniu niżej już jest, a my nadal musimy ogrzewać pomieszczenia kominkiem – dodaje.
Mniejszy metraż to odpowiedź na rosnące ceny
Aleksandra Danuta Romanek, założycielka marki ROOMSY od 12 lat zajmująca się sprzedażą nieruchomości, potwierdza w rozmowie z WP Kobieta, że wśród deweloperów da się zauważyć tendencję do budowania mieszkań o mniejszym metrażu.
- To rzecz jasna odpowiedź na rosnące ceny nieruchomości. Powstaje coraz więcej mieszkań, w których nadal przestrzeń jest podzielona, np. na trzy pokoje, ale ogólny metraż jest mniejszy. Dziś cztery pokoje na 60 metrach nie budzą zdziwienia, a Polacy najczęściej kupują mieszkania dwu lub trzypokojowe w metrażu między 36 a 60 m kw. Mówię tutaj o parach, parach z jednym dzieckiem, ale także rodzinach cztero- czy pięcioosobowych – mówi ekspertka, która sprzedała ostatnio 42-metrowe mieszkanie rodzinie 2+1, w której zaraz na świat przyjdzie kolejne dziecko. Nabywcy planowali wydzielić dodatkową sypialnię z salonu, co na szczęście umożliwiał odpowiedni układ okien.
- Od ponad roku mieszkam z partnerem w 27-metrowej kawalerce – mówi 28-letnia Olga z Krakowa. – W tej cenie nie da się znaleźć większego mieszkania w takim standardzie i lokalizacji. Mogliśmy też szukać czegoś w ścisłym centrum w kamienicy, ale to z kolei wiązało się z ogrzewaniem elektrycznym, które jest drogie i z niecałych dwóch tysięcy za wynajem robiły się trzy – dodaje.
"Ciężko jest nam przyjmować gości"
Para przyzwyczaiła się już do małego metrażu, zgodnie chwalą sobie osobną sypialnię. – Niemal całe pomieszczenie zajmuje łóżko, ale można zamknąć drzwi i odizolować się od drugiej osoby – tłumaczy pani Olga, jednocześnie narzekając na inne rozwiązanie.
- Salon jest bardzo ciasny, a do tego połączony z niewielkim aneksem kuchennym, przez co ciężko jest nam przyjmować gości. Do tej pory gościliśmy maksymalnie dziewięć osób, ale nie mamy tyle miejsc siedzących – musieliśmy po prostu rzucić na podłogę poduszki. Problemem jest również mało miejsca na przechowywanie rzeczy, dlatego wykorzystujemy też przestrzeń pod łóżkiem, a siedzisko jest jednocześnie schowkiem – wyjaśnia.
Nasza rozmówczyni planuje w przyszłości postawić na większy metraż, ale podkreśla, że gdyby musiała zostać na obecnych 27 m kw, mogłoby się to udać, jednak przy innej aranżacji przestrzeni. – Tak naprawdę do szczęścia brakuje nam mniej więcej 6 m kw – ocenia.
Jeszcze mniejszą kawalerkę przez dwa lata wynajmowała Krystyna z Katowic, która mieszkała z koleżanką na 17 m kw. - Brak dodatkowego pokoju dawał nam się we znaki. W mieszkaniu był pokój z aneksem kuchennym oraz łazienka, więc prywatności można było szukać tylko w wannie lub poza mieszkaniem – opisuje w rozmowie z WP Kobieta.
Pani Krystyna nie ukrywa, że jako studentka szukała przede wszystkim mieszkania w niskiej cenie. Chociaż dzisiaj nie wyobraża sobie funkcjonowania z kimś na tak małym metrażu, przyznaje, że to doświadczenie nauczyło ją m.in. sprawnego rozwiązywania konfliktów.
- Nie da się kłócić długo na tak małej powierzchni, ponieważ ktoś musiałby spać na klatce schodowej. Tak, miałyśmy jedno, duże łóżko – wspomina. Jednocześnie dodając, że kawalerka nie ograniczała jej życia towarzyskiego. – Przyjmowałyśmy u siebie gości. Prosiłyśmy tylko, by zabrali ze sobą krzesła (śmiech) – relacjonuje.
Mikromieszkanie? Czasem to jedyny sposób na własny kąt
Aleksandra Danuta Romanek zauważa wzrost popytu na kawalerki, które – jak twierdzi – są kupowane najczęściej jako wygodna inwestycja lub rozwiązanie dla młodych singli, np. zaczynających studia w większym mieście. Jednocześnie ekspertka zaznacza, że np. w Trójmieście 26-metrowa kawalerka to wydatek rzędu 350-450 tys. złotych. Dlatego nie oburza się, gdy słyszy o takich inwestycjach jak "Pole Mokotowskie" w Warszawie, w ramach którego powstał lokal mieszkalny o powierzchni 6,7 mkw czy propozycja dewelopera Royal Investment z Krakowa, który wybudował lokale o powierzchni od 13,3 do 22,6 mkw.
- Ceny nieruchomości ciągle rosną. Dla niektórych osób kupno tak małej kawalerki jest jedyną szansą na posiadanie własnej przestrzeni. Dla mnie 7-metrowe mieszkanie brzmi dość abstrakcyjnie, ale istnieje na nie popyt – to kwestia zarówno możliwości finansowych, potrzeb, jak i organizacji. Musimy też pamiętać, że dzisiaj możliwości aranżacji nawet bardzo małych wnętrz jest dużo – tłumaczy Romanek.
Jednocześnie dodaje, że z badań, z którymi się zapoznawała, wynika, że dla kupujących istotniejsza od samego metrażu jest liczba wydzielonych pokoi.
- Czy trzyosobowa rodzina jest w stanie dobrze funkcjonować na 25 mkw? Przy dobrej logistyce to jest do zrobienia, chociaż nie można mówić, by było to najwygodniejsze rozwiązanie. Nie da się ukryć, że nasze oczekiwania względem poziomu wygody na co dzień rosną i coś, co kiedyś było normą, np. trójka dzieci mieszkająca w jednym pokoju i śpiąca na piętrowych łóżkach, dziś budzi kontrowersje – podkreśla ekspertka.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!