Półbezrobotni w Polsce. Nie mają za co żyć, a na pomoc socjalną nie mogą liczyć

Godzisz się na niższe wynagrodzenie albo zostajesz zwolniony. Tak wygląda sytuacja półbezrobotnych w Polsce. – Zarabiam niecałe 1800 zł. Gdyby nie rodzina, chyba jadłabym liście z drzewa – oświadcza samotna matka.

Półbezrobotni w Polsce. Nie mają za co żyć, a na pomoc socjalną nie mogą liczyćPółbezrobocie stanowi poważny problem w Polsce
Źródło zdjęć: © Getty Images
Dominika Czerniszewska
255

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w lipcu br. stopa bezrobocia w naszym kraju osiągnęła poziom 6,1 proc. Co to oznacza? Że od początku pandemii liczba osób bez pracy wzrosła o około 100 tysięcy.

Bezrobocie w Polsce. "Tarcza pomogła, pytanie co dalej"

Półbezrobocie – nowe zjawisko

Problem okazuje się jednak znacznie poważniejszy, ponieważ do statystyk nie są wliczane osoby półbezrobotne, którym nie przysługują świadczenia z tego tytułu, a wysokość wynagrodzenia nie jest wystarczająca, by pokryć koszty życia.

– Półbezrobocie to nowe zjawiskowo, które polega na tym, że pracownikom proponuje się nowe warunki umowy – z niższym wynagrodzeniem i/lub obniżonym czasem pracy. Taki pracownik zatem nie zostaje zwolniony, ale otrzymuje umowę np. na 1/2 etatu. Bardzo często nie jest w stanie utrzymać ani siebie, ani swojej rodziny. To jednak nie upoważnia go do skorzystania z żadnego zasiłku – wyjaśnia w rozmowie z WP Kobieta Małgorzata Marczulewska, prezes Stowarzyszenia STOP Nieuczciwym Pracodawcom.

Czy zatem taki pracownik może wyjść obronną ręką? – Jedyne rozwiązanie to poszukanie nowej pracy, ewentualnie zawsze można złożyć sprawę do sądu pracy, ale według mnie nic to nie da – odpowiada Marczulewska.

Do Stowarzyszenia trafiło już wiele zgłoszeń, głównie od pracowników z branży kreatywnej, informatyków oraz księgowych. Co ciekawe, nie brakuje też zgłoszeń od osób mających wyższe stanowiska menadżerskie. – Bardzo często takie osoby ze względu na brak perspektyw zmuszone są, by przeczekać ten okres – tłumaczy Małgorzata Marczulewska i dodaje, że ciężko jest zatem oszacować skalę tego zjawiska i sprawdzić, jakie faktyczne straty wywołała pandemia koronawirusa.

W potrzasku

I właśnie w takiej sytuacji znalazł się 40-letni Piotr z Warszawy, który zajmuje się sprzedażą w dużej korporacji. Jego wynagrodzenie to kilka składowych: podstawy, prowizji i premii. Epidemia koronawirusa mocno odbiła się na firmie, w której pracuje. Pracownikom solidarnie obniżono pensje i zmniejszono etat – w teorii rzecz jasna.

– Na początku maja szef zorganizował spotkanie dla pracowników. Powiedział, że albo wszystkim zmniejsza wynagrodzenie do końca sierpnia, albo część osób będzie musiał zwolnić. Każdy tylko spojrzał na siebie i solidarnie przystaliśmy na jego warunki – informuje.

Piotrowi podstawę wynagrodzenia zmniejszono o 20 proc. i z pełnego etatu przeszedł na 3/4. – Jestem głównym żywicielem rodziny, więc to był dla mnie cios – wyznaje. Żona Piotra jest freelancerką, więc są miesiące, kiedy zarabia znacznie więcej od niego, lecz i takie, gdzie nie przynosi do domu symbolicznej złotówki. Małżeństwo ma dwójkę dzieci w wieku szkolnym i kredyt na głowie.

40-latek na początku sierpnia dowiedział się, że również we wrześniu ma mieć niższą pensję. – Nie dość, że te pieniądze są po prostu śmieszne, zwłaszcza podstawa, to zamiast 6,5 godz. i tak pracuję 8-9. Moja praca polega na spotkaniach z klientami. Mam określone cele sprzedażowe. W lipcu przez pandemię nie udało mi się pozyskać żadnego nowego klienta, co w praktyce oznacza brak premii. Nie mogę więc powiedzieć zgodnie z wymogami, że o 18 nie pracuję. I tak właśnie robię darmowe nadgodziny. Po pierwsze straciłbym stałych klientów, a po drugie tylko z prowizji jestem w stanie spłacić ratę kredytu za mieszkanie – opisuje.

Przez okres wakacyjny budżet domowy rodziny Piotra nie przekraczał 4 tys. zł – Żona nie miała zleceń, a ja prawie nie zarabiałem. Gdyby nie pomoc finansowa moich rodziców, to nie wiem, co byśmy zrobili. Oszczędności praktycznie nie mamy, bo poszły na wkład kredytu. Musieliśmy wytłumaczyć dzieciom, że wakacji w tym roku nie będzie – wspomina.

Piotr od czerwca szuka pracy, by poprawić byt rodziny. Niestety – bezskutecznie. Łudzi się, że od października zacznie zarabiać jak kiedyś albo znajdzie pracę. – Haruję jak wół i nic z tego nie mam. W wieku 40 lat prosić rodziców o pomoc jest mi naprawdę wstyd – podsumowuje.

Uwięziona w pracy

Nie mieć pracy, czy zarabiać niecałe 1800 zł? Patrycja z Lublina, samotna matka, nawet nie miała nad czym się zastanawiać. – Gdy pojawiły się pierwsze przypadki koronawirusa w Polsce, moja firma przygotowała aneks do umowy. Zaznaczone w nim było, że od 1 kwietnia przechodzę na 5/6 etatu i mam tylko podstawę – żadnych premii, benefitów, nic – rozpoczyna.

Patrycja przystała więc na warunki, bo nie mogła sobie pozwolić na utratę pracy. Choć i tak obawia się, że zaraz może ją stracić. – Od kwietnia posypała się masa zwolnień – dopowiada. Dlatego, zanim wyda złotówkę, ogląda ją z dwóch stron. – Gdybym nie mieszkała z rodziną, to chyba jadłabym liście z drzewa – oświadcza.

Kobieta od kilku lat wychowuje sama dziecko. – Nie mam alimentów, także utrzymuję się z mojej śmiesznej pensji i 500+. Łącznie to niecałe 2300 zł. Dodatkowo dochodzą kredyty, które musiałam zaciągnąć. Jeden z nich "zamroziłam” na pół roku. – Mam nadzieję, że sytuacja w pracy się poprawi, bo póki co, idzie im to bardzo opornie – mówi.

Sytuacja bez wyjścia?

Czy osobom półbezrobotnym, które są w potrzasku, da się pomóc? Dominika Rossa, doktorantka psychologii Uniwersytetu SWPS i szefowa coworkingu O4 Flow opowiedziała nam, jak osoby półbezrobotne w dobie pandemii mogą poprawić swoją kondycję psychiczną. – Poprawienie nastroju nie zmieni sytuacji, w której się nie ma pieniędzy. Ale… pomaga zmienić nastawienie, by wykonać kolejny krok – rozpoczyna.

– Gdy dostajemy informację o obniżeniu zarobków lub zmniejszeniu liczby godzin pracy przy rozliczeniu tzw. roboczogodzin, w pierwszej chwili czujemy zazwyczaj złość, rozczarowanie, może się z tym wiązać również frustracja. I wiem to z własnego doświadczenia, a nie wyłącznie opowieści osób trzecich. Na początku pozwólmy sobie na taką emocję. Zatrzymajmy się, dajmy sobie czas i przyzwolenie, by poczuć się źle – kontynuuje.

Dominika Rossa wyjaśnia, że gdy tak postąpimy, łatwiej będzie nam zaakceptować wydarzenie, które miało miejsce. – Jestem zwolenniczką spojrzenia na sytuację z dystansu, byśmy mogli wyciągnąć lekcję, a następnie poszukać nowego rozwiązania – deklaruje.

Ekspertka zachęca również, by zmierzyć się z tym, że to nie jest sytuacja przejściowa i nie wrócimy do rzeczywistości sprzed pandemii. – Na nowo musimy stworzyć tę normalność. Jeśli więc pogodzimy się z tym faktem, będziemy w stanie szukać innych możliwości dla siebie. Będąc w kiepskiej kondycji mentalnej, emocjonalnej, trudno będzie nam zatkać tę dziurę, która powstała na skutek utraconych wynagrodzeń – tłumaczy.

Gdy nie mamy żadnej alternatywy, Dominika Rossa radzi, aby usiąść i wypunktować swoje mocne strony. – Zastanów się, w czym jesteś najlepszy. Wówczas zobaczysz, z jakich jeszcze zasobów możesz skorzystać. Mam znajomego, który jest project managerem, ale też odnawia PRL-owskie meble, koleżanka jest genialną finansistką, która uczy jogi, a inna, której restauracja przynosiła 1/4 oczekiwanych przychodów, zajęła się animowaniem dzieci i opowiadaniem im bajek. Tak się dzieje, gdy akceptujemy rzeczywistość, pomimo że nam się ona nie podoba. To pierwszy krok w celu poszukiwania rozwiązania – radzi i dodaje, że nie wolno obwiniać siebie.

– Należy pamiętać, że umniejszanie sobie, deprecjonowanie tego, co wiemy, umiemy i kim jesteśmy zawodowo, sprawia, że na starcie czujemy się gorzej, a wtedy trudniej o otwartość na zmianę i nowe pomysły – podsumowuje.

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Ostrożnie z tą rośliną. Może stanowić zagrożenie dla ogrodu
Ostrożnie z tą rośliną. Może stanowić zagrożenie dla ogrodu
Wrzuć to do dołka. Ogórki urosną jak szalone
Wrzuć to do dołka. Ogórki urosną jak szalone
Nasyp 5 łyżek na metr kwadratowy. Gleba będzie niczym czarnoziem
Nasyp 5 łyżek na metr kwadratowy. Gleba będzie niczym czarnoziem
Przetrwają każdą suszę. Ostatni dzwonek żeby zasiać
Przetrwają każdą suszę. Ostatni dzwonek żeby zasiać
Pies drapie się po uchu? W ten sposób wysyła komunikat
Pies drapie się po uchu? W ten sposób wysyła komunikat
W składzie zmielone pazury i kości. Polacy jedzą na potęgę
W składzie zmielone pazury i kości. Polacy jedzą na potęgę
Wlej do doniczki. Nowe liście wręcz wystrzelą
Wlej do doniczki. Nowe liście wręcz wystrzelą
Używasz tego programu prania? "Pochłania" najwięcej prądu i wody
Używasz tego programu prania? "Pochłania" najwięcej prądu i wody
Postaw na balkonie. Dla komarów nie ma gorszego zapachu
Postaw na balkonie. Dla komarów nie ma gorszego zapachu
Rośnie nawet metr na rok. Posadź zamiast tui
Rośnie nawet metr na rok. Posadź zamiast tui
Oto co dziś robi Karina z "Chłopaków". Ujawniła, gdzie pracuje
Oto co dziś robi Karina z "Chłopaków". Ujawniła, gdzie pracuje
Walczyła o życie w szpitalu. Mówi, jak czuje się teraz
Walczyła o życie w szpitalu. Mówi, jak czuje się teraz