Blisko ludziPolka na emeryturze: za dużo by umrzeć, za mało, by żyć

Polka na emeryturze: za dużo by umrzeć, za mało, by żyć

Całe życie ciężko pracowały, wykonując trudne i odpowiedzialne zawody. Teraz mają poczucie, że zostały oszukane, bo pieniądze, z których muszą żyć na emeryturze, ledwo wystarczają im na wegetację. – Gdyby nie dzieci, wsparcie rodziny, polowanie na obniżki i względnie dobre zdrowie, chyba musiałabym pójść żebrać – mówi 71-letnia pani Ewa.

Polka na emeryturze: za dużo by umrzeć, za mało, by żyć
Źródło zdjęć: © Pixabay

Oto #HIT2020. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Ewa: lat 71, sekretarka, wysokość emerytury: 1909 zł 76 gr

Pani Ewa ciągle wyrzuca sobie, że nie skończyła studiów. Ma zaliczone 2 lata chemii na Politechnice Warszawskiej. – Choć teraz to pewnie musiałabym zaczynać od początku, nikt by mi tych egzaminów zdanych ponad 50 lat temu nie zaliczył – mówi z żalem.

Studia przerwała, bo urodziła córkę, Anię. Najpierw wzięła urlop dziekański, ale małe dzieci są tak absorbujące, że nie dała rady studiować i zajmować się maluchem. Gdy druga córka poszła do szkoły, 71-latka była dopiero co po trzydziestce.

– Kiedyś nie wymagano tak dużego doświadczenia jak teraz, że człowiek w wieku 24 lat powinien mieć studia i sześcioletnie doświadczenie zawodowe. Wtedy bez problemu dostałam pracę jako sekretarka. Pracowałam w kilku miejscach, m.in. w teatrze, państwowej firmie handlującej metalami, w klinice zajmującej się leczeniem gruźlicy, gdzie byłam szefową sekretariatu – opowiada pani Ewa.

– Moja szefowa, pani profesor, namawiała mnie na zaoczne studia, a ja głupia nie poszłam. Może teraz miałabym lepiej? A tak mam przeżyć za 1900 zł… A w ogóle to dzięki temu, że przez ostatnie trzy lata udało mi się znaleźć robotę na pół etatu w spółdzielni mieszkaniowej, pracowałam do 65. roku życia i mam taką "wysoką" – jak mówią niektóre moje koleżanki – emeryturę – dodaje.

Zobacz także: Straciła dwa domy i oszczędności. Justyna zaczyna życie od zera w wieku 46 lat

Czynsz to 520 zł, plus ok. 89 zł światło, 60 zł gaz, 120 zł Internet i telewizja, 70 zł telefon komórkowy, razem ok. 860 zł. Tyle same opłaty. Reszta, która zostanie, musi pani Ewie wystarczyć na życie, czyli jedzenie, ubrania, bilet miesięczny, prasę, wyjście do kina czy teatru, wakacje. A to jest 34 zł dziennie. Nie liczy pieniędzy na jedzenie dla kota, wizyty u lekarza – ostatnio musiała iść do nefrologa, a zapisy w przychodni przyjmowano na 2024 rok. Prywatnie taka wizyta to 180 zł plus badania i leki – wyszło ponad 500 zł.

– Moja strategia na przetrwanie to przede wszystkim kombinowanie. Poluję na wszystkie możliwe okazje, warzywa kupuję pod wieczór pod Halą Mirowską, w Biedronce znam doskonale wszystkie przecenione produkty. Czasami jak jest promocja na papier toaletowy, np. wielka paka 16 rolek za 12 zł, to kupujemy z sąsiadką na spółkę. Na szczęście mam dużo czasu, więc jeżdżę sobie po mieście i poluję. Poza tym dzieci! Opiekuję się czasem wnukami, więc zawsze córka nie dość, że dorzuci mi parę złotych, płaci za mojego lekarza, to jeszcze daje pełną torbę wałówki. Z dziećmi też jeżdżę na wakacje, z wnukami na działkę. Gdyby nie rodzina, musiałabym pójść żebrać… – kończy ze smutkiem pani Ewa.

Eksperci grzmią na alarm, że emerytury będą coraz niższe, zwłaszcza kobiet, które w Polsce przechodzą na emeryturę wcześniej o 5 lat niż mężczyźni. Zdaniem Jeremiego Mordasewicza, doradcy zarządu Konfederacji Lewiatan, pozarządowej organizacji skupiającej prywatnych przedsiębiorców, to właśnie te 5 lat różnicy jest kluczowe, jeśli spojrzy się na przyszłe świadczenia emerytalne.

– Emerytury mogą być albo wyższe, albo wcześniejsze, nie ma możliwości, żeby były jednocześnie wysokie i wcześniejsze – przekonuje Mordasewicz, który był członkiem rady nadzorczej Zakładu Ubezpieczeń Społecznych. – W miarę wydłużania się życia powinna wydłużać się liczba lat, które poświęcamy na pracę – przekonuje.

Maria: 86 lat, pielęgniarka, wysokość emerytury: 1758 zł

– Najwięcej pieniędzy pochłaniają leki, choć na zdrowie nie mogę narzekać, bo jestem zdrowa jak koń. Ale mam jaskrę i muszę codziennie zażywać bardzo drogie krople. Do tego wszczepili mi rozrusznik serca, więc jeszcze dodatkowo zażywam pigułki na serce. No i na nadciśnienie – wymienia 86-latka.

Jaka to ironia losu, że osoba, która całe życie przepracowała w służbie zdrowia, musi teraz na to zdrowie wydawać ponad jedną trzecią emerytury. Pani Maria przez 25 lat pracowała jako szefowa bloku operacyjnego pielęgniarek, czyli instrumentariuszek. Poza tym wykładała w szkole pielęgniarskiej, a wcześniej pracowała jako pielęgniarka na chirurgii i położnictwie.

Miała dwóch mężów lekarzy, obaj już nie żyją, a ona została sama. – Jedna córka w Kanadzie mieszka, druga w Stanach, a syn w Australii. Dzieci mi pomagają, syn co miesiąc przelewa mi na konto parę setek dolarów, to i ja dzięki niemu nie głoduję. Ale mam sąsiadkę, co była nauczycielką polskiego w liceum. Samotna, stara panna. Ma chyba niecałe 1400 zł emerytury. Korzysta z food sharingu, czyli z takiej akcji dzielenia się jedzeniem. Młodzi, fajni ludzie jeżdżą po różnych restauracjach, kawiarniach, barach, ale też sklepach i zabierają jedzenie, które te restauracje lub sklepy by wyrzuciły, ale tego nie robią, bo to jedzenie jeszcze nadaje się do jedzenia, a do sprzedaży już nie – tłumaczy.

– I ta moja sąsiadka, też zresztą Maria, dostaje od nich to jedzenie! Zupełnie za darmo. Dużo rzeczy jest wegańskich, zresztą bardzo dobrych. Czasem trafi się jakiś kotlet czy gulasz, ale więcej dają te restauracje z kuchnią warzywną. Ubrania kupuje w lumpeksie, jedzenie w Biedronce lub na przecenach w markecie obok domu – podsumowuje.

Mordasewicz tłumaczy, że obecnie statystyczna 60-letnia kobieta ma przed sobą ok. 25 lat życia. Jeśli przejdzie na emeryturę, nie ma szans na świadczenie w sensownej wysokości. – Z doświadczeń innych krajów wiemy, że żeby system emerytalny nie zbankrutował, a wysokość emerytur była wystarczająca, to relacja między liczbą lat przepracowanych a lat spędzonych na emeryturze powinna wynosić 3 do 1, czyli pracując przez 45 lat można liczyć na wystarczające świadczenia otrzymywane przez 15 lat – tłumaczy Jeremi Mordasewicz.

– Żeby nie być gołosłownym: kobieta, która przez 45 lat będzie w systemie ubezpieczeń społecznych oszczędzała 1000 zł miesięcznie, przez 15 lat jesieni życia dostanie 3 tys. zł emerytury. Jeśli zmienimy tę proporcję w ten sposób, że ta sama kobieta będzie pracowała przez 40 lat, a na emeryturze spędzi 20 lat, to wysokość jej świadczenia spadnie do 2 tys. zł miesięcznie – wyjaśnia.

Danuta: lat 63, świetliczanka, wysokość emerytury: 1471 zł 21 gr

63-latka zadłużenie w spółdzielni ma już na ponad 3500 zł. Liczy, że gdy w marcu dostanie "trzynastkę", to chociaż trochę uda jej się je spłacić. Urzędnicy już grożą jej eksmisją, jednak została poinformowana przez jedną z pracownic spółdzielni – w tajemnicy – że nie zostanie wyrzucona, jeśli będzie regularnie spłacać chociać niewielką kwotę.

– Najgorsze jest to, że jestem chora, strasznie dużo na leki wydaję… Mam niestety nowotwór jelita grubego, początkowa faza, więc jest szansa, że mnie wyleczą… Na operację czekam, ma być szybko, bo w Krakowie, gdzie mieszkam, wzięli się podobno za raka. Leki strasznie są drogie. I kolejki do lekarza. Często lepiej jest iść prywatnie, bo ten lekarz, który przyjmuje w spółdzielni lekarskiej, potem przyjmuje w państwowym szpitalu. I dobrze traktuje, bez kolejki przyjmie, receptę wypisze. A mnie na prywatne wizyty nie stać – martwi się pani Danuta.

Była świetliczanka nie ma męża. Ma jednak córkę, która poszła w jej ślady i została nauczycielką nauczania zintegrowanego. – Uczy w najmłodszych klasach i też mieszka w Krakowie, ale męża ma wuefistę, czyli tak samo mało zarabia jak i ona. Do tego dwoje dzieci, malutkie mieszkanko – opowiada 63-latka.

– Ja im powinnam pomagać, a nie mam z czego. Sama jem byle co, kupuję najtańsze rzeczy, choć lekarz mówi, że jakość jedzenia ma ogromny wpływ na jelita. Ale co zrobić? Dużo warzyw jem, bo z koleżanką na jej działkę pracowniczą jeżdżę i tam mamy mały ogródek warzywny. Poza tym wystąpiłam o zapomogę i dostałam. Koniec z końcem ledwo wiążę – dodaje ze smutkiem.

Przyznaje, że gdyby wiedziała, jaka czeka ją przyszłość, wybrałaby inny zawód – kiedyś marzyła o zostaniu prawniczką, nie miała jednak odwagi, by rozpocząć studia. – Ale bardziej niż o siebie to ja się o te dzieci martwię. W telewizji trąbią, że oni to już w ogóle nie będą mieć emerytury, że jak nie zaczną odkładać, to będą prawdziwie głodem przymierać – mówi z przejęciem pani Danuta.

Kobiety muszą pracować dłużej

Ekspert Konfederacji Lewiatan podkreśla, że oprócz odpowiedniej liczby przepracowanych lat warto także podnosić swoje kompetencje zawodowe przez całe życie, tak by być atrakcyjnym pracownikiem. Dzięki temu znacznie łatwiej jest zdobyć pracę przez cały okres aktywności zawodowej. Kolejnym krokiem powinno być dodatkowe oszczędzanie, czy to poprzez pracownicze plany kapitałowe, czy też na własną rękę. – Ale przestrzegam przed oszczędzaniem w skarpecie – mówi Jeremi Mordasewicz. – Zgromadzone w ten sposób oszczędności często pożera inflacja. Warto inwestować w instrumenty, które są odporne na jej działanie – radzi.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1114)