Polka w Austrii: Tu wszystko przychodzi łatwiej i żyje się o wiele lepiej
Kinga Kusz od niemal dekady mieszka z mężem w Austrii. To tu półtora roku temu urodził się ich syn, a wkrótce przyjdzie na świat córka. Przyjechali "na chwilę", by zarobić na wymarzony dom, a wygląda na to, że nie wrócą już do Polski. W rozmowie z WP Kobieta Kinga opowiedziała o tym, jak żyje się w Austrii i dlaczego tak trudno stamtąd wyjechać.
Iwona Wcisło, WP Kobieta: Jak zaczęła się wasza przygoda z Austrią?
Kinga Kusz: Kiedy z Arturem mieliśmy po 18 i 19 lat, nie było nas praktycznie na nic stać. A chcieliśmy wkroczyć w dorosłe życie. Nie mając wiele do stracenia, spakowaliśmy się i przyjechaliśmy do zachodniej Austrii – ponad 1000 km od domu. Nie znaliśmy nawet języka. Chcieliśmy zarobić na wymarzony dom i samochód, po czym wrócić do Polski. I tak zeszło nam już 9 lat. Raczej już nie wrócimy, bo żyje się tu o wiele łatwiej, a i mentalność ludzi jest zupełnie inna - Austriacy są bardziej życzliwi i pomocni. W Polsce mówisz "dzień dobry" i każdy patrzy na ciebie spod byka, a tu obcy ludzie na ulicy witają cię z uśmiechem.
Czy trudno znaleźć pracę w Austrii bez znajomości języka?
O wiele łatwiej jest mężczyznom, bo np. w branży budowlanej cały czas jest zapotrzebowanie. Kobietom bez znajomości języka niemieckiego najłatwiej znaleźć pracę w firmach sprzątających. Często kierowniczkami czy menadżerkami są tam Czeszki lub Słowaczki, z którymi można dogadać się po polsku.
Ale jeśli jesteś dobrym pracownikiem, to firma w ciebie zainwestuje - wyśle na bezpłatny kurs języka lub inny podnoszący kwalifikacje. A wtedy już o wiele łatwiej o awans i ciekawsze zajęcie. Na Facebooku działa wiele grup, w których Polacy pomagają sobie wzajemnie znaleźć pracę czy mieszkanie. Warto skorzystać z takiej sieci wsparcia.
A skoro o tym mowa - jak wygląda tam sytuacja na rynku wynajmu mieszkań? Znalezienie lokum to przecież podstawa przy przeprowadzce do innego kraju.
W rejonie Vorarlberg, w którym mieszkamy, znalezienie wolnego mieszkania do wynajęcia nie jest łatwe. Wynika to m.in. z dużego napływu Turków, którzy mają tam ogromne sieci wpływu i zajmują wolne lokale dla swoich przyjaciół i rodziny. Natomiast nie jest to niemożliwe. Przy wynajmie trzeba mieć jednak pieniądze na pokrycie kaucji w wysokości 2-3-krotnego czynszu, czyli około 3 tys. euro.
Najlepszym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest skorzystanie z gwarancji bankowej, ale najpierw trzeba przepracować trzy miesiące. Składa się do banku odpowiedni wniosek, by ten zabezpieczył kaucję na rzecz właściciela mieszkania. Potem raty są pobierane z pensji, ale ich wysokość ustalasz z bankiem. Jeśli nie będzie potrzeby pokrycia szkód, to pieniądze z kaucji w całości należą do ciebie. Możesz je potem wykorzystać na poczet kaucji przy wynajmie kolejnego mieszkania lub wypłacić.
Półtora roku temu urodziłaś w Austrii dziecko, wkrótce pojawi się kolejne. Jak oceniasz tamtejszą opiekę zdrowotną i okołoporodową?
Opieka zdrowotna jest tu na naprawdę wysokim poziomie. Jeśli cokolwiek ci dolega, to od razu lekarze są do twojej dyspozycji. I nie ma tu czegoś takiego jak porady zdalne - przez całą pandemię można było bez problemu dostać się do lekarza. Za to chorobowe możesz sobie załatwić na telefon - dzwonisz i mówisz, że potrzebujesz wolne, bo się źle czujesz. Do pięciu tygodni chorobowe jest płatne 100 proc.
Jeśli chodzi o prowadzenie ciąży i sam poród, to też nie mam żadnych zastrzeżeń. Lekarz pyta, czy chcesz rodzić naturalnie czy przez cesarskie cięcie. Robią wszystkie niezbędne badania. Państwowy szpital, w którym rodziłam, wygląda jak 5-gwiazdkowy hotel: w środku płynie rzeczka, są drzewka, gra muzyka.
Koleżanki z Polski pytają mnie, czy już spakowałam się do szpitala. Na co im odpowiadam, że nie, bo ja idę, rodzę i wychodzę (śmiech). Tu nikt się nie pakuje, bo szpital wszystko zapewnia: od piżamy po oryginalne Pampersy i chusteczki. Jedyne, co wzięłam ze sobą przy pierwszym porodzie, to ubranie na wyjście dla siebie i małego.
A jak wygląda sprawa porodu rodzinnego i odwiedzin?
Nie ma najmniejszego problemu z odwiedzinami. Przy wejściu sprawdzają tylko szczepienia i temperaturę. Mąż może być przy porodzie naturalnym czy cesarskim cięciu. Rodzina ma wyznaczone godziny odwiedzin np. od 13 do 15, ale mąż i dzieci mogą cię odwiedzać 24 godziny na dobę.
No i szpitalne jedzenie...
Coś z nimi nie tak?
Wręcz przeciwnie (śmiech). W szpitalach karmią wyśmienicie. Dostajesz menu i wybierasz, na co masz ochotę i w jakich tylko chcesz ilościach. Kawa zbożowa, z kofeiną, bez kofeiny, herbata, kompot. Na śniadanie bułka z ziarnami czy może pszenna? Podobnie z obiadem czy kolacją. Do wyboru, do koloru. A do tego smacznie.
Na jaką pomoc ze strony państwa może liczyć rodzina z dzieckiem lub dziećmi?
Dwa miesiące przed porodem i dwa miesiące po porodzie kobieta ma zakaz świadczenia pracy. W tym czasie dostaje tzw. Wochengeld, czyli tygodniowy zasiłek macierzyński. Jego wysokość zależy od wynagrodzenia – w moim przypadku dostawałam więcej, niż gdy pracowałam.
Dodatkowo można zadecydować, jak długo chcemy być na urlopie macierzyńskim - maksymalny czas to teraz dwa lata. Po urodzeniu dziecka otrzymuje się kwotę ok. 16 tys. euro, którą wypłacają w miesięcznych ratach – w zależności od długości urlopu macierzyńskiego. Przy rocznym urlopie wychodzi ok. 1,3 tys. euro miesięcznie.
Ale to nie wszystko. Oprócz tego na każde dziecko przysługuje Familienbeihilfe, czyli takie 500+. Państwo wypłaca je do ukończenia 18. roku życia. W naszym przypadku to kwota ok. 175 euro miesięcznie. Do tego dochodzi jeszcze Kinderbonus – tu im wyższe zarobki, tym więcej wpływa na konto. Możesz wybrać go jednorazowo przy rozliczeniu rocznym lub rozłożyć na cały rok. Maksymalnie to 2 tys. euro rocznie.
Po dwóch miesiącach masz także możliwość dorobienia sobie do macierzyńskiego - nie możesz przy tym przekroczyć kwoty 400 euro miesięcznie. U mnie przełożyło się to na 8 godzin pracy tygodniowo.
Wiadomo jednak, że te pieniądze nie biorą się znikąd. Podatki w Austrii do najniższych nie należą.
To prawda. W Austrii obowiązuje podatek progresywny, czyli im więcej zarabiasz, tym więcej płacisz. Kwota wolna od podatku to 11 tys. euro, a powyżej te sumy jest sześć progów podatkowych. Najniższy próg podatkowy to 20 proc., a najwyższy, od zarobków przekraczających milion euro, to aż 55 proc.
Jak jeszcze Austriacy ułatwiają sobie życie?
Sprawy urzędowe załatwiasz tu błyskawicznie. Do banku wchodzisz i wychodzisz. Nie stoisz w kolejkach jak w Polsce. W banku masz swojego opiekuna i tak naprawdę to z nim wszystko załatwiasz. Jeśli pod koniec miesiąca braknie ci pieniędzy, bo miałaś niespodziewane wydatki, dzwonisz do niego i mówisz: "Słuchaj, potrzebuję 200 euro". A on na to: "Nie ma problemu". I dostajesz przelew. Podobnie, gdy braknie ci na zapłatę jakiegoś rachunku – pytasz, czy zapłaci rachunek i on to robi. Potem te pieniądze oczywiście ściągają z wypłaty, ale nie dopuszczasz do sytuacji, w której przychodzą ponaglenia, bo rachunki są niezapłacone w terminie.
W Polsce ceny poszły bardzo w górę. Ciekawa jestem, czy odczuwacie to również w Austrii?
Kiedy przyjeżdżaliśmy do Polski, zawsze robiliśmy duże zakupy na zapas, bo to się po prostu opłacało. Wychodziło dużo taniej. Teraz to kompletnie nie ma sensu. W Austrii, jeśli wiesz, jak i gdzie kupować, jesteś w stanie kupić jedzenie dla trzyosobowej rodziny na tydzień za 50 euro. A co kupisz teraz w Polsce za 200 zł z groszami?
A przecież zarobki są tam nieporównywalnie wyższe.
Dokładnie. Dodaj do tego 13. pensję, którą dostajesz na wakacje i 14., którą dostajesz na Boże Narodzenie. U mnie w firmie jest nawet 15. pensja, jeśli przez rok nie chorowałeś i chodziłeś do pracy. Do tego jeszcze okresowe premie - ale to już zależy od branży i firmy. Mam wrażenie, że tutaj bardziej docenia się pracowników. A najniższa emerytura przysługuje ci już po pięciu latach pracy.
Jacy są Austriacy?
To oczywiście zależy od człowieka, ale na ogół są mili i serdeczni. Jednak nie zawsze tolerancyjni wobec obcokrajowców. Sporo piją - głównie piwo, ale lubują się też w sznapsach, które namiętnie pędzą. A potem nie tylko je piją, ale też nacierają nimi ręce i twarz "dla zdrowotności".
Trudno mi o nich powiedzieć coś złego, bo jeszcze żaden wystarczająco nie zalazł mi za skórę (śmiech). Kiedy rodziłam, to wolałam, gdy przychodziły do mnie położne Austriaczki niż Polka, która była bardzo niemiła i arogancka. Bardziej komfortowo się czułam przy Austriaczkach, mimo że trudniej było mi się z nimi dogadać.
Austriacy bardzo szanują sobie przerwę między 12 a 13. To dla nich świętość. Jedynie sklepy są wtedy otwarte. Nie można wtedy hałasować, bo jest cisza obiadowa i ludzie sobie drzemki ucinają. Podobnie jest w soboty po godzinie 12 i w niedziele. Wtedy wszędzie jest cisza jak makiem zasiał.
Planujecie wrócić do Polski?
Przyznam, że po tylu latach, kiedy już odnalazłam się w Austrii, wiem, jak wszystko załatwić i przyzwyczaiłam do ułatwień, które są tu na każdym kroku, nie wyobrażam sobie powrotu do Polski. Nie mam tam na siebie pomysłu, nie wiem, co mogłabym robić, gdzie pracować. Tu wszystko przychodzi łatwiej i żyje się o wiele lepiej.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was! Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl.