Położna: "Musimy wykonywać polecenia lekarza, nawet jeśli to szkodzi pacjentce"
- Nie możemy występować w roli adwokata rodzącej kobiety. Jeśli ona nie zażąda przestrzegania należnych jej praw, a lekarz uzna, że poród powinien wyglądać inaczej, na przykład trzeba farmakologicznie przyspieszyć jego przebieg, my możemy jedynie wkurzać się po cichu. I to tyle. – mówi Agnieszka Szyszko-Perłowska, od 14 lat położna, ekspertka stowarzyszenia „Lepszy poród”, od 14 lat wykładowczyni na białostockim Uniwersytecie Medycznym.
18.12.2016 | aktual.: 08.06.2018 14:45
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Afera standardowa – media i organizacje kobiece krzyczą, że nowa ustawa o działalności leczniczej odbierze rodzącym kobietom prawo do „ludzkiego porodu”. Ministerstwo zdrowia z kolei uspokaja i mówi, że dobre praktyki okołoporodowe nie znikną. Czy jest w ogóle o co robić aferę?
Moim zdaniem jest. Najdalej od 2019 roku standardy opieki okołoporodowej przestaną obowiązywać. A to oznacza, że kobiety nie będą miały żadnych podstaw, by domagać się dobrego traktowania na porodówkach. O przebiegu porodu będą decydowały wewnętrzne ustalenia danej placówki i widzimisię lekarza dyżurującego. Wystarczy, że będzie on przekonany o słuszności pozycji leżącej, ciągłego zapisu KTG oraz obligatoryjnego nacinania krocza, a wszystkie kobiety będą musiały się do tego dostosować. Chociaż ta pozycja nie jest dobra ani dla matki ani dla dziecka, a w dodatku utrudnia poród i może przyczynić się do niedotlenienia okołoporodowego.
*Ale skoro wiedza o tym, co ułatwia poród jest poparta naukowymi dowodami, to dlaczego ktoś ma zdecydować, że będzie on przebiegać inaczej? *
Bo poród w pozycji półleżącej z odwiedzionymi nogami jest najłatwiejszy do obsługi. Położna i lekarz wszystko widzą, nie muszą się schylać do pacjentki, by ocenić przebieg akcji, skontrować stan pacjntki. Tyle, że kobieta musi w taki poród włożyć więcej wysiłku. Jeśli by rodziła w tzw. pozycji wertykalnej, pomogłaby jej grawitacja, co w efekcie daje łatwiejsze oddychanie, równomierne napinanie się mięśni krocza, większą siłę parcia i możliwość współpracy z własnym ciałem. Przyjmuję także porody domowe i jeszcze nigdy nie zdarzyło się, żeby kobieta z własnej woli wybrała pozycję leżącą. A w szpitalach bywa do tego zmuszana.
Jak środowisko położnicze odnosi się do zniesienia rozporządzenia dotyczącego standardów porodu?
Różnie. Te położne, które uważają, że kobieta powinna mieć prawo do decydowania o swoim porodzie obawiają się, że będą rzeczywiście musiały walczyć z lekarzami o dobre praktyki okołoporodowe. Te, którym były one nie na rękę i uważały, ze rodzące są wymagająca i przesadzają, z pewnością się ucieszą.
*Jednak od 2012 r. mogłyśmy rodzić po ludzku. Dlaczego nie zawsze te przepisy były respektowane? Raport NIK z lipca tego roku pokazał, że w ani jednym szpitalu w Polsce nie są one przestrzegane w całości. *
Jak się okazuje lekarze sami nie znali tych standardów, byli uczeni odhumanizowanej obsługi porodu i nie wiedzieli, że można inaczej. Co prawda lepiej z ich przestrzeganiem było w pierwszej fazie porodu, którą zazwyczaj prowadzą położne, a lekarz zagląda do nich od czasu do czasu. W fazie parcia lekarz jest już zazwyczaj obecny i często to on przejmuje „dowodzenie” nad przebiegiem porodu.
*Czy miała pani sytuację, w której lekarz zarzucił pani odebranie porodu w pozycji wybranej przez rodzącą? *
Oczywiście. Kiedyś lekarz widząc, że poród odbył się w kącie sali na materacu nakrzyczał na mnie, że dziecko przyszło na świat w niezbyt sterylnych warunkach i „co to ma być!”. Tłumaczyłam, że używałam sterylnych podkładów i narzędzi, ale nie było to dla niego dostatecznym argumentem. Powiedział mi, że sama będę zszywać krocze, bo on nie zamierza robić tego gdzieś pod ścianą. Sytuację uratowała rodząca, która mając dosyć awantury, machnęła ręką i sama przeniosła się na fotel ginekologiczny.
Często zdarzają się konflikty między położną a lekarzem?
To trudne pytanie. Generalnie jesteśmy pracownikami szpitala i musimy stać po jednej stronie. Nie możemy występować w roli adwokata rodzącej kobiety. Jeśli ona nie zażąda przestrzegania należnych jej praw, a lekarz uzna, że poród powinien wyglądać inaczej np. trzeba farmakologicznie przyspieszyć jego przebieg, my możemy jedynie wkurzać się po cichu, ale nie możemy niestety nic zrobić.
*Tyle, że rodzącej trudno jest wykłócać się z lekarzem o swoje. Bo sala porodowa to nie ring i kobieta zwykle wierzy lekarzom obawiając się o zdrowie dziecka. Jeśli lekarz zarządzi podanie oksytocyny, to my myślimy, że tak trzeba. *
Czasami rzeczywiście nie ma innego wyjścia, ale zdarza się też, że lekarz kończy dyżur i chce zostawić swojemu następcy pustą salę. Albo spieszy się bo jest zmęczony, albo chce obejrzeć mecz. Ale z drugiej strony bywa też, że położna musi prosić lekarza o wykonanie cięcia cesarskiego, a ten zwleka zbyt długo i nie wierzy położnej, że rodząca jest rzeczywiście u kresu wytrzymałości i że nie ma możliwości zakończenia porodu drogami natury.
*Skąd ta opieszałość lekarzy? *
Każdy szpital ma zakontraktowaną określoną liczbę porodów i cesarskich cięć. Jeśli jest ich więcej, NFZ musi za to zapłacić, a fundusz wcale nie płaci tak chętnie. Z drugiej każdy lekarz ma swoje pacjentki przyjmowane prywatnie i chce te cięcia zachować właśnie dla nich – zarówno, gdy coś się dzieje, jak i wtedy, gdy kobieta planuje poród w taki sposób. Dlatego w przypadku pozostałych pacjentek ma nadzieję, że jednak uda się tego cięcia uniknąć i zaoszczędzić pieniądze.
*Do czego pani zdaniem doprowadzi zniesienie standardów opieki okołoporodowej? *
Prawdopodobnie wzrośnie liczba cesarskich cięć dokonywanych w prywatnych klinikach. Coraz więcej kobiet będzie też rodziło swoje dzieci w domu. Już dziś wzrasta liczba porodów domowych. Kobiety nie chcą przeżywać horrorów na salach porodowych i wychodzić ze szpitala z traumą rzutującą na ich dalsze plany prokreacyjne. Ale, o ile poród domowy w asyście położnej w przypadku zdrowej ciąży może być niesamowitym doznaniem, o tyle mniej zamożne kobiety już dziś coraz częściej decydują się na tzw. freebirthing. Jest to poród w domu, ale bez asysty medycznej, w towarzystwie partnera lub innych zaufanych osób. A nawet poród fizjologiczny może zakończyć się dramatycznie, o ile nie będzie w pobliżu nikogo, kto ma wiedzę w tym zakresie.