“Popłakała się ze szczęścia, gdy dostała iPhona”
Im więcej sprzętów wymyślamy, tym bardziej nie możemy się bez nich obejść. My jeszcze jako tako damy sobie radę, gdy na urlopie okaże się, że w pokoju nie ma dostępu do Internetu i żeby sprawdzić pocztę, trzeba iść na recepcję.
22.09.2011 13:29
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Im więcej sprzętów wymyślamy, tym bardziej nie możemy się bez nich obejść. My jeszcze jako tako damy sobie radę, gdy na urlopie okaże się, że w pokoju nie ma dostępu do Internetu i żeby sprawdzić pocztę, trzeba iść na recepcję. Gorzej, jeśli zabierzemy ze sobą nastoletnie dzieci. Facebook, czaty, komunikatory – bez tego ani rusz. W końcu trzeba być w nieustannym kontakcie z rówieśnikami.
“Moja córka na 14. urodziny dostała od swojej cioci iPhone’a. Mnie najzwyczajniej w świecie nie było stać na taki prezent, ale nawet gdybym mogła sobie na to pozwolić, nie przyszłoby mi do głowy, że to jest coś, co może ją aż tak ucieszyć” – opowiada Iza, mama 14-letniej Julii. “Kiedy zaczęła rozpakowywać prezenty, była bardzo szczęśliwa. Wiedziałam, o których butach marzyła i jaką torbę jej kupić. Jednak kiedy zobaczyła pudełko z telefonem w środku, popłakała się ze szczęścia. Nie pamiętam, kiedy ją widziałam w takim stanie” – dodaje.
Dzisiejsze nastolatki faktycznie nie wyobrażają sobie dnia bez Facebooka czy rozmowy z koleżanką na czacie. W Polsce problem nie jest jeszcze tak popularny jak w USA, Japoniii, Chinach czy na Zachodzie, ponieważ gadżety są wciąż drogie i niewiele osób stać na to, by dziecko zaopatrzyć w telefon ze stałym dostępem do Internetu. Jednak opcja ta powoli staje się coraz tańsza.
W USA pojawiło się nowe zjawisko “night texting”. Polega ono na tym, że w środku nocy budzimy się, zaspani sprawdzamy komórkę, odpisujemy na smsy, maile, a rano nawet o tym nie pamiętamy. Lekarze przeprowadzali specjalne badania, z których wynika, że przez rozwój technologii, młodzi coraz później się kładą spać, a ich sen nie jest na tyle głęboki, by w pełni się zregenerować, właśnie przez to “nocne czuwanie”.
POLECAMY:
O tym, jak rozwój technologiczny wpływa na nasze życie, rozmawiamy z psychologiem klinicznym i terapeutą z poradni MAGO, Arkadiuszem Bileczykiem.
WP: Czy fakt, że młodszym osobom trudniej jest wytrzymać bez technologii oznacza, że to jest to pewien rodzaj choroby cywilizacyjnej?
Arkadiusz Bilejczyk: Przebywanie w wirtualnych światach naprawdę rozwija myślenie, wyobraźnię, ale też przyzwyczaja dzieci do korzystania z takich rzeczy jak różnego rodzaju nowinki technologiczne. Oczywiście, może się to wiązać z zagrożeniami i pierwsze, które mi przygodzi do głowy, to pewnie brak umiejętności skoncentrowania się na rozmowie czy wykładzie.
Dzieci od najmłodszych lat są teraz przyzwyczajone do różnego rodzaju gadżetów, robią kilka rzeczy jednocześnie i trudno jest przykuć ich uwagę na dłużej. Może to być syndrom przypominający ADHD. I nie mam tutaj na myśli tego schorzenia w dosłownym jego rozumieniu, ale właśnie takie rozproszenie, brak umiejętności spokojnego siedzenia dłużej w jednym miejscu i skupienia się na jednej czynności. Wcześniej nie było takiego problemu, na pewno nie na tak dużą skalę, więc możemy wywnioskować, że jest on problemem cywilizacyjnym związanym z gadżetami.
WP: Właśnie, kiedyś nie było tylu gadżetów. Siedziało się na podwórku, bawiło w podchody, potem wychodziło na spacer z psem, żeby tak naprawdę porozmawiać z koleżankami o tym, jak się całować. Dzisiaj jest facebook, skype i inne kanały komunikacji. Czy to nie sprawia, że młodzi ludzie coraz rzadziej odczuwają potrzebę spotkania się, skoro mogą porozmawiać ze wszystkimi w sieci?
Arkadiusz Bilejczyk: To jest bardzo dobre pytanie. Ostatnio zastanawiałem się nad tym i mimo wszystko mam wrażenie, że ludzie wciąż lubią spędzać czas ze sobą. Zauważmy, że kawiarnie wciąż są wypełnione po brzegi, a na ławeczkach osiedlowych siedzą nastolatki. Różni się to tym, że dzisiaj rozmawiają ze sobą i jednocześnie grzebią w tych iPhonach czy innych telefonach. W znacznej mierze jest to poszerzenie kontaktu.
Natomiast bez wątpienia będzie to też “produkowało” także jednostki upośledzone społecznie. Do tej pory osoby z fobią szkolną czy ogólnie fobią społeczną musiały jakoś pokonywać swoje lęki i jednak wchodzić w relacje z innymi ludźmi, przez tak zwane zanurzanie się w tym lęku, uodparniały się na niego i te objawy powoli się minimalizowały. A teraz mogą sobie pozwolić na odłączenie i kontaktowanie się z ludźmi wyłącznie za pomocą Internetu, więc to zachowanie tylko się utrwali. Natomiast generalnie nie wydaje mi się, żeby to było tak, że wśród osób, które nie mają żadnych problemów w relacjach z innymi osobami, normalne kontakty zostały zredukowane do minimum. Chociażby ze względu na potrzeby seksualne. Pornografia w Internecie czy cyberseks nie zaspokoją wszystkich naszych potrzeb.
WP: Jak w takim razie wytłumacz to, że młodzi ludzie tak bardzo potrzebują Facebooka czy innych serwisów społecznościowych i spędzają na nich tyle godzin? Uwielbiają też czatować na telefonach, czego trochę starsi ludzie nie robią aż w takiej ilości.
Arkadiusz Bilejczyk: A nie miałaś tak, że kiedy skończyłaś 12 lat i koleżanki zaczęły być dla ciebie bardzo ważne, bo to jest właśnie ten wiek, kiedy grupa rówieśnicza zaczyna grać pierwsze skrzypce, i za karę za złe zachowanie nie mogłaś wyjść się z nimi pobawić, to cierpiałaś z tego powodu?
POLECAMY:
WP: Bardzo cierpiałam. Pamiętam to do dziś.
Arkadiusz Bilejczyk: To będzie właśnie coś podobnego. Serwisy społecznościowe są tutaj poszerzoną formą kontaktu. Z powodu braku dostępu do laptopa czy czegokolwiek innego, co umożliwia nam kontakt z rówieśnikami, nastolatki przeżywają pewien ból, bo to jest swego rodzaju ograniczenie tego kontaktu, a ta grupa rówieśnicza jest jednak niezwykle istotna.
Oczywiście jest to pewnego rodzaju uproszczenie, ale biorąc pod uwagę to, co jest dla nas istotne na pewnych etapach rozwoju, to pewnie wyjaśnienia należałoby szukać właśnie na poziomie relacji z rówieśnikami i rozwojem społecznym, a fakt że dzisiaj robimy to też przez Internet, jest czymś zupełnie naturalnym.
WP: Czyli to jest ten wiek, kiedy potrzebujemy kontaktu z rówieśnikami bardziej niż np. ktoś, kto ma 23 lata?
Arkadiusz Bilejczyk: Tak, ta faza zaczyna się już nawet przed okresem dojrzewania – faza homofilna. To jest taki moment, kiedy u dzieci bardzo powoli zaczyna być coś widać na zasadzie dojrzewania, ale to jeszcze nie to. Chłopcy trzymają się wtedy razem, jak najdalej od dziewczynek, te robią podobnie, ale zerkają na siebie nawzajem, bo jednak dostrzegają jakąś różnicę, coś, co zaczyna by fascynujące. Bardzo powoli zaczynają odkrywać seksualność i to jest taki moment, kiedy właściwie kończy się wychowanie rodziców. To, co będą w stanie nauczyć swoje dziecko do 12. roku życia, to będą w stanie, a po 12. roku życia najważniejsza staje się grupa rówieśnicza i wartości przekazywane przez tę grupę właśnie.
Tutaj zaczyna się ten okres, kiedy kontakty stają się niezwykle ważne. Natomiast gdy słucham różnych ludzi, to mam wrażenie, że ta granica wieku przesuwa się nieco w dół. Dzisiaj już 10-latki bardziej niż na rodziców zwracają uwagę na to, co się dzieje w szkole. Cały boom z Hannah Montaną, którą jak i inne nowe seriale Disney’a osobiście uważam za szkodliwe zjawisko, przyspiesza ten moment.
Zauważmy jednak, że faktycznie chodzi o kontakt z rówieśnikami. Nastolatki chcą mieć iPhony, BlackBerry czy inne rozwinięte technologicznie telefony po to, żeby mieć stały dostęp do Facebooka i komunikatorów. Nie potrzebują tego ze względu na serwisy informacyjne czy jakiekolwiek inne, np. hobbystyczne. Owszem, zaglądają na strony ulubionych zespołów, aktorów itd., ale najwięcej czasu będą spędzać na serwisach społecznościowych i czatach.
(asz/sr)