Poroniły lub urodziły martwe dziecko. Mówią, czego naprawdę potrzebują kobiety
Przedstawiono pakiet wsparcia proponowany przez Solidarną Polskę i wiele kobiet poczuło się oszukanych. W rozmowach z WP Kobieta opowiedziały o traumatycznych doświadczeniach z oddziałów ginekologicznych i wystosowały własne postulaty - rady dla rządzących.
04.02.2021 17:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Słowa Agnieszki Borowskiej, rzeczniczki Zbigniewa Ziobry, o "pokojach do wypłakania się" dla kobiet zmuszonych do donoszenia ciąży, wywołały ogromne kontrowersje. Teraz Borowska odniosła się do swojej wypowiedzi na Twitterze, gdzie umieściła poruszające wideo, w którym przyznała, że sama straciła dziecko. Dodała też, że "wszelkie próby ośmieszania empatii, miłości do życia narodzonego są po prostu złośliwą walką polityczną”. Tymczasem kobiety, które przeszły poronienie lub urodziły martwe dziecko, mają poczucie, że odbiera im się głos i podejmuje decyzję bez konsultacji społecznych. Zdaniem wielu, projekt Solidarnej Polski ma wyłącznie zamknąć usta protestującym przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego.
Kobiety od lat proszą o zmiany
Maria Samolińska-Hojda, która z wykształcenia jest farmaceutką, poroniła dwa razy. Podkreśla, że dla kobiety po stracie ciąży bardzo ważne jest ustalenie przyczyny poronienia. Tymczasem najczęściej wychodzi ze szpitala z kartą wypisu, w której nic nie jest wyjaśnione i wynikiem badania histopatologicznego płodu, z którego nic nie wynika. – To było dla mnie najtrudniejsze – przyznaje w rozmowie z WP Kobieta.
Dodaje też, że diagnostyka przyczyn (m.in. badania tarczycy, badania pod kątem tzw. zespołu antyfosfolipidowego, posiewy) zaczyna się w Polsce dopiero po trzecim poronieniu. Podobnie jak badanie genetyczne płodu, kosztujące prywatnie kilkaset złotych. Standardem jest tylko badanie histopatologiczne, które nie wskazuje wad genetycznych płodu (rodzice mogą być obciążeni genami recesywnym i każde ich dziecko będzie chore).
- A przecież szereg chorób może powodować nawykowe poronienia i dopóki się ich nie wyleczy, albo nie ustabilizuje, to kobieta nie da rady donosić ciąży. Wcześniejsze wprowadzenie refundowanych badań pozwoliłoby uniknąć wielu dramatów – uczula pani Maria.
Rodziła dziecko na trzyosobowej sali
Pani Barbara z Poznania urodziła martwe dziecko i w szpitalu przeżyła koszmar, do którego wraca z wielkim trudem. – Na sali leżałam z dwiema innymi kobietami. Kolejna zmiana położnych nie wiedziała nawet, jakie leki podano mi poprzedniego dnia. Gdy informowałam, że rodzę, nikt się mną nie zainteresował. W konsekwencji urodziłam wśród innych pacjentek, a poród odebrałam sama. Położna, która przyszła po fakcie, położyła córkę obok i powiedziała do koleżanki: "Weź, zobacz, czy na pewno nie żyje” i ochrzaniła mnie za brudne łóżko… - opowiada.
Przy okazji apeluje, by zapewnić takim pacjentkom jak ona intymność. – Rozumiem, że rodzące się właśnie zdrowe dzieci są ważniejsze ode mnie, ale wolałabym rodzić w kantorku niż na wspólnej sali. I być sama z mężem w tak tragicznej dla nas sytuacji – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Przeczytaj także: "Wstydźcie się". Agnieszka Borowska tłumaczy się z pokoju do płaczu
Na podejście personelu medycznego do pacjentek w trudnej sytuacji uwagę zwraca również pani Hanna. - Moim zdaniem ważną kwestią jest przygotowanie położnych, lekarzy i pielęgniarek podczas studiów do rozmowy z kobietami, które straciły dziecko, poroniły je lub urodziły dziecko niepełnosprawne. Robiłam w tej sprawie projekt i badanie na studiach - żadna z osób, z którymi się kontaktowaliśmy, nie przeszła w tym zakresie kursu psychologicznego. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że mają braki. Dodatkowo deklarowali, że nie potrafią sobie radzić w pracy z trudnymi emocjonalnie przypadkami - opowiada.
Bezpośrednio do słów Agnieszki Borowskiej odniosła się w rozmowie z WP Kobieta Marta Bieniak-Spyrczak - dziennikarka, wykładowczyni i matka, która ma za sobą doświadczenie urodzenia martwego dziecka.
- Przede wszystkim z takim projektem jak najszybciej powinny zapoznać się osoby najbardziej zainteresowane - a więc kobiety, zarówno te, które z niedawno opublikowanym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego się nie zgadzają, jak i te, które go popierają - zauważa Bieniak-Spyrczak.
Dodaje także, że taka forma pomocy jak "osobne pokoje do wypłakania się" jest pożądana, choć oczywiście nie rozwiąże większości problemów. - Niejednokrotnie zdarza się, że w szpitalu kobieta w zagrożonej ciąży przebywa w tym samym pokoju z przyszłą matką czekającą na szczęśliwe rozwiązanie. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca. Jest to niezwykle trudny czas dla kobiety, która traci swoje dziecko, więc powinna być objęta wyjątkową opieką. Osobny pokój, w którym może przebywać z partnerem lub najbliższą rodziną, powinien być standardem – mówi dziennikarka.
- Kolejną kwestią poruszoną przez rzeczniczkę Ministerstwa Sprawiedliwości jest możliwość spotkania się z psychologiem. To niezwykle ważny postulat, bo opieka psychologiczna w państwowych placówkach zdrowotnych nie jest na zadowalającym poziomie - punktuje pani Marta.
Więcej kobiet będzie musiało korzystać z pomocy
Ma jednak obawy, że po zaostrzeniu przepisów antyaborcyjnych z takiej pomocy będzie musiało korzystać zdecydowanie więcej kobiet niż dotychczas, kiedy to na donoszenie ciąży z wadami kobiety mogły decydować się świadomie, a nie być do tego zobligowanym przez przepisy prawa.
- Wymaganie heroizmu od kogokolwiek może skończyć się poważnymi problemami psychicznymi. Oczywiście, każda kobieta może potrzebować w tych trudnych momentach innej pomocy – takie wsparcie może uzyskać od psychologa, ale również od duchownego – przekonuje.
Bieniak-Spyrczak zwraca też uwagę na rolę, jaką odgrywają w Polsce hospicja perinatalne, które od wielu lat działają w naszym kraju, ale w dużej mierze utrzymują się z wpłat darczyńców. Są przepełnione i niedofinansowane. - To tutaj kobiety mają możliwość pożegnania się ze swoim nowonarodzonym dzieckiem, spędzenia z nim jego ostatnich chwil, jeżeli tylko czują, że właśnie tego potrzebują. Przebywanie w takich miejscach powinno pozostać dobrowolne, bardziej dostępne (w tym momencie mamy jednie kilkanaście tego typu placówek w całej Polsce) i wolne od politycznych nacisków – mówi.
Wsparcie - tak, ale przede wszystkim wybór
Aktywistka podkreśla, że wsparcie jest tak samo ważne, jak wybór. – Kobieta powinna móc zdecydować, czy czuje się na siłach donosić ciążę z wadami letalnymi, czy chce zakończyć ją na wcześniejszym etapie. Naturalnie dzielimy się na osoby silniejsze oraz słabsze psychicznie, każdy z nas ten sam trudny moment będzie odczuwał inaczej. To, że ja zdecydowałam się donosić ciążę, nie znaczy, że moja koleżanka będzie miała taką samą gotowość. Podobna sytuacja ma miejsce z pochówkiem – nadal większość kobiet nie dostaje informacji, że po poronieniu, bez względu na czas trwania ciąży, ma prawo, z zachowaniem pewnych wytycznych, do odebrania ciała dziecka, wyprawienia mu pogrzebu i otrzymania aktu zgonu. I znowu – nie każda z nas czuje taką potrzebę, nie każda tego chce, ale jeżeli wyraża taką chęć, powinna otrzymać informację o takiej możliwości – podkreśla Bieniak-Spyrczak.
Aktywistka z pobytu w szpitalu najgorzej wspomina moment, gdy kilka godzin czekała pod gabinetem, w którym wykonywano rutynowe badania USG. - Ciężko spokojnie słuchać tętna serca innych dzieci, kiedy w nas samej serce naszego dziecka już nie bije. Takich momentów podczas mojego pobytu było wiele, niektóre z nich były tak trudne, że wracanie do nich nie wydaje się dobrym pomysłem – wyjaśnia.
Sprawdź również: Młodzież coraz częściej rezygnuje z lekcji religii. "Dobry katecheta powinien być otwarty na świat"
- Dlatego od wielu lat apeluję, aby pomimo znużenia i pewnego rodzaju "znieczulicy", która niejednokrotnie pozwala odciąć się psychicznie lekarzom i personelowi szpitala od złych chwil spędzonych na oddziale, nie zapominali oni o podmiotowym, a nie przedmiotowym traktowaniu kobiet, które właśnie urodziły martwe dziecko – mówi w rozmowie z WP Kobieta.
Kto zajmie się niepełnosprawnymi dziećmi?
Pani Marta, która ma stały kontakt z wieloma kobietami borykającymi się z bardzo trudnymi ciążami, prosi o jeszcze jedną rzecz i przypomina:
- Trwa gorąca dyskusja na temat aborcji, przedstawiono plany pomocy kobietom, które muszą donosić dziecko z wadami rozwojowymi, jednak nie zabezpieczono w żaden sposób zwiększenia zakresu opieki państwa nad dziećmi z niepełnosprawnościami. A przecież w wielu przypadkach tzw. trudnych ciąż, do tego sprowadza się możliwość legalnej terminacji ciąży lub brak możliwość. Rozmawiamy o zarodkach, które obumrą w pierwszych kilku tygodniach ciąży, ale także o płodach, które urodzą się chwilę przed terminem – niektóre z nich martwe, a niekiedy, wbrew wcześniejszym przewidywaniom medyków, będą żyły jeszcze jakiś czas po narodzinach. I o takich dzieciach zapomina państwo. To ich rodzice skazani są na opiekę nad nimi.
W rozmowie z WP Kobieta Bieniak-Spyrczak podkreśla, że ustawodawcy, stwarzając sytuację uniemożliwiającą skrócenie trwania ciąży w wyjątkowych sytuacjach, zapomnieli o rodzinach tych dzieci, zostawiając je same, skazując na pomoc finansową w postaci zbiórek publicznych i hojnego portfela darczyńców. - Publikując wyrok TK, powiedziano A, zupełnie bagatelizując powiedzenie w tej sprawie B – stwierdza.