Blisko ludziPoruszą niebo i ziemię, by uratować córeczkę

Poruszą niebo i ziemię, by uratować córeczkę

Poruszą niebo i ziemię, by uratować córeczkę
Źródło zdjęć: © arch. prywatne
Magdalena Drozdek
29.03.2016 13:59, aktualizacja: 29.03.2016 14:54

Ma 18 miesięcy, a przeżyła więcej niż niejeden dorosły. Jej rodzice byli tuż po ślubie, gdy dowiedzieli się o chorobie córki. Nowotwór zaatakował oczka Lenki od razu po urodzeniu. Zamiast bajek czytali kolejne skierowania do lekarzy. W ich walce o zdrowie dziewczynki wspiera ich już pół Polski.

Ma 18 miesięcy, a przeżyła więcej niż niejeden dorosły. Jej rodzice byli tuż po ślubie, gdy dowiedzieli się o chorobie córki. Nowotwór zaatakował oczka Lenki od razu po urodzeniu. Zamiast bajek czytali kolejne skierowania do lekarzy. W ich walce o zdrowie dziewczynki wspiera ich już pół Polski.

Jak to w bajkach bywa, jest książę i królewna. Królewną jest w tym wypadku Elżbieta. Dwa lata temu poślubiła swojego księcia – Andrzeja Wawrzyckiego. W ich życiu była już wtedy Lenka. Nikt nie spodziewał się, że kilka tygodni później nowotwór wywróci ich życie do góry nogami. Był jak ten czarny charakter, który niszczy szczęśliwe życie bohaterów.

Podczas uroczystości wszystkie aparaty były skierowane na pełną życia dziewczynkę. Tydzień później rodzice dostali pierwsze zdjęcia ze ślubu. Na wszystkich zauważyli, że Lena ma dziwny odblask w oczach. Pierwsza myśl? Błąd fotografa. A młoda mama wiedziała, że coś jest nie tak.

- Wszyscy mówili, żebym nie szukała na siłę choroby – wspomina Elżbieta. Ten błysk mógł powstać przez przypadek, ale ona chciała upewnić się, czy to aby nie na pewno nic poważnego. Jeden lekarz powiedział, że przecież to oko, więc ma prawo dawać odblask. Inny już nie był takim optymistą.

– Zrobił badania i stwierdził, że w oczach Lenki są poważne zmiany nowotworowe. Siatkówczak obuoczny. Byliśmy w szoku, zdewastowani… Świat nam się zawalił. Tylko że musieliśmy walczyć, odcedzić mózg z tych złych emocji i działać, żeby uratować naszą córkę – mówi mama Leny.

Wawrzyccy mieszkają w niewielkim Przybiernowie, niedaleko Goleniowa. Nadzieja na skuteczną terapię pojawiła się w oddalonej o setki kilometrów Warszawie.

– Ciągle płakaliśmy, a lekarze debatowali gdzie wysłać córkę na leczenie. Pojechaliśmy więc do Warszawy, do Centrum Zdrowia Dziecka przekonani, że znajdzie się tam lekarz, który uratuje Lenkę – dodaje.

Nowotwór zrobił sobie imprezę

- Siatkówczak zazwyczaj zaczyna od zaatakowania jednego oczka, a gdy jest wyjątkowo agresywny, przerzuca się na drugie oczko. U Lenki od razu zaatakował oba, więc ewentualne przerzuty byłyby już bardzo groźne, bo na mózg, co zagraża jej życiu. Całe leczenie od początku jest nastawione na ratowanie życia - wspomina Elżbieta.

W Centrum Zdrowia Dziecka na Lenę czekało 6 cykli chemioterapii. Dobrze było tylko przez chwilę, kiedy niedługo po pierwszej dawce leków u Lenki widać było pozytywną zmianę. Rodzina dobrymi informacjami nie nacieszyła się długo.

- U Lenki nowotwór zrobił sobie imprezę w obu oczkach i co najgorsze – cały czas zaprasza nowych gości, zupełnie nie reagując na leczenie. We wrześniu 2015 roku, dokładnie miesiąc po zakończeniu chemii, nastąpiła wznowa – dodaje.

Nikt nie spodziewał się, że choroba wróci. Zaledwie kilka tygodni temu, bo 3 marca 2016 roku pojawiły się nowe guzy. – Podczas tych wszystkich naszych wizyt w Centrum, Lena naprawdę dorosła. Rozumiała, że pielęgniarka będzie musiała ją kłuć. Kojarzy, że jest źle – mówi mama dziewczynki.

Kolejne guzy rosną szybko i kończą się metody, którymi można byłoby je leczyć.

Wujek Abramson

- Lenka po laserze czuje się bardzo źle...Wymiotuje, ma rozwolnienie jest bardzo słaba, nie chce nic jeść i jest bardzo niespokojna. Miała również wysoką gorączkę, która nie dała jej w nocy spać...Ciężko jest...- pisze na Facebooku poświęconym zbiórce pieniędzy na leczenie Leny jej mama.

Ratunkiem dla dziewczynki jest dziś już tylko nowa metoda leczenia melphalanem. W Nowym Jorku z tym środkiem pracuje się już od blisko 10 lat, w Polsce terapia ta jest jednak dopiero w powijakach. Polscy lekarze wskazują, że najważniejszy jest m.in. wiek dziecka. 18-miesięczna Lena nie kwalifikuje się do leczenia według nich. Co innego stwierdzili specjaliści zza oceanu.

Lenę natychmiast zakwalifikowano do leczenia w Stanach. Dla rodziców to olbrzymia szansa.

- Dr Abramson dał nam nadzieję, że córkę da się wyleczyć. Mamy nadzieję, że on będzie tym człowiekiem, którego Lenka zapamięta do końca życia – mówi Elżbieta.

Teraz Wawrzyccy robią wszystko, by zebrać potrzebne środki. A tych potrzeba naprawdę wiele, bo ponad milion złotych. Sami nigdy nie byliby w stanie zebrać takiej sumy, więc pomocy zaczęli szukać wszędzie, gdzie się da. Najpierw zmobilizowano mieszkańców Przybiernowa. W mieście każdy słyszał o Lenie i zbiórce, by ratować jej wzrok. Składają się też internauci. Na portalu Siepomaga.pl zebrano już ponad 670 tys. zł.

Walka o każdy grosz

W ich sprawę zaangażowały się także gwiazdy. – Byliśmy tak przejęci, że zrobilibyśmy wszystko, by wypromować zbiórkę. A kto zrobi to lepiej, niż znane osoby, które mają tysiące obserwatorów? – przyznaje Elżbieta.

Takiego odzewu jednak się nie spodziewali. O chorej Lenie pisała m.in. Anja Rubik, Joanna Krupa, Natalia Siwiec czy Doda.

Lekarze są jednak sceptyczni. Uważają, że taka forma leczenia ma zbyt wiele niewiadomych w tym skomplikowanym równaniu.

- Z punktu widzenia medycznego uważam, że nie ma wskazań do tego, by robić tak wielkie społeczne zbiórki pieniędzy – mówiła w rozmowie z TVN Olga Rutynowska-Pronicka z kliniki onkologii Instytutu „Pomnik-Centrum Zdrowia Dziecka” w Warszawie.

Wawrzyccy się nie poddają. Dziennie odbierają po 40 telefonów od ludzi, którzy chcą ich wspomóc. Sami prowadzą też stronę Leny na Facebooku, gdzie informują o jej stanie zdrowia i kolejnych sukcesach w zbieraniu pieniędzy na wyjazd.

- Rodzice myślą takimi kategoriami, że to zbyt wielka suma, że i tak nie uda się zebrać tych wszystkich środków, bo potrzebujących dzieci jest przecież mnóstwo. Jedne zbierają mniejsze sumy, inne mają ogromne potrzeby. Nie można wszystkich wrzucić do jednego worka. A może trafi się osoba, która wpłaci całą sumę? – przyznaje mama Leny.

md/ WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (215)
Zobacz także