Blisko ludziPoruszająca relacja z Buczy. Chowali się przed żołnierzami, a mieszkanie stało się pułapką

Poruszająca relacja z Buczy. Chowali się przed żołnierzami, a mieszkanie stało się pułapką

Mieszkanka Buczy opowiedziała o wojennych realiach
Mieszkanka Buczy opowiedziała o wojennych realiach
Źródło zdjęć: © Getty Images | SOPA Images
21.04.2022 18:09, aktualizacja: 21.04.2022 19:58

Mieszkanka Buczy, Jana Wołodko, od momentu oblężenia miasta przez rosyjskie wojsko przeżywała prawdziwe chwile grozy. Podobnie, jak inni członkowie jej rodziny, starała się być niewidzialna i niesłyszalna, by nie zwrócić na siebie uwagi żołnierzy. "Przestaliśmy chodzić, tylko się czołgaliśmy".

Historię Jany Wołodko opisano na łamach ukraińskiego wydania magazynu "Elle". Na początku wojny kobieta przebywała u swojej ciotki, która miała trzypokojowe mieszkanie, lecz prawdziwym schronieniem była dla nich piwnica. Gdy zabrakło wody i prądu młoda Ukrainka podjęła decyzję o przeniesieniu się do swojego brata Denisa w innej części Buczy. Wtedy nie miała pojęcia, że jego mieszkanie, znajdujące się na drugiej kondygnacji dziewięciopiętrowego budynku, stanie się dla nich prawdziwą pułapką.  

Mieszkanie stało się pułapką

Na początku nie mieli problemu z dostępem do wody czy prądu, a nawet internetu. Jednak któregoś dnia przedszkole, znajdujące się naprzeciwko ich bloku, zostało zajęte przez rosyjskich żołnierzy. Jana pamięta, że odznaczali się białymi opaskami. Wyważyli drzwi i wypędzili na ulice wszystkich ludzi, którzy się tam ukrywali. Ze strachu przed tym, że żołnierze dostaną się na drugie piętro przedszkola i będą z nimi "okno w okno", Jana i członkowie jej rodziny przestali chodzić po mieszkaniu. Od tamtej pory już tylko się czołgali. 

"Zdaliśmy sobie sprawę, że nasze mieszkanie, które jeszcze wczoraj było warunkowym schronem, dziś stało się więzieniem, bo w wejściu stoją rosyjscy żołnierze z karabinami maszynowymi, gotowi do strzału bez ostrzeżenia. Pukali do naszych drzwi: ‘Wyjdź, bezpieczna strefa’. W tym momencie trzymałam królika na rękach i modliłam się, żeby nie wydał dźwięku, żeby nikt domyślił się, że ktoś jest w mieszkaniu" – relacjonuje Jana Wołodko na łamach ukraińskiego "Elle". 

"Postanowiliśmy obserwować wroga: czasami podchodziliśmy do okna, mając nadzieję, że przez gęsty tiul nie będzie nas widać. (…) Trzeciego dnia już ciągnęli za klamki mieszkań i zdaliśmy sobie sprawę, że czegoś potrzebują. Wyprowadzonym z piwnicy ludziom pozwolono wyjść na zewnątrz i napić się wody. Oznaczało to, że nic im nie zrobili, ale też nie pozwolili im odejść. A my baliśmy się, że zbierają lokatorów, aby ukryć się za nimi jak ludzka tarcza przy wjeździe do Kijowa" – wyjaśnia Ukrainka. 

Obmyślili plan ucieczki, która spędzała im sen z powiek

Jana i członkowie jej rodziny zaczęli rozmyślać, jak mogą uciec z mieszkania. Początkowo zaczęli wiązać ze sobą wszystkie prześcieradła z zamiarem opuszczenia się po nich przez okno. Warunki w mieszkaniu również robiły się coraz trudniejsze. Domownicy zdecydowali, że nie mogą spuszczać wody w toalecie, ponieważ robi to zbyt duży hałas. Swoje potrzeby załatwiali więc gdzie indziej. Przez cztery dni nie mieli również dostępu do jakichkolwiek informacji.

"Sytuacja stawała się coraz bardziej napięta, a nasza wyobraźnia malowała okropne obrazy: jak włamują się do naszego domu, jak nas rabują, gwałcą, zabijają. Próżnia informacyjna i dyskomfort domowy również wywierają presję na morale" – pisze Jana w swojej relacji. 

W końcu zapadła decyzja o ucieczce. Poprzedzającej nocy nikt nie zmrużył oka, a budzik zadzwonił o czwartej nad ranem. Gdy wszyscy powiedzieli sobie, że się kochają, wyszli na zewnątrz, zabierając ze sobą kota i królika. Na dworze było jeszcze ciemno, spadł śnieg, a rodzina starała się poruszać bezszelestnie. Szli wzdłuż torów, a po minięciu kilku przystanków natrafili na mężczyznę z karabinem maszynowym. Okazał się ukraińskim żołnierzem, który pomógł im w dalszej ewakuacji. 

Gdy po 14 dniach ciągłego strachu znaleźli się w bezpiecznym miejscu, emocje wzięły górę. Obecnie rodzina przebywa we Lwowie i planuje podróż przez Polskę do siostry Jany Wołodko, która mieszka w Niemczech. Kobieta ma ze sobą tylko paszport i kurtkę, którą ze strachu podczas podróży pogryzł jej królik. 

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także