Poseł PiS "wyobraża sobie" żyć za rentę socjalną. "Chętnie się zamienię"

Poseł Jacek Kurzępa z PiS stwierdził, że "wyobraża sobie" żyć za kwotę równą rencie socjalnej. Jego słowa komentuje Barbara Turek, kobieta z niepełnosprawnością, która od lat żyje samodzielnie oraz Agata Wiśniewska, matka 33-letniego Emila.

Agata Wiśniewska zajmuje się 33-letnim synem Emilem
Agata Wiśniewska zajmuje się 33-letnim synem Emilem
Źródło zdjęć: © Archiwum prywatne
Dominika Frydrych

08.03.2023 | aktual.: 08.03.2023 16:38

Osoby z niepełnosprawnościami i ich rodzice od poniedziałku protestują w Sejmie. Domagają się ustanowienia renty socjalnej w wysokości minimalnego wynagrodzenia.

W tym kontekście poseł Jacek Kurzępa z PiS był pytany przez Roberta Mazurka w rozmowie w RMF, czy wyobraża sobie życie za kwotę równą rencie socjalnej. – Pytanie o wyobraźnię jest pytaniem zbyt otwartym, bo oczywiście wyobrażam sobie - skomentował polityk. Jego słowa wywołały poruszenie wśród osób z niepełnosprawnościami oraz ich rodziców.

"Chciałabym zobaczyć, jak ktoś mieszka i żyje za tę rentę"

- Od roku szukam pracy, a kiedy patrzę na oferty dla osób z orzeczeniem, robi mi się słabo - przyznaje Barbara Turek. Kobieta od dziecka jest na wózku, znalazła się na nim z powodu błędu lekarskiego. Z wykształcenia jest pedagogiem i coachem, jednak jedyne, na co może liczyć to sprzątanie albo praca jako stróż. - Chętnie poszłabym do sensownej pracy za godziwe pieniądze i oddałabym swoje świadczenie komuś, kto jest całkowicie przykuty do łóżka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Gdybym mieszkała z mamą, ona dostawałaby 2458 zł świadczenia pielęgnacyjnego. Lata temu chciałam zawalczyć o maksymalną samodzielność. Wyprowadziłam się z domu – wtedy żyłam za 900 zł renty i stypendium z uczelni. Dziś dostaję 1217 zł renty i 500+ dla osób niezdolnych do samodzielnej egzystencji. Gdyby nie to, że od lat różni ludzie wspierają mnie finansowo, mogłabym zapomnieć o normalnym życiu - opowiada w rozmowie z WP Kobieta. - Gdyby nie zbiórka na Patronite, to nie byłoby możliwe. Mam wrażenie, że wymknęłam się systemowi.

Na słowa Jacka Kurzępy nie kryje złości. - Chętnie się zamienię i przyjmę jego uposażenie w zamian za moje świadczenie. Chciałabym zobaczyć, jak ktoś mieszka i żyje za tę rentę - mówi. Jej koszty miesięczne znaczne przewyższają pieniądze, które dostaje. - Wynajem mieszkania kosztował mnie ostatnio około dwóch tysięcy. Leki – 300 zł. Za ostatni miesiąc rehabilitacji zapłaciła 1500 zł. - Możliwa jest rehabilitacja na NFZ, ale trzeba na nią czekać kilka miesięcy. Nikogo nie interesuje, że potrzebujesz jej regularnie – dostajesz to na pół roku, a potem znowu trafiasz do kolejki – opowiada. Oprócz rehabilitacji potrzebny mi jest masaż raz w tygodniu – 100 zł za jeden.

Barbara chodzi też na psychoterapię. - Potrzebuję jej i uważam, że każdy niepełnosprawny powinien mieć do niej dostęp. Ale prywatnie to koszt około 600 zł miesięcznie - i to tylko dzięki uprzejmości mojej terapeutki, która obniżyła mi stawkę - wymienia.

Łatwo policzyć, że łączny koszt mieszkania i leczenia to 4800 zł miesięcznie. - Ktoś może mi zarzucić, że to luksus. Jasne, mogłabym żyć bez tych rzeczy. Ale wiem, jak żyje się bez korzystania z tego wszystkiego – takich ludzi wszystko boli, nie wychodzą z domu. To o wiele trudniejsze życie, egzystowanie - kwituje.

Barbara ma za złe państwu, że nie pomaga osobom z niepełnosprawnościami w usamodzielnianiu się. - Znam wiele takich sytuacji. Rodzice sami są chorzy, trzymają w domach niepełnosprawne dzieci. Dostają świadczenie, ale ich dzieci nie uczą się w miarę możliwości samodzielnego życia. Tylko co będzie, kiedy rodzice umrą? - pyta.

"Zapraszam pana posła do siebie"

Podobne pytanie stawia Agata Wiśniewska z Pyskowic, mama 33-letniego Emila. - Te kobiety w Sejmie walczą o to, co będzie po ich śmierci. Jedna z protestujących matek nagrała mi wczoraj wiadomość, w której mówi: Agata, ja się budzę i zastanawiam się, co będzie, kiedy ja umrę - mówi i dodaje: - Też o tym myślę. Kiedy nas zabraknie, Emil musi być samowystarczalny. Wie, że musi iść do proboszcza, burmistrza albo na policję, gdyby został sam - mówi.

Próbowała załatwić synowi mieszkanie z miasta, żeby zabezpieczyć go na przyszłość. Nic z tego, sama miała za duży metraż. Praca? Emil nie czyta, nie pisze i nie potrafi skupić się przez dłuższy czas.

Do słów rządzących odnosi się jednoznacznie. - Zmiany systemowe są w toku, system orzecznictwa również. Ale czy ja tego dożyję? Mam 57 lat. Cały czas mówimy o ludziach niezdolnych do samodzielnej egzystencji - mówi. - Nie chcę, żeby mój syn po mojej śmierci wylądował w DPS-ie. Ma dwie siostry, ale one nie mają obowiązku się nim zajmować. W Wielkiej Brytanii nikt by nawet o czymś takim nie pomyślał, bo państwo zabezpiecza takie osoby - podkreśla. - Zapraszam pana posła do siebie. Ciekawa jestem czy wytrzyma takie tempo życia, czy jest tak kreatywny jak ja... Czekam na odpis z Kancelarii Prezydenta i czy pan prezydent umówi się na spotkanie z moim synem i porozmawiają o godnym życiu w Polsce.

Kobieta opowiada też, jakimi środkami dysponuje. - Wyobraża sobie pani utrzymywać się za kwotę około 1970 zł? Emil ma 1217 zł i 500+ oraz zasiłek pielęgnacyjny 215,84 zł - mówi. Agata pobiera też świadczenie pielęgnacyjne - 2458 zł, rezygnując z zatrudnienia. - Najlepiej pytać u źródeł, a nie epatować miliardami. Miliardów nie widzę, a asystentów brak. Niech pani minister Maląg znajdzie mi asystenta, wątpię, że jej się to uda - podkreśla.

Agata chciała też dorabiać. Spróbowała podczas samodzielnego wyjazdu syna na dwutygodniowe wakacje pod opieką specjalistów. - W końcu musi odpocząć od matki i się usamodzielniać. Ja wtedy pojechałam do Niemiec do znajomych i na miejscu, dzięki swej zaradności, ogarnęłam pracę przy 90-letniej osobie. Zarobiłam 1000 euro, 1300 zł musiałam oddać opiece, tylko dlatego, że nie mogę pracować - mówi. Ponieważ z wykształcenia jest pedagogiem specjalnym i terapeutą zajęciowym, próbowała też na dwa miesiące podjąć pracę w Domu Seniora. - Nie ma udogodnień dla takich matek jak ja. Przeszłam ponownie na świadczenie pielęgnacyjne - mówi.

Agata Wiśniewska zbiera też 1,5 proc. podatku
Agata Wiśniewska zbiera też 1,5 proc. podatku© Archiwum prywatne

Jak sama mówi, ma ogromne szczęście. Maciej Kurylas z Platformy Zdrowia i Aktywności "Rusz Tyłek", który uczy syna Agaty jazdy na nartach, zgodził się robić to nieodpłatnie. "Praca i więź z Emilem jest absolutnie niesamowitym doświadczeniem. Po pierwszych zajęciach zdecydowałem się jeździć z nim non profit, wiem bowiem jak trudno jest opiekować się w Polsce niepełnosprawnym dzieckiem" - podkreślił Kurylas. Normalne koszty rehabilitacji wahają się od 70 do 330 zł. - 70 zł to godzina wspinaczki po promocyjnej cenie, 330 zł - półtorej godziny jazdy na nartach - wyjaśnia. Wsparciem są też turnusy rehabilitacyjne, które kosztują 4 tysiące zł lub więcej.

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (400)