"U ginekologa byłam 4 razy, a mam 47 lat". Kobiety z niepełnosprawnościami mają problem z dostępem do specjalistów
"Żądam pełnego dostępu do służby zdrowia - tak, jak każda Polka" - powiedziała pedagożka, edukatorka i aktywistka Renata Orłowska w pierwszej rozmowie z nowego cyklu #waszeZdrowie. W rozmowie poruszono kwestie problemów kobiet z niepełnosprawnościami z dostępnością do specjalistów, a także traum związanych m.in. z wizytami u ginekologa.
Cykl #waszeZdrowie dotyczyć będzie problemów ginekologicznych, z którymi borykają się Polki. W rozmowach zostaną poruszone m.in. kwestie dostępności do specjalistów, także z perspektywy osób z niepełnosprawnościami.
W pierwszej rozmowie, którą przeprowadziła Dorota Mielcarek, naczelna WP abcZdrowie, uczestniczyły: Renata Orłowska - chorująca na rdzeniowy zanik mięśni (SMA) pedagożka, edukatorka i aktywistka oraz Aneta Grzegorzewska - dyrektorka ds. Korporacyjnych i Relacji Zewnętrznych Gedeon Richter Polska, inicjatorka kampanii "W kobiecym interesie".
Traumatyczne wizyty
Na początku rozmowy Dorota Mielcarek podzieliła się wynikami przeprowadzonego przez siebie rozeznania, podczas którego dzwoniła do gabinetów ginekologicznych w Warszawie i okolicach podając się za osobę z niepełnosprawnością, by umówić się na wizytę. Na 36 telefonów, oddzwoniły trzy gabinety, prosząc jednak o przyjście na wizytę za tydzień i z opiekunem.
- Jak to jest możliwe, że jesteśmy w XXI wieku i my Polki nie mamy równego dostępu do ginekologów? - pytała Mielcarek.
- W ogóle mnie to nie zdziwiło - stwierdziła Orłowska.
Opowiedziała o swojej pierwszej wizycie (miała wówczas 18 lat), podczas której ginekolożka założyła, że ona - jako osoba z niepełnosprawnością - nigdy nie współżyła i nie rodziła.
- W ogóle nie podeszła do mnie jako pacjentki, tylko jak do kogoś, kto jest problemem. To było bardzo wyraźnie odczucie i zniechęciło mnie na wiele lat. Na to, żeby w ogóle nie chodzić do lekarza ginekologa - mówiła Orłowska.
- W sumie u ginekologa w swoim życiu byłam cztery razy, a mam 47 lat - dodała.
"Trzeba mieć dużo siły"
- Przed ostatnią wizytą w gabinecie mobilnym, byłam na wizycie u pani ginekolog, która – kiedy dowiedziała się, że ostatni razu u ginekologa byłam 20 lat temu – to się zaśmiała. Gdyby nie to, że byłam tam z mężem i on mnie uspokoił, po prostu wyszłabym z rykiem - opowiadała Orłowska. - Trzeba mieć cholernie dużo siły, żeby zawalczyć o siebie i swoje zdrowie - dodała.
"Wyobraź sobie, że masz problem ginekologiczny, (…) i idziesz do kogoś, kto ci pokazuje, że jesteś kolejnym problemem. To się odechciewa" - powiedziała Orłowska.
Zwróciła też uwagę, że jeśli się ma wsparcie np. w rodzinie – jest łatwiej. - Jeżeli nie masz nikogo takiego w swoim otoczeniu to naprawdę bardzo trudno jest zdobyć się na odwagę, żeby pójść do gabinetu - dodała.
Problem z dostępnością leczenia
Według danych z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych z 2019 r., w Polsce jest 1,5 mln kobiet z niepełnosprawnościami. Z kolei badanie ABC Rynek i Opinie zrealizowane w maju i czerwcu 2022 r. na zlecenie Gedeon Richter Polska pokazało, że 77 proc. kobiet z niepełnosprawnościami nie było u ginekologa w ciągu ostatniego roku, aż 22 proc. przyznało, że nie było nigdy, a aż 64 proc. zrezygnowało z takiej wizyty w związku z niedostosowaniem infrastruktury budynku lub samego gabinetu do ich potrzeb.
Dodatkowo, jak wynika z analizy liczby gabinetów zarejestrowanych w ogólnopolskich bazach ginekologicznych – szacunkowo liczba dostępnych dla kobiet z niepełnosprawnością gabinetów to 158, a żaden gabinet w kraju nie jest w pełni dostosowany dla kobiet z różnymi niepełnosprawnościami.