Poszła do biura matrymonialnego. "To najlepiej zainwestowane pieniądze"
Dorota miała dość facetów, którzy, mimo że wirtualnie mówili jej "tak" i przesuwali palec w prawo w aplikacji randkowej, nie odzywali się tygodniami. Marta dostawała wysypki, gdy świeżo sparowany z nią mężczyzna w ciągu pierwszych pięciu minut rozmowy na czacie pisał jej, że "żony nie szuka", co było zawoalowaną propozycją seksu. Wtedy powiedziały sobie dość i postanowiły życiowych partnerów poszukać gdzieś indziej.
29.10.2022 | aktual.: 29.10.2022 17:06
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dorota z Warszawy ma 41 lat, pracuje jako managerka w koncernie spożywczym. – Jestem po rozwodzie – opowiada. – Małżeństwem byliśmy 7 lat, w związku 10. Nie było awantur, dantejskich scen, kochanki na boku czy nie dającej się pogodzić różnicy światopoglądów. Po prostu w pewnym momencie zaczęliśmy żyć osobno i doszliśmy do wniosku, że jesteśmy na taki emocjonalny marazm za młodzi. Rozstaliśmy się pięć lat temu.
Po rozwodzie u Doroty doszło do kryzysu psychicznego, który skłonił ją do rozpoczęcia terapii. – Byłam w złym stanie, miałam poczucie, że przegrałam życie – mówi kobieta. – Po rocznej terapii, która pozwoliła mi stanąć na nogi, zaczęłam się rozglądać za nowym partnerem. Koleżanki od razu kazały mi założyć konta na portalach randkowych; twierdziły, że spotkanie kogoś w realu graniczy z cudem. Do takich samych wniosków doszłam po kilku miesiącach używania Tindera – te jednak dotyczyły poznania kogoś przez internet.
47-letnia Marta z Warszawy, specjalistka od PR-u, ma na koncie jedynie związki, które nie przetrwały próby czasu. – Poznawałam faceta, spotykaliśmy się, a po roku okazywało się, że on tego związku albo nie traktuje poważnie, albo nie jest gotowy na niego, albo właśnie musi rozpocząć kurs pilotażu samolotów i to go tak pochłonie, że czasu na związek już nie znajdzie. Przyjaciółki wysłały mnie do psychologa, pracowałam nad sobą półtrora roku i wyposażona w zbudowaną na nowo pewność siebie wyruszyłam na łowy.
Marta nie pamięta, ile razy wykasowywała aplikacje randkowe z telefonu i instalowała je ponownie. To samo z zakładaniem i likwidacją profili na portalach dla samotnych. – Byłam strasznie sfrustrowana – opowiada. – Moje młodsze koleżanki z pracy czuły się w świecie wirtualnych randek jak ryba w wodzie, ja jak ryba wyrzucona na brzeg. Mam poczucie, że ludzie traktują się tam przedmiotowo; gdy napiszesz coś, co ktoś uzna za nieprzyjemne, to wyrzuca cię bezpowrotnie.
Biuro matrymonialne nie tylko dla seniorów
O tym, że na świecie ciągle istnieje coś takiego jak biura matrymonialne Dorota przeczytała na jednym z amerykańskich serwisów. – Byłam pewna, że te archaiczne twory straciły rację bytu wraz z nastaniem internetu – opowiada ze śmiechem. – Ale ten tekst nie dawał mi spokoju. Kobiety opowiadały, że w ten sposób znalazły partnerów, a wraz z nimi szczęście i miłość… Pomyślałam, że nie mam nic do stracenia. Wpisałam w wyszukiwarkę hasło "biuro matrymonialne" i zadzwoniłam do takiego, którego strona internetowa najbardziej mi się podobała.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Wypełnianie ankiety osobowościowej, spotkanie na żywo w biurze i rozmowa, pełne napięcia oczekiwanie i pierwsze oferty. – Byłam pewna, że z usług biur matrymonialnych korzystają tylko takie osoby, które nie radzą sobie ze smartfonem lub internetem, czyli emeryci – mówi Dorota. – Tymczasem okazało się, że nie tylko.
Elżbieta Studzińska z biura matrymonialnego Serenada tłumaczy, że większość jej klientów to osoby, które 40. urodziny mają już za sobą. – Młodych kobiet jest bardzo mało, panów - więcej. A najliczniejszą grupę chętnych na związek stanowią osoby po sześćdziesiątce, zarówno panowie, jak i panie – mówi Studzińska.
Tymczasem w biurze matrymonialnym Love Znajdź Miłość wprowadzono ograniczenia wiekowe. Ale dla najmłodszych. - Można się do nas zgłosić od 30. roku życia - mówi Małgorzata Bambrowicz, właścicielka biura. - Młodsze osoby są bardziej aktywne na portalach randkowych, poza tym wolą szukać partnerów i partnerek w realnym świecie, w klubach.
Dwie pary skarpetek zamiast tysiąca
Martę do zgłoszenia się do biura matrymonialnego namówiła siostra. Pomogła jej wypełnić ankietę, pojechała z nią na spotkanie. – W internecie potencjalnego partnera wybierasz jak skarpetki w hurtowni, mieszasz w koszu z tysiącem par, wyciągasz takie, które wydają ci się ładne, a potem się okazuje, że mają złotego kotka na kostce, który zupełnie nie jest w twoim stylu. Więc znowu skarpetki trafiają do kosza, a ty szukasz dalej – mówi Marta. – A w biurze matrymonialnym, gdzie musisz na poważnie zastanowić się, czego chcesz, co jest dla ciebie ważne, jaka ty jesteś, co masz do zaoferowania, jest zupełnie inaczej. Bo nikt nie oferuje ci tysiąca par skarpetek, tylko dwie, trzy, które są dobrane specjalnie dla ciebie, na podstawie twoich preferencji.
Katarzyna Dziuba, założycielka biura matrymonialnego Infinity Love, potwierdza, że do niej trafiają osoby, które już próbowały znaleźć partnera lub partnerkę na portalach randkowych, ale są zniechęcone, bo nie trafiły tam na nikogo ciekawego. – To są też osoby, które nie chcą tracić więcej czasu, które mają jasno sprecyzowany cel, są konkretne i na poważnie chcą kogoś poznać – przekonuje Dziuba. – Naszym klientom zależy na tym, żeby rozpocząć prawdziwy związek i swoje życie kontynuować już przy boku bliskiej osoby, która ma podobny do nich cel życiowy. Nie oznacza to od razu ślubu, ale np. związek partnerski. U nas nikt nie szuka partnerki czy partnera na jedną noc.
A właśnie propozycje seksualne składane w czasie pierwszej rozmowy na czacie to dla Marty była największa zmora portali czy aplikacji randkowych. – Żaden z mężczyzn, których poznałam przez portal randkowy, nie była zainteresowany relacją na poważnie – mówi Marta. – Wiem, że tacy faceci tam są, ale znalezienie ich jest równie prawdopodobne jak trafienie szóstki w totka.
Szóstka w totka, czyli pierwszy strzał
O trafieniu szóstki w totka mówi ze śmiechem Dorota, która postanowiła odpowiedzieć na pierwszą ofertę, którą dostała od biura. Choć początkowo nic nie zapowiadało wygranej... – Dość przystojny, wykształcony facet, zabiegany, nieśmiały, lubiący aktywny tryb życia – opowiada o swojej pierwszej randce z Markiem. – Zanim spotkaliśmy się w Łazienkach, najpierw porozmawialiśmy przez telefon i to wtedy Marek zaproponował spacer. Pomyślałam, że to nudna randka. Jednak, skoro nas połączono, to może jednak jest w tym jakiś sens. Gdy się spotkaliśmy, nie poczułam uderzenia pioruna, było spokojnie, miło, chwilami zabawnie. Poszliśmy na kawę i ciastko. Pożegnaliśmy się po dwóch godzinach. Miałam mieszane uczucia. Wydawało mi się, że zbyt mało mnie pociąga, żeby to kontynuować, ale też jest na tyle interesujący, że trudno go przekreślić po pierwszej randce.
Marek tego samego dnia podziękował jej smsowo za spotkanie. Po dwóch dniach zadzwonił i zapytał, czy miałaby ochotę iść z nim do kina i na kolację. – Znowu pomyślałam ironicznie, że to niezwykle oryginalny pomysł na randkę – wspomina ze śmiechem. – Zgodziłam się, ale tylko dlatego, że moja przyjaciółka, która miała robić imprezę, rozchorowała się na anginę. Spędziliśmy bardzo miły wieczór, choć początkowo było drętwo i rozmowa nie kleiła się, to po wyjściu z kina nie zamykały nam się usta. Marek po kolacji, na której znakomicie się bawiłam, odwiózł mnie do domu. Nawet byłam zawiedziona, że nie pocałował mnie na pożegnanie. Za to byłam pod wrażeniem, że ten niepozorny, cichy facet, potrafi tak fascynująco opowiadać, ma kindersztubę, jest ciekawym świata i ludzi człowiekiem.
Potem poszło jak z płatka – jak mówi Dorota. Z randki na randkę było coraz ciekawiej, coraz intensywniej, weselej. – W końcu pocałowałam go pierwsza, w co trudno do dzisiaj mi uwierzyć – Dorota znowu się śmieje. – Jesteśmy razem od ponad roku, od kilku miesięcy razem mieszkamy. Zaprzyjaźniłam się z dziećmi Marka, mamy dobre relacje. On zaczyna coś przebąkiwać o ślubie. Gdy robię wielkie oczy, uśmiecha się i mówi, że bada teren. Uważam, że te 800 zł, które zapłaciłam za członkostwo w biurze matrymonialnym, to jedna z najlepszych inwestycji w moich życiu.
Zdaniem Małgorzaty Bambrowicz, wchodząc do biura matrymonialnego na dzień dobry płacimy inne pieniądze niż w portalu randkowym, ponieważ to, co biuro oferuje, to zupełnie inna usługa niż portal randkowy. - W moim biurze każdego klienta poznaję osobiście. Zanim jednak do tego dojdzie, z każdym rozmawiam telefonicznie, a potem z każdym przeprowadzam wywiad, który trwa ok. 40minut. Co ważne, w umowie, którą klienci podpisują, znajduje się zapis, że jeśli klient skłamie na swój temat, to umowa automatycznie staje się nieważna bez możliwości zwrotu kosztów.
Do czterech razy sztuka
Marta szóstkę trafiła za czwartym razem. – Ale muszę uczciwie przyznać, że wszyscy mężczyźni, z którymi się spotkałam byli w porządku, żaden mnie nie znudził, żaden nie zachował się nie w porządku – opowiada. – Wszystkie randki miały charakter tradycyjny: spacer, kawa, kino, kolacja. Najpierw sądziłam, że to nudy, ale potem pomyślałam, że lepiej nie dodawać sobie emocji skokiem ze spadochronem na pierwszej randce – dodaje ze śmiechem. – Jarka poznałam jako czwartego z kolei kandydata. Spóźnił się 15 minut, bo zdarzył się jakiś wypadek komunikacyjny i utknął w korku. Byłam zła, bo nie lubię, jak ktoś się spóźnia, ale on w tak zabawny i uroczy sposób się tłumaczył, że cała złość mi przeszła. Już po pierwszym spotkaniu powiedział mi, że chciałby się ze mną spotkać jeszcze raz. I tak poszło. Za dwa miesiące stukną nam dwa lata.
Zdaniem psycholożki Joanny Popławskiej, aplikacje i portale randkowe, gdzie jest zbyt duży wybór i pozorna dostępność potencjalnych partnerów, mogą powodować u niektórych osób lęk, zmęczenie, zagubienie. – Jeśli mamy za duży wybór, znacznie trudniej jest nam się zdecydować, zwłaszcza jeśli możemy odrzucać lub przyjmować kandydatów lub kandydatki na partnerów życiowych bez żadnych konsekwencji – mówi psycholożka. – Jednak gdy nas spotyka podobne traktowanie, czujemy się nieswojo. Dla wielu osób problemem też jest fakt, że nie da się zweryfikować informacji, które inni użytkownicy podają. W znacznej mierze łatwiej sobie z tym radzą biura matrymonialne.
Potwierdza to Małgorzata Bambrowicz z Love Znajdź Miłość: - Kłamstwo ma krótkie nogi, a ludzie, którzy kombinują lub kłamią, sami się eliminują. Bo jeśli ktoś skłamie przez telefon w czasie wstępnej rozmowy, to trudno mu kłamać na żywo na spotkaniu ze mną, zwłaszcza, że za to wszystko płaci – przekonuje właścicielka biura.
- Jeśli trafi do nas ktoś, kto się podszywa pod kogoś innego, np. żonaci panowie, to dość szybko prawda wychodzi na jaw. Od razu wycofujemy taką ofertę – dodaje Elżbieta Studzińska z Serenady. Zdaniem Małgorzata Bambrowicz to jest główna przewaga biur matrymonialnych nad portalami. – Na portalu randkowym może zarejestrować się każdy, podać informacje jakiekolwiek chce, nikt tego nie weryfikuje. Ludzie przedstawiają się takimi, jakimi chcieliby być widziani, a nie tacy, jakimi są naprawdę. A co najistotniejsze, aplikacje i portale randkowe zostały stworzone dla rozrywki i ktoś, kto oczekuje, że znajdzie tam kobietę lub mężczyznę swojego życia, może czuć się oszukany i rozczarowany.
Korzystanie z usług biura matrymonialnego zmniejsza też ryzyko bycia narażoną na kontakty z natrętami. – Gdy rozmawiam z klientami, to często mówią, że na portalach randkowych to istna tragedia, że ciągle dostają propozycje umawiania się na seks. Niektóre kobiety musiały blokować telefony, bo facet nie chciał się odczepić – opowiada Elżbieta Studzińska z Serenady. - Do biura matrymonialnego trafiają ludzie, którzy szukają na stałe, więc nie proponują nikomu seksu przed pierwszą randką.
Kolejną przewagą biur matrymonialnych, zwłaszcza tych luksusowych, są świadczone przez nie dodatkowe usługi. - Niektórzy panowie są bardzo przystojni, zadbani, na spotkanie przychodzą w garniturach, ale przysyłają mi zdjęcia z wakacji, w szortach, na łódce – opowiada Katarzyna Dziuba z Infinity Love. - Takie fotografie kompletnie nie pasują do profilu, więc niezbędna jest sesja. My ją w takich sytuacjach organizujemy. Niektóre osoby potrzebują wsparcia love coacha, rozmów, które pomogą im określić, kogo w życiu szukają, jakie mają w tej materii potrzeby. Żeby spotkać wartościową osobę, żeby stworzyć wartościowy związek, trzeba się w to zaangażować. Naszym zadaniem jest pomóc w tym procesie - dodaje.
Pamiętajmy jednak, że na nieuczciwe osoby, w tym również oszustów matrymonialnych, można trafić wszędzie. Niezależnie od tego, czy poszukując miłości korzystamy z aplikacji, strony internetowej czy biura, powinniśmy zachować czujność i dokładnie sprawdzić potencjalnego kandydata na partnera.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo