Blisko ludziPowrót do szkół już 1 września. Rodzice nie mogą się doczekać

Powrót do szkół już 1 września. Rodzice nie mogą się doczekać

Powrót do szkół od 1 września
Powrót do szkół od 1 września
Źródło zdjęć: © Getty Images

03.08.2020 16:27

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W kwietniu zdania rodziców były podzielone. Niektórzy ze zniecierpliwieniem oczekiwali powrotu dzieci do szkół, inni obawiali się koronawirusa. Teraz pakują dzieciom tornistry i ze zniecierpliwieniem wypatrują 1 września.

Ministerstwo Edukacji Narodowej zapowiada otwarcie placówek 1 września, a rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar w rozmowie z Polskim Radiem 24 wyjaśnia, że jeszcze trwają wszystkie ustalenia odnośnie powrotu do szkół.

"Chodzi o rozrzedzenie uczniów w miarę możliwości, przesunięcie lekcji w czasie tak, żeby nie dochodziło do kumulacji uczniów w danym momencie. (...) generalnie tak, jak w innych obszarach życia tu też, jeśli by dochodziło do wzrostu zachorowań w danym regionie czy w danym powiecie, to ten regionalny, powiatowy mechanizm będzie dotyczył również szkół" – mówi Bondar.

Dodaje też, że w sytuacji, kiedy w szkole zostanie wykryte ognisko koronawirusa lub będzie radykalny wzrost zachorowań w Polsce, placówki będą przechodziły na edukację zdalną, jednak na tę chwilę nie ma przeciwwskazań do rozpoczęcia roku szkolnego 1 września. Rodzice mogą odetchnąć.

Koronawirus. Przez chwilę wszyscy się baliśmy

Anna Kochanowska bez wahania przyznaje, że na początku pandemii popierała decyzję o zamknięciu szkół. Jednak po miesiącach nauki zdalnej i wakacjach przyznaje, że teraz widzi to zupełnie inaczej.

– Wtedy panika sparaliżowała nas wszystkich. Wszyscy przez chwilę się baliśmy. Zostaliśmy postawieni w zupełnie nowej sytuacji, nowej rzeczywistości. Przeraziła nas ona w tamtym momencie. Wszystko zmieniało się z dnia na dzień. Niektórzy już nigdy nie wrócą do tego, co było… – przypomina sobie.

Jej syn Kacper chodzi do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Anna przyznaje, że z nauką zdalną poradził sobie wzorowo. Samodzielnie wykonywał wszystkie zadania i nie wymagał pomocy mamy. Dokuczała mu jedynie tęsknota. Za szkolną ławką, za dźwiękiem dzwonka, za bieganiem z kolegami po korytarzu. W pierwszej klasie to wszystko było dla niego nowe. I szybko zostało mu odebrane.

– Bardzo ucieszył się, że 1 września wróci do szkoły. Mówi o swoich kolegach, o pani wychowawczyni. Ja też się cieszę. Mam teraz zupełnie inną świadomość. Nie boję się już. Dbam o rodzinę, zdrowo się odżywiamy. Nie damy się powtórnie zastraszyć – deklaruje.

 Kończyło się brakiem obecności na lekcji i negatywną oceną

 Ewelina Burlaga ma troje dzieci. Najstarszy syn ma 14 lat, młodszy 11, a córka 2 i pół roku. Zdalna nauka dała się chłopcom we znaki, dlatego teraz nie ma wątpliwości, że powinni wrócić do szkół.

– A to był słaby internet, a to problemy ze zrozumieniem materiału. Komunikacja z nauczycielem nie była łatwa. Z kolegami z klasy również. Może gdybym była przez ten czas w domu, byłoby inaczej, ale pracuję po dziewięć godzin dziennie. Dzieci zostawały same z tym wszystkim. Często kończyło się po prostu brakiem obecności na lekcji i oceną niedostateczną – wzdycha.

Poza tym jej niemalże 3-letnia córka w tym roku pójdzie już do przedszkola. Ewelina mówi, że nie ma wyjścia. – Gdybym musiała zostać z nią w domu, od razu mogłabym się pożegnać z pracą. Wesela na 150 osób, otwarte sklepy i centra handlowe, a dzieci miałyby zostać w domu? Ile można? – pyta i nie czekając na odpowiedź dodaje, że przecież wystarczy rozejrzeć się dookoła, żeby zobaczyć, że dzieci nie są izolowane w domach.

– Rozumiem, że niektórzy rodzice się obawiają, ale czy ich dzieci na pewno siedzą w domach? Widzimy dzieci na plaży, na placach zabaw, w sklepach – wylicza. Uważa, że jeśli tylko w szkołach wprowadzi się odpowiednie środki ostrożności, wszystko będzie dobrze.

Zwątpienie w pandemię

Agata jeszcze w marcu była całym sercem za tym, żeby szkoły i przedszkola zostały zamknięte. Obawiała się o zdrowie swoje i swoich najbliższych. W praktyce niestety okazało się, że cena jest zbyt wysoka. A koronawirus z każdym dniem wydawał jej się mniej realny.

– Syn ma 6 lat. Chodzi do przedszkola. W trakcie lockdownu był cały czas przygnębiony. Odseparowanie od rówieśników zdecydowanie się na nim odbiło. Jedynie przez Messengera mogli rozmawiać. Młodsza córka kończy trzecią klasę. Natłok materiału i indywidualne spotkania przed komunią to była udręka – wyznaje.

13-letnia córka radziła sobie nieźle, choć materiału nie było mało. Problemem były jedynie zadania z religii.

– Te zadania nawet mi zajęły 3 godziny. Muszę iść do pracy, zapłacić za przedszkole i po powrocie nadzorować lekcje. Nie mam ochoty odrabiać religii przez 3 godziny. Ja naprawdę od września zacznę sprawdzać, czy tyle dzieci robią w szkole, ile dostawały do wykonania mailowo – deklaruje.

Nie wyobraża sobie, jak dzieci miałyby zachować dystans

Ministerstwo Edukacji Narodowej w oświadczeniu dla WP Kobieta zadeklarowało, że jeszcze w tym tygodniu dowiemy się, jak będzie wyglądał powrót do szkół.

"Minister Edukacji Narodowej we współpracy z Głównym Inspektorem Sanitarnym przygotowuje wytyczne epidemiologiczne dla szkół podstawowych i ponadpodstawowych. Będą one obowiązywały od 1 września 2020 r. i miały zastosowanie do organizacji pracy szkoły dla dzieci i młodzieży w systemie stacjonarnym. Szczegółowe rozwiązania przedstawimy w tym tygodniu" – poinformowała nas Justyna Sadlak z biura prasowego MEN.

Choć tak naprawdę rodzice jeszcze nie znają szczegółów, już szykują wyprawki dla najmłodszych i cieszą się na ich powrót do szkoły. Aneta Borek nie rozumie tego zachowania. Zdaje sobie sprawę z tego, że ona może się wydawać uprzywilejowana, bo nie pracuje, a inne mamy muszą godzić pracę z pomaganiem dzieciom w nauce, ale z drugiej strony, nikt nie myśli o konsekwencjach. Jej córka ma 8 lat.

– Moja córka dostawała wszystkie materiały przez Librus. Materiału było dość dużo, miała kartkówki, ale to nie był dla nas problem – mówi. Martwi ją powrót do szkół. Nie wyobraża sobie, jak to wszystko będzie wyglądało.

– Dzieci nie będą zachowywać dystansu. W klasach ich nie rozdzielą, bo jest za mało pomieszczeń. Przyjdzie jesień i inne choroby, a już widzimy, co się dzieje w przychodniach – tłumaczy.

Choć jej córka ma dobrą odporność i zazwyczaj przy przeziębieniach radzi sobie bez antybiotyku, boi się, że dostanie się do lekarza z jakąkolwiek inną dolegliwością, będzie niemożliwe. Według niej bezpieczniejszym dla wszystkich rozwiązaniem byłaby kontynuacja nauczania zdalnego.