Pracownicy sklepów załamują ręce. "Najgorzej jest pod koniec miesiąca"

Pracownicy sklepów załamują ręce. "Najgorzej jest pod koniec miesiąca"

Oszustwa przy kasie samoobsługowej to codzienność
Oszustwa przy kasie samoobsługowej to codzienność
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Agnieszka Woźniak
18.09.2023 06:00, aktualizacja: 18.09.2023 07:37

Polacy coraz częściej korzystają z kas samoobsługowych. Pracownicy sklepów zdradzają, że podmienianie etykiet, nieuczciwe wskazywanie tańszych odpowiedników lub pomijanie procesu skanowania to codzienność. - Nabiją trochę tańszą bułkę i myślą, że są królami biznesu - mówi jeden z nich.

Firma ECR przeprowadziła badania w USA i Europie. Sprawdziła sklepy, w których od 55 do 60 proc. wszystkich transakcji wykonuje się na kasach samoobsługowych. W raporcie przeanalizowano milion odwiedzin sklepów, podczas których aż 850 tys. produktów nie zostało zeskanowanych, a to aż 4 proc. wszystkich sprzedanych artykułów.

To badania z 2021 roku, ale jak informują nas pracownicy dużych sieci spożywczych w Polsce, zjawisko tylko przybiera na sile.

Oszukał sklep na 12 tys. zł

Sprawa 36-latka z Kobierzyc jest obecnie w prokuraturze. Na początku tego roku mężczyzna wielokrotnie oszukiwał sklep. Plan był prostu: kupował klocki Lego, a w kasie samoobsługowej kasował inny, bardzo tani produkt dostępny w sklepie. W końcu wpadł w ręce policji. Zdaniem śledczych, w ciągu trzech miesięcy udało mu się oszukać sklep aż 56 razy!

- Metoda, jak się okazało, była dla niego uniwersalna i wykorzystywał ją przez kilka miesięcy. Naraził w ten sposób sieć sklepów na straty łączne w kwocie prawie 12 tys. zł, a sam odpowie teraz za oszustwa. Policjanci udowodnili podejrzanemu aż 56 tego typu czynów o charakterze przestępczym - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską st. asp. Aleksandra Freus z Komendy Miejskiej Policji we Wrocławiu.

Pracownicy mają dość. "Robi głupią minę i udaje, że to pomyłka"

- Najgorzej jest pod koniec miesiąca - mówi Wirtualnej Polsce Elżbieta, pracownica dużej sieci sklepów. - Tak naprawdę im dalej od wypłaty czy też zasiłków, tym więcej kradzieży.

- Gdy przyłapałam klienta na gorącym uczynku, to pytałam, czy się przypadkiem się nie pomylił, nabijając np. najtańszą bułkę zamiast rogalika albo ziemniaki zamiast pomidorów. Wtedy zazwyczaj robił głupią minę i udawał, że to pomyłka - dodaje.

Czasami pracownicy odkrywali oszustwo dopiero, gdy klient opuścił sklep: - Pewien pan w ogóle nie zapłacił za zakupy. Zdarzało się, że goniłam za takim delikwentem. Czasami zapamiętywałam jego twarz i czekałam, aż znowu przyjdzie na zakupy, aby wyjaśnić sytuację.

Takie kradzieże to codzienność. - Słyszałem o rekordziście, który oszukał sklep na kilka tysięcy, ale większość to osoby, które chcą sobie trochę chapsnąć. Tu zaoszczędzą 10 groszy, tam dwa złote. Nabiją trochę tańszą bułkę i myślą, że są królami biznesu. Polak to jednak zawsze musi coś przycwaniaczyć. Naprawdę już nie mam do nich siły. A proszę mi uwierzyć, my - pracownicy mamy naprawdę dużo więcej rzeczy do roboty niż sprawdzanie, czy ktoś nabił banany luz premium w cenie tych zwykłych. Traci na tym sieć i to oni powinni stworzyć lepsze mechanizmy kontroli - mówi Wirtualnej Polsce jeden z pracowników.

Nie warto ufać pozorom. - Oszukują nie tylko biedni, ale również klienci, po których najmniej byśmy się tego spodziewali - mówi Małgorzata, która pracowała w zawodzie kasjerki przez ostatnie siedem lat. - Pamiętam panią w eleganckim płaszczu, z markową torebką, która nagminnie "zapominała" czegoś skasować lub wbijała zły produkt. Gdy zwracałam jej uwagę, ze sztucznym uśmiechem mówiła, że to pomyłka. Ciężko jednak było tłumaczyć pomyłką podwójne skasowanie wody w szklanej butelce zamiast wody i drogiego szampana. Jeśli kogoś nie stać na drogie produkty, powinien sięgać po tańsze zamienniki. Uczciwość nie ma ceny, a w dzisiejszych czasach jest niestety towarem na zbyciu.

Zachód wycofuje się z kas samoobsługowych

W zachodniej Europie kasy samoobsługowe wzbudzają coraz większą niepewność. Część sklepów postanowiło całkowicie się z nich wycofać. Tak było w przypadku sieci Action w Holandii. Choć nie podano oficjalnego powodu tej decyzji, zdaniem niektórych chodzi o kradzieże. Z tego powodu trzeba było również wyłączyć kasy w sklepach sieci Aldi w Kolonii, o czym informowały niemieckie media, m. in. serwis express.de.

W Polsce tendencja jest odwrotna. Coraz więcej sieci decyduje się na ich instalację kas samoobsługowych. Te, w których kasy już są, zwiększają ich liczbę lub rozmiary. Coraz popularniejsze stają się kasy XXL.

Tajemnica poliszynela

O problem kradzieży na kasach samoobsługowych spytaliśmy pięć sieci sklepów: Biedronkę, Lidl, Kaufland, Auchan i Rossmanna. Przedstawiciele sklepów niechętnie o nim mówią. Nie chcą też przedstawić konkretnych statystyk, odpowiadając najczęściej, że problem ma charakter "incydentalny".

Otwarte przyznanie, że problem istnieje, oznaczałoby, że ich system zawodzi i z pewnością zachęciłoby kolejnych nieuczciwych klientów. Odpowiedź Joanny Piwowarczyk z Biura Prasowego Biedronki pozostawia tylko miejsce na domysł, ile tych kradzieży faktycznie jest: "Ze względów bezpieczeństwa nie przekazujemy tego rodzaju informacji do wiadomości publicznej. Jednocześnie podkreślamy, że w większości sklepów sieci Biedronka mamy fizyczną ochronę, którą zapewniają licencjonowane agencje ochrony".

Z kolei Aleksandra Robaszkiewicz z biura prasowego Lidl Polska podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że sieć "podejmuje liczne – i skuteczne – działania, mające na celu ochronę naszego mienia i zapewnienie klientom bezpieczeństwa".

"Instalujemy w naszych obiektach (sklepach, centrach dystrybucji) monitoring, poza tym współpracujemy z profesjonalnymi firmami ochroniarskimi. Szkolimy naszych pracowników na wypadek różnych nieprzewidzianych zdarzeń, aby bez względu na sytuację reagowali właściwie. W sklepach korzystamy ze specjalnych bramek wyjściowych w strefie kas samoobsługowych, otwierających się po zeskanowaniu paragonu" - wymienia Aleksandra Robaszkiewicz z Lidl Polska.

"Mamy swój system bezpieczeństwa przy kasach samoobsługowych, który reaguje w sytuacjach, gdy dochodzi do kradzieży. Jego skuteczność jest bardzo wysoka. Jednocześnie cały czas go udoskonalamy, przyglądając się najnowocześniejszym rozwiązaniom technologicznym w tym zakresie. W przypadku, gdy dojdzie do kradzieży, sprawnie współpracujemy z policją wg ustalonych procedur" - zapewnia Agata Nowakowska, rzeczniczka prasowa Rossmana, nie podając jednak konkretnych danych o liczbie kradzieży.

Auchan i Kaufland do momentu publikacji tego tekstu w ogóle nie udzieliły odpowiedzi.

Kary większe niż za kradzież

Nabijanie produktów przy kasie samoobsługowej jako tańszych jest przestępstwem oszustwa. Wartość rzeczy nie ma znaczenia. Może za to grozić kara pozbawienia wolności od 6 miesięcy do 8 lat. Gdy sprawa jest mniejszej wagi, sprawca może zostać ukarany grzywną, karą ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do 2 lat.

W przypadku kradzieży sprawca podlega karze od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Skradzione rzeczy muszą mieć określoną wartość.

"Apelujemy do mieszkańców o zwracanie uwagi na poprawność transakcji w celu uchronienia siebie przed nieprzyjemnymi sytuacjami i tłumaczeniem się przed policją po zakupach. Najczęstsze przypadki zgłoszeń dotyczą drobnych zakupów, za które osoby nie brały paragonów z kas samoobsługowych, tylko w pośpiechu przykładały kartę, myśląc, że płatność odbyła się zbliżeniowo bez konieczności podawania kodu PIN, co jednak nie miało miejsca i zostało zgłoszone jako kradzież" - ostrzega policja w Siedlcach.

Agnieszka Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!